Michał Białoński: Złość Lewandowskiego. Co za reakcja Barcelony!
Robert Lewandowski jest doprawdy wielkim fenomenem. Ostatnio dostaliśmy na to kolejny dowód. Polak nie strzelił bramek w trzech meczach sparingowych, a mimo, że w żadnym z nich nie grał w pełnym wymiarze, cały świat się tym przejął. Choć owa nieskuteczność wywołała złość sportową u samego „Lewego”, najbardziej spodobała mi się reakcja samej Barcelony. To prognostyk, że z tej mąki będzie chleb – pisze dziennikarz Interii.
Po tygodniach nerwowego wyczekiwania na transfer Robert Lewandowski zmienił wreszcie klub na wymarzony, ze ścisłego światowego topu. Zmiana otoczenia, szatni z niemieckojęzycznej na hiszpańskojęzyczną, strefy czasowej z europejskiej na tę z USA – to wszystko z pewnością miało wpływ na jego występy w trzech meczach towarzyskich z Realem Madryt, Juventusem Turyn i RB Nowy Jork.
Oczywiście, w żadnym z nich „Lewy” bramki nie strzelił, ale czy przejąłby się ktoś, gdyby taka seria zdarzyła mu się w meczach kontrolnych Bayernu? Sądzę, że poza Niemcami i Polską nie zostałoby to zauważone. Tymczasem, gdy doszło do niej w ramach Barcelony, temat ten poruszyły sportowe media na całym świecie. To pokazuje różnice w odbiorze obu klubów. Barca jest marką globalną, Bayern – o zasięgu europejskim, na świecie interesują się nim śladowo.
Dla mnie najważniejsze jest, że w spotkaniu z RB Nowy Jork, raptem po 12 dniach treningów Robert wkomponował się w zespół, jest z nim zgrany. Skrzydłowi wiedzą, w które sektory mu podawać, on wie, gdzie się im pokazywać. Z tego biorą się sytuacje i dynamiczne ataki. To tylko kwestia czasu, kiedy zaczną padać gole.
ZOBACZ TAKŻE: Zdecydowana reakcja Bayernu na krytykę ze strony Lewandowskiego. "Nie rozumiemy, dlaczego Robert mówi takie rzeczy"
„Lewy”, jak to on – perfekcjonista, który nawet po „trzydziestce” chce robić stopniowe postępy, trochę sam wpadł w tę pułapkę. Po meczu z Juventusem, gdy nie udało mu się pokonać Wojciecha Szczęsnego, bagatelizował temat. „To tak naprawdę treningi, przygotowania do prawdziwych meczów o stawkę” – tłumaczył.
Tymczasem, gdy spotkanie z RB Nowy Jork niczym się nie różniło od tego z Juve, RL9 nie krył frustracji związanej z nieskutecznością.
Barcelona doskonale zareagowała.
Trener Xavi Hernandez wychwalał Polaka.
- Robert spisał się bardzo dobrze. Jest bardzo inteligentny, wręcz otarł się o zdobycie bramki. Ciężko pracuje. Musimy bardziej szukać go podaniami pod bramką – powiedział Xavi.
Jeszcze bardziej ujęła mnie reakcja Raphinhii. Sprowadzony z Leeds Brazylijczyk opublikował w swych mediach społecznościowych grafikę, w której zapowiada, że bramki „Lewego” nadejdą już wkrótce.
To dobry prognostyk, że obaj świeżo sprowadzeni, za kwotę przekraczającą 100 mln euro piłkarze, złapali wspólny język. Z pewnością jednym z czynników ułatwiających porozumienie jest fakt, że Raphinha jest jednym z nielicznych kolegów w nowej szatni, z którymi może porozmawiać po angielsku. Kilka miesięcy pewnie minie, zanim kapitan reprezentacji Polski opanuje podstawy hiszpańskiego.
To wsparcie od trenera i kolegi z zespołu dowodzi, że „Duma Katalonii” buduje silną paczkę, a nie zlepek gwiazd.
Dzięki współpracy z zawodnikami takimi jak Raphinha, Ousmane Dembele, Ansu Fati, Pedri, czy Gavi Robert powinien realizować swą misję najlepszego snajpera w światowym futbolu.
Godzina próby dla Roberta Lewandowskiego dopiero się zbliża i nie będzie nią Puchar Gampera z Pumas UNAM (7 sierpnia), tylko zaplanowana na 13 sierpnia inauguracja La Liga z Rayo Vallecano na Camp Nou. Wówczas kapitan reprezentacji Polski będzie mógł się przywitać z najlepszą ligą świata, a owo powitanie będzie śledził cały świat z jeszcze większą uwagą niż występy towarzyskie w Stanach Zjednoczonych.
Robert nawet w reprezentacji miewał nie tyle serie, co seryjki trzech z rzędu meczów, w których nie trafił do siatki rywala. Ostatnia taka zdarzyła mu się na przełomie września i października ubiegłego roku, gdy odetchnęli z ulgą bramkarze Anglii, San Marino i Albanii. W końcu „Lewy” się odblokował i dwukrotnie ugodził na wyjeździe Andorę. Możemy być spokojni, że złość sportowa, jaka wezbrała w nim podczas tournée Barcy po USA, eksploduje we właściwym momencie.