Bożydar Iwanow: Warszawski zgiełk. Runjaić musi się do niego przyzwyczaić
Wyłączając poprzedni, przedziwny, bo mimo gry w fazie grupowej Ligi Europy mogący się zakończyć katastrofą sezon, w Legii nigdy nie jest tak źle, jak w przypadku lamentów pojawiających się przy okazji porażek. Ani tak dobrze, gdy następuje seria zwycięstw albo kiedy zespół radzi sobie w pucharach ze Slavią Praga, Spartakiem Moskwa czy nawet Leicester. O racjonalną, trzeźwą, zdroworozsądkową analizę jest przy Łazienkowskiej trudno
Emocje połączone z oczekiwaniami buzują w głowach kibiców i tych, którzy o drużynie ze stolicy piszą lub mówią. Co gorsza, ta porywczość przez lata dotyczyła także władz klubu. Ciekawe czy ten czas możemy zapisać już w rozdziale o tytule „Przeszłość”.
Minione rozgrywki, w których klub tuż po sukcesie w lidze i dobrym starcie w Europie na poważnie uwikłał się w walkę o utrzymanie nie spowodowały ciągle poczucia pokory i świadomości, że odbudowanie nie tak dawnej mocarstwowej pozycji bynajmniej nie musi trwać tak krótko. Zatrudnienie Kosty Runjajića wcale nie jest stuprocentową gwarancją, że Legia za chwilę będzie seryjnie zdobywać krajowe laury. Urodzony w Wiedniu trener w swym poprzednim miejscu pracy miał czas, spokój i nie był pod presją tytułów. Miał możliwość korzystania z ukształtowanej na miejscu utalentowanej młodzieży i wprowadzać ją bez większego stresu. W Warszawie wszystko podłączone jest do prądu o dużo większym napięciu. To samo dotyczy przecież także i piłkarzy: nie każdy – i dotyczy to także zawodników z zagranicy – będzie w stanie sprostać wymaganiom tego miejsca na ziemi. Hanna, Rose, Kastrati, Charatin czy Kramer, którego jeszcze dobrze nie poznaliśmy, to pewnie dobrzy piłkarze.
ZOBACZ TAKŻE: Co teraz robią byli piłkarze reprezentacji Polski?
Pytanie czy dla Legii? Ten sam temat może dotyczyć także Slisza, Sokołowskiego i paru innych. Czy to logiczne, że klub wypuścił z rąk Mosóra czy Włodarczyka? Dochodziły do mnie głosy, że do „poważnej piłki” są jakościowo zbyt maluczcy. Pytanie: jeśli faktycznie tak było, dlaczego nikt nie był w stanie poprawić ich kwalifikacji? Jasne, że pewnie łatwiej będzie im w Gliwicach i Zabrzu, tym bardziej, że obaj są synami ludzi, którzy swoje dla Legii zrobili, ale rozwojowi ich karier będę przyglądał się bacznie. Gdyby zostali – i grali - dziś może spotkał by ich taki sam hejt, który towarzyszy Rosołkowi, który nie ma przecież takich koligacji rodzinnych jak Ariel i Szymek. Ale tak naprawdę żadnej szansy w Warszawie nie otrzymali.
Spazmów po 0-3 z Cracovią nie ma może jeszcze zbyt głośnych. Ale kto dokładnie obserwował spotkanie sprzed tygodnia z Zagłębiem Lubin, to ma świadomość, że wygrana 2-0 mocno zaburza obraz sobotniej potyczki. Młodzież „Miedziowych” wsparta kilkoma nowymi twarzami m.in. z Gruzji w drugiej połowie momentami nie schodziła z połowy Legii. Remis w pierwszej kolejce w Kielcach też był raczej zyskiem jednego niż poczuciem dwóch punktów straconych. Na razie więc – choć zabrzmi to może głupio, po 0-3 z Cracovią, drużynę bronią jeszcze wyniki. Ale każda kolejna wpadka rozpali na nowo warszawski zgiełk. Mimo, że nie będzie może jeszcze tak źle, jak będzie się mówić.
Przejdź na Polsatsport.pl