Justyna Święty-Ersetic: Nie rozumiem decyzji Anny Kiełbasińskiej

Inne
Justyna Święty-Ersetic: Nie rozumiem decyzji Anny Kiełbasińskiej
fot. PAP

Polska sztafeta mieszana 4x400 m awansowała do finału lekkoatletycznych mistrzostw świata w amerykańskim Eugene. Bieg odbył się w cieniu wcześniejszej rezygnacji ze startu Anny Kiełbasińskiej. - Nie rozumiem jej decyzji, choć ta sytuacja tylko scaliła nasz team - przyznała Justyna Święty-Ersetic.

Kajetan Duszyński, Iga Baumgart-Witan, Karol Zalewski i Justyna Święty-Ersetic, która na ostatniej prostej wyprowadziła Polaków na trzecią lokatę, osiągnęli czas 3.13,70. Najszybsi byli Amerykanie 3.11,75, a drugie miejsce zajęli Holendrzy - 3.12,63.

 

ZOBACZ TAKŻE: MŚ Eugene 2022. Anna Kiełbasińska nie wystartuje w sztafecie

 

Zamieszanie związane z występem polskiego miksta w Eugene związane jest z nowym regulaminem tej konkurencji. Zakłada on, że trenerzy mogą po eliminacjach wymienić zaledwie jednego zawodnika z czteroosobowego składu.

 

Kiełbasińska - mająca drugi czas w żeńskiej części polskiego teamu w tym sezonie - wydała przed startem eliminacji oświadczenie, w którym poinformowała, że nie będzie biegać w sztafecie mieszanej. Podkreśliła, że wcześniej była zapewniana o występie w finale tej konkurencji, a nie konieczności dwóch biegów jednego dnia.

 

- Wczoraj podczas zebrania sztafety mieszanej - po treningu - nagle usłyszałam, że sztab szkoleniowy dopiero co odkrył, że światowa federacja zmieniła zasady i w takim razie ja mam biegać w obydwu biegach sztafety mieszanej 4x400m - kontynuowała. Ona sama zapewniła, że wiedziała o tym przepisie wcześniej.

 

O sprawę zamieszania związanego ze startem polskiego miksta zapytani zostali przez PAP Karol Zalewski i Justyna Święty-Ersetic.

 

- Mamy coś dzisiaj jeszcze do zrobienia, do udowodnienia. Przykro, że ta cała sytuacja potoczyła się tak, a nie inaczej. Myślę, że to tylko scaliło nasz team. Chcemy za wszelką cenę pokazać, że pomimo przeszkód możemy walczyć i wyjść z tego zwycięsko - powiedziała Święty-Ersetic.

 

Dodała, że nie rozumie decyzji Kiełbasińskiej.

 

- Osobiście tego nie rozumiem. Przyjechaliśmy po to, aby walczyć. Wyszła ta sytuacja zbyt późno, ale nie jest to czas i miejsce, aby to rozpatrywać. Trzeba zmierzyć się z tym i wyjść z tego obronną ręką. To, że wiedzielibyśmy o tym miesiąc temu, zmieniłoby tylko "mental" w głowie, bo pod względem treningowym niewiele. Nie rozumiem tej decyzji, zawsze staram się brać wszystko garściami - podkreśliła wieloletnia liderka sztafety 4x400 m.

 

Zalewski powiedział, że "porobiły się dziwne kwasy".

 

- Ania po prostu - tak można powiedzieć - odmówiła startu. Wiedziała wcześniej o przepisie, o którym my nie wiedzieliśmy. Nie powiedziała nam o tym i to jest największy problem w tym wszystkim. Trenerzy zdecydowali, że nie pobiegnie w biegu finałowym, chociaż do końca miała zapewnienie udziału w nim. Musiała tylko wcześniej pobiec eliminacje. Z nich zrezygnowała. Przez to - moim zdaniem - ta sztafeta jest delikatnie osłabiona - ocenił Zalewski.

 

Przyznał, że w finale biało-czerwoni muszą zacząć szybciej i lepiej niż w eliminacjach. To wymusi prawdopodobnie bieganie na dwóch pierwszych zmianach najmocniejszych indywidualnie zawodników. Zacząć będzie musiał, chociaż nie bardzo to lubi, Zalewski. Na drugiej zmianie za Igę Baumgart-Witan pobiegnie najprawdopodobniej najszybsza w tym roku w Polsce na 400 m Natalia Kaczmarek - 50,16.

 

Kiełbasińska podkreśliła we wcześniejszym oświadczeniu, że jest jej przykro, ale szanuje decyzję i życzy całej drużynie powodzenia.

 

Finał sztafety mieszanej 4x400 m odbędzie się w sobotę o 4:50 czasu polskiego. W porównaniu z eliminacjami można dokonać po jednej zmianie w składzie.

 

Przed rokiem w Tokio Polacy wywalczyli w tej konkurencji złoty medal olimpijski.

MC, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie