Bożydar Iwanow: Wielki czwartek. Klubowa polska jesień w Europie nie musi być "szara"

Bożydar Iwanow: Wielki czwartek. Klubowa polska jesień w Europie nie musi być "szara"
fot. PAP
"Polska jesień w Europie nie musi być szara" - przekonuje Bożydar Iwanow.

Futbol to huśtawka nastrojów i wiemy to nie od wczoraj. Jedno negatywne zdarzenie może pesymistycznie wpłynąć na nasze prognozy tak samo, jak taki dzień jak ten wczorajszy, wprowadzić odrobinę euforii i dać nadzieję.

Nie jesteśmy jeszcze nawet na półmetku drogi o fazę grupową – w naszym wypadku już "tylko" Ligi Konferencji – ale wydaje się, że pojawiła się wiara, że jesienią w pucharach nasze zainteresowanie klubową międzynarodową piłką nie skończy się w środę około 23:00, gdy sędziowie zagwiżdżą po raz ostatni w meczach, które rozpoczyna charakterystyczny hymn Champions League.

 

ZOBACZ TAKŻE: Bożydar Iwanow: „RL9” kontra „Super Karim”. Debiut, który porusza naszą wyobraźnię


Lech Poznań o Lidze Mistrzów marzył bardzo krótko, ale skazywanie go na europejski niebyt po nie tylko pucharowym falstarcie było zdecydowanie przedwczesne. John Van Den Brom za szybko znalazł się na pole position w rankingu trenerów, którzy pierwsi mają stracić pracę. Nie tylko dlatego, że przy Bułgarskiej nie zwalnia się tak szybko jak w paru innych miejscach w tym kraju. Holender, który nie boi się wyciągać piłkarzy z ich strefy komfortu i nakazuje im grać nie na ich preferowanych pozycjach, jeszcze będzie mieć momenty chwały.

 

W trzeciej rundzie na drodze „Kolejorza” stanie prawdopodobnie Vikingur Reykyavik. W czwartej rywal też może być słabszy niż ten pierwszy jeszcze w kwalifikacjach do Champions League – choć paradoks dzisiejszych drabinek jest taki, że znów przy spełnieniu kilku warunków można wpaść na… Karabach, jeżeli ten nie sprosta Zurychowi i wypadnie także z walki o Ligę Europy. Ale wtedy trzeba byłoby mówić o nie lada pechu.

 

Droga do Ligi Konferencji dla Mistrza Polski ze względu na tak zwaną ścieżkę mistrzowską wygląda lżej niż dla naszych pozostałych drużyn. Ale nie tylko dlatego obowiązkiem "Kolejorza" jest się tam znaleźć. Do tego o punkty w trzecim z pucharów zawsze jest łatwiej niż w Lidze Europy więc można nawet myśleć o 1/16 finału. "Odleciałem" za daleko? Spójrzcie na skład grup LK sprzed roku i sprawdźcie czy jest to nierealne.


Gdybym dziś miał pokusić się o jakieś prognozowanie to oczyma nawet nie tylko nadmiernej wyobraźni, a realnej oceny stanu rzeczy w grupie widzę też Raków Częstochowa. Już przed rokiem zespół Marka Papszuna otarł się o tę fazę, a dziś gołym okiem widać, że drużyna zyskała międzynarodowy szlif czego przykładem był mecz z Astaną. Jasne, że rywal był osłabiony problemami komunikacyjnymi, ale i zdobywca Pucharu Polski po czerwonej kartce mógł zostać wytrącony z równowagi, a jednak ten cios nie zachwiał nim w żaden sposób, a wręcz przeciwnie.

 

Spartaka Trnava w kolejnej rundzie trzeba szanować, ale absolutnie się nie bać. Raków to dziś produkt, który daje konkretną gwarancję. Idę o zakład, że gdyby to on mierzył się zamiast Lecha z Karabachem, Azerowie byliby zdecydowanie dalej o awansu. Po prostu w Częstochowie proces rozwoju przebiega najbardziej miarowo i logicznie. Poznań został jednak wytrącony z marszu przez życiową sytuację Macieja Skorży, więc biorę na to poprawkę i daję usprawiedliwienie.


Jeżeli Lechia Gdańsk nie zmarnuje bezbramkowego remisu z przeciętnym piłkarsko, a groźnym tylko z nazwy Rapidem Wiedeń, w kolejnej rundzie też nie będzie mieć trudniej, bo prawdopodobnie czeka ją (albo Austriaków…) cypryjski Aris Limassol. Po utworzeniu Ligi Konferencji drabinki i układy poszczególnych rund są tak zawiłe, że wcześniej można trafić na mocniejszego rywala niż później, wiec trzeba skorzystać z tej okazji.

 

I tylko Pogoni Szczecin żal. Nie dość, że już teraz wpadli na przeciwnika z najwyższej półki – Broendby – to jeszcze później na zwycięzcę tej pary czekać będzie najprawdopodobniej FC Basel. Szkoda, bo to "Portowcy" po Rakowie wyglądają na nasz najbardziej stabilny flagowy okręt pływający po wodach Europy. Przyjemnie patrzy się, jak świetnie porusza się na nich Kamil Grosicki, który na re-debiut w pucharach musiał czekać… od czasów Jagiellonii. To byłaby piękna klamra jego kariery: grupa w Lidze Konferencji i gra na mundialu w Katarze.

 

ZOBACZ TAKŻE: Liga Konferencji: Remis Lechii Gdańsk z Rapidem Wiedeń

 

Nie wiem co dziś jest dla niego bardziej bliskie, albo odwrotnie – odległe. Bez względu na to, co wydarzy się w Kopenhadze Pogoń też jako całość zasługuje, by grać jesienią nie tylko w Ekstraklasie i Pucharze Polski. Nie tak dawno, bo przed trzema laty, ekipie z Danii mocno postawiła się Lechia Gdańsk przegrywając w eliminacjach do Ligi Europy dopiero po dogrywce, a zatem nie jest to teren, na którym nie da się osiągnąć korzystnego wyniku, tym bardziej że w 2019 roku Broendby kadrowo było silniejsze niż obecnie. Już w tych kilku występach tego lata zespół Jensa Gustafssona pokazał, że jest w stanie zagrać na europejskim poziomie. Jeżeli zrobi to nie tylko przez 45, a 90 minut, albo i dłużej, to kto wie, czy nie dostanie nagrody w postaci odwiedzin na St. Jakob Park w Bazylei.

 

Rozmarzyłem się? Być może. Ale przecież po tym, co zobaczyliśmy wczoraj, nawet komplet zespołów w kolejnej rundzie nie wydaje się tylko pełnym utopii urojeniem.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie