Prezes Ruchu Chorzów nie składa deklaracji: Rozwijamy się, ale wciąż spłacamy długi
- Mamy mały Sajgon, bo właśnie wylosowaliśmy Górnika Zabrze w Pucharze Polski. Medialnie to kosmos. Czy zagramy ten mecz na Stadionie Śląskim? Nie, nie zdążylibyśmy tego zorganizować. Poza tym musielibyśmy mieć milion dwieście tysięcy wolnych środków, bo tyle kosztuje wynajęcie Śląskiego. Wiem, co mówię, bo w trzeciej lidze chcieliśmy zrobić tam mecz z Polonią Bytom. Ostatecznie odpuściliśmy – mówi Seweryn Siemianowski, prezes Ruchu Chorzów.
Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Ruch Chorzów zrobił dwa awanse z rzędu. Kibice marzą o trzecim. Czy Pan uważa, że klub jest w stanie to marzenie spełnić?
Seweryn Siemianowski, prezes Ruchu Chorzów: Zanim odpowiem, to muszę podziękować wszystkim pracownikom, zawodnikom, trenerom, udziałowcom, wolontariuszom i władzom miasta. Każdy z nich poświęcił swój czas i oddał serce, żeby Ruch mógł świętować sukcesy. Chapeau bas dla każdej z tych osób. I nieważne, czy dołożyła cegłę, cegiełkę czy dużego pustaka. Wszystko się liczy i wszystko ma znaczenie.
ZOBACZ TAKŻE: Wisła Kraków ma nowego prezesa
A trzeci awans?
Na pewno zrobimy wszystko, żeby dobrze wypaść. Nasze hasło brzmi jednak: pokora, praca i determinacja. Pamiętajmy też, że czas odbudowy klubu się nie skończył, że jest jeszcze wiele problemów. Żeby jednak nie było, że tylko narzekam, to powiem, że im trudniej, tym ten sukces bardziej smakuje.
Pan został prezesem Ruchu, kiedy klub upadł na samo dno. Jak się z takiego dna dźwignąć?
To jest bardzo ciężkie. Wtedy mówiło się, że to mission impossible. Potem okazało się, że się da, choć łatwe to nie było. A bez pomocy ludzi, o których wspomniałem, byłoby to niemożliwe.
A co najbardziej przeszkadza, jak klub upada na dno?
Trudne było w naszym przypadku to, że chcieliśmy się rozwijać, a spłacaliśmy długi poprzedników.
Ile tego było?
W tym najgorszym momencie to było 60 milionów złotych. Połowę udało się szybko spłacić, a teraz jest 20 milionów i mamy układ z wierzycielami.
Czyli Ruch dalej musi godzić rozwój ze spłatą starych zaległości?
Tak. Nie możemy jednak zejść ze ścieżki rozwoju, bo ona przyspieszy spłatę. Im lepszym klubem będzie Ruch, tym łatwiej będzie nam wyczyścić wszystkie zaległości. Jak powiedziałem, mamy układ z wierzycielami, część spłaty jest odroczona, więc teraz ten dług nie boli nas tak bardzo, jak wcześniej. Za to, że doszliśmy tak daleko, musiałbym znowu podziękować wielu ludziom, bo to ich ciężka praca doprowadziła nas do momentu, w którym się znaleźliśmy. I za to każdego, kto się przysłużył, będę wychwalał pod niebiosa.
Nie dziwię się.
Zaczynałem, kiedy było spadkowe miejsce w lidze, kiedy od pół roku nic nie było płacone. Wtedy jednak wszyscy się zjednoczyliśmy. Mam na myśli klub, udziałowców, miasto i kibiców. Od tamtej chwili idziemy jednym frontem. Jak pojawia się kryzys, to godzimy zwaśnionych, żeby utrzymać kierunek. Zjednoczenie daje nam siłę, wiele problemów dzięki temu rozwiązaliśmy.
Wrócę jeszcze do tego pytania o cel, bo pan nie chce konkretnie tego określić, ale Ruch, choć po przejściach, to dla wielu marka, legenda, której nie wypada grać o środek tabeli czy też utrzymanie.
Zdaję sobie z tego sprawę.
I co pan na to?
Na pewno nie jesteśmy krezusami, a budżetowo plasujemy się gdzieś poniżej środka. Jednak pieniądze nie grają. Stworzyliśmy młody, ambitny zespół, taką mieszankę młodości z domieszką doświadczenia. Myślę, że udało nam się złapać ambitnych zawodników, głodnych sukcesu, co oddadzą za Ruch serce. Zrobiliśmy to dla kibiców, którzy są przyzwyczajeni do pełnego zaangażowania. Wynik może być gorszy, ale drużyna musi pokazać, że się stara, że chce, że gra ambitnie. Tradycje są ważne, ale każdy z nas ma świadomość, z jakiego miejsca wyszliśmy. Fajnie, że to się tak szybko dzieje, że pniemy się w górę, ale ten następny krok będzie bardzo trudny, trudniejszy od poprzednich. Dlatego nie chce składać deklaracji. Mam marzenia, ale mam też w sobie pokorę, która w sporcie jest potrzebna.
Coś pewnie jednak po głowie panu chodzi?
Za nami dopiero dwa mecze i trudno cokolwiek powiedzieć. Poza tym to, co w głowie, to niech tam lepiej zostanie. Ogłaszanie planów i celów działa na rywali, jak płachta na byka. Lepiej takich spraw nie wyciągać. Pożyjemy, zobaczymy. Ta pierwsza liga, to dla nas wyzwanie. Na razie się nie skompromitowaliśmy, raczej pokazaliśmy się z dobrej strony. Jednak w piłce nie można chodzić z głową w chmurach.
Po awansie wymieniliście dwie trzecie kadry. Ile to was kosztowało?
Na początku zakładaliśmy mniejsze zmiany, ale trzeba było podnieść poziom konkurencji w zespole. Zostali ci, którzy grali w pierwszym zespole w drugiej lidze. Do tego dołożyliśmy wielu nowych, którzy mają podnieść poziom konkurencji w zespole. To był zabieg, który był nam potrzebny. Chcemy mieć mocną kadrę i mocną ławkę. A koszty nie były wielkie. Za nowych nie płaciliśmy. Tylko za ich kontrakty. Z tymi, co odeszli pożegnaliśmy się w miarę spokojnie. Po kosztach. Tak sobie myślę, że może ta stara kadra podołałaby pierwszej lidze, ale zdecydowaliśmy się na zmianę i już. Dla tych, co odeszli, wielkie ukłony. W którymś tomie historii Ruchu znajdzie się rozdział dla tych, którzy wykonali kawał dobrej roboty, wygrywając awans do pierwszej ligi.
Jaką opinię ma Ruch wśród piłkarzy. Czy już uchodzicie za wiarygodnego płatnika, czy też jeszcze musicie popracować na taką pozycję?
Jak wspomniałem na początku, mieliśmy płacowe obsuwy sięgające pół roku. Pracownicy też nie dostawali wypłaty przez trzy, cztery miesiące. Dwa i pół roku płacimy jednak na bieżąco. A zawodnicy przekazują sobie pocztą pantoflową, że w Ruchu dobrze się dzieje. Zresztą wielu piłkarzy, którzy do nas przychodzą, schodzi z ceny. Biorą mniej, niż mieli w swoich poprzednich klubach. Wiedzą, że w Ruchu mają to pewne. Poza tym Ruch to kibice, tradycja, ale też przyszłość, bo wierzę, że jesteśmy na krzywej wznoszącej.
Jacy piłkarze mają być motorem napędowym Niebieskich w pierwszej lidze?
Wszyscy będą ważni. Jeśli ten ostatni z kadry będzie mocny, to cała kadra taka będzie. Chodzi o to, że ci spoza jedenastki muszą robić presję na tych, co grają, a ci spoza ławki muszą robić presję rezerwowym. Tylko wtedy, przy zdrowej konkurencji, będziemy mocni. Mamy częściowo nową ekipę, ale DNA szatni jest dobre. Zagramy chłopakami związanymi z regionem, którzy wiedzą, co to Ruch, znają ten klub.
Kibice Ruchu manifestują na Times Square, bo chcą nowego stadionu, ale obiekt wygląda tak samo, jak w latach 70-tych. Pan ma nadzieję, że to się zmieni? Jaki jest plan?
Akcje kibiców były już w Nowym Yorku, w Chicago i to trzeba pochwalić. Takie manifestacje pokazują, że to jest największa, najpilniejsza potrzeba Chorzowa. I to jest potrzeba światowa. Ten stadion, który mamy, ma już 80 lat. On oczywiście ma swój klimat, jest old schoolowy, ale życie idzie do przodu, komfort trzeba podnosić. Stadion to sprawa władz miejskich. Jak tam zapadną decyzje, to wtedy coś drgnie.
Gdzie?
Nowy stadion ma być zbudowany na miejscu starego.
Kiedyś był taki plan, żeby starą trybunę wkomponować w ten nowy obiekt.
Ta trybuna to prawie zabytek, ale każdy by ją chętnie wymienił na bardziej luksusową.