Władysław Kozakiewicz: Nie każę Piotrowi Liskowi kończyć kariery, ale wiem o czym mówię

Przemysław IwańczykInne
Władysław Kozakiewicz: Nie każę Piotrowi Liskowi kończyć kariery, ale wiem o czym mówię
fot. PAP
Piotr Lisek

- Nie można tłumaczyć się, że mi nie wyszło, jeśli skacze się w mistrzostwach świata 70 cm niżej niż rekordzista świata oraz pół metra niżej od własnego rekordu życiowego. To jest przepaść. Poprzez swoją wypowiedź nie namawiałem Liska, by zakończył karierę, zauważyłem jedynie, że mijają dwa lata, odkąd Piotr nie może osiągnąć swoich najlepszych wysokości - powiedział Władysław Kozakiewicz, złoty medalista olimpijski, prognozując, co wydarzy się na sobotnim mityngu Diamentowej Ligi w Chorzowie.

Przemysław Iwańczyk: Nim zapytam o potencjalny przebieg rywalizacji w Memoriale Kamili Skolimowskiej, który po raz pierwszy zyskał rangę Diamentowej Ligi, poproszę Cię o Twoje wspomnienie naszej nieodżałowanej młociarki.


Władysław Kozakiewicz: Niestety, nie miałem okazji poznać Kamili, kiedy rozwijała się i odnosiła sukcesy, mieszkałem już w Niemczech. Znamy się oczywiście z ojcem Kamili i bardzo dobrze wspominam nawet te krótkie chwile spędzone razem. Najczęściej zdarza się to przy okazji bolesnej rocznicy śmierci Kamili.


Skolimowska zdobywała olimpijskie złoto w Sydney, równo 20 lat po tym, kiedy Ty sięgnąłeś po triumf w tej imprezie w Moskwie.


Tym bardziej się cieszę. Śledzę historię, zdaję sobie z niej sprawię.


Jesteś zaskoczony, że Chorzów dostał organizację mityngu w randze Diamond League.


Nie, bo to europejski mityng, a teraz większość najważniejszych imprez odbywa się na naszym kontynencie. Staliśmy się naprawdę mocni, nasi przedstawiciele rządzą w poszczególnych konkurencjach, tym samym przesunęliśmy się na czołowe lokaty w kolejce po organizację imprez. Chorzów zawsze był miejscem, gdzie rozgrywano ciekawe zawody. W tej chwili to świetny stadion i należy z tego korzystać.


Sobotnia impreza odbędzie się kilkanaście dni po zakończonych w amerykańskim Eugene mistrzostwach świata. Swój udział zapowiedziało 19 mistrzów, w sumie kilkudziesięciu medalistów. To gwarancja świetnych wyników?


Diamentowa Liga sama w sobie daje taką gwarancję. To szczyt lekkoatletyki poza mistrzowskimi imprezami. Występują sami najlepsi, każdy chce tam startować, daje to okazję na dobre rezultaty i oczywiście pieniądze.


Armand Duplantis, znakomity tyczkach, rekordzista świata, który hulnął po 6,21 m w Eugene jest największą gwiazdą tej imprezy. Spodziewasz się po nim kolejnego rekordu w Chorzowie?


Chciałbym. Niech pobija te rekordy cały czas. Potrzebuje do tego znakomitych warunków. Jeśli powieje mu w plecy, będzie miał okazję, weźmie wtedy twardszą tyczkę i nigdy nic nie wiadomo. Oglądałem jego rekordowy skok w USA, oczy wychodziły mi z orbit, bo leciał w górę nie chcąc się zatrzymać. Nie szurał po poprzeczce, a skoczył z dużym przewyższeniem. Wyglądało to na luz charakterystyczny dla skoku na 5,50 m. Kiedy sięgałem w Moskwie po złoto, skoczyłem 5,78 m, pobiłem rekord świata, ale mój zapas na poprzeczką wynosił może dwa, trzy centymetry. Więc Duplantis jest wspaniały, będzie skakał coraz wyżej. A że każdy rekord to kasa, można spodziewać się dodawania po centymetrze.


Jak Siergej Bubka...


Nie ma w tym nic złego, choć gdzieś padła propozycja, by ustanowić bonus za każdy centymetr dołożony do rekordu globu. Jeśli pobijasz go o 10 cm, dostajesz nagrodę razy dziesięć. Choć pewnie publiczność wolałaby częściej być świadkiem takich wydarzeń niż tylko raz a porządnie.


Chorzów to także wielu startujących Polaków, także tyczkarzy. Bardzo krytycznie oceniłeś ostatnio występ Piotra Liska w mistrzostwach świata, generalnie stanie polskiego skoku o tyczce. Podtrzymujesz to, co powiedziałeś?


Podtrzymuję to zdecydowanie, choć może nie do końca zostałem właściwie zrozumiany. Nie można tłumaczyć się, że mi nie wyszło, jeśli skacze się w mistrzostwach świata 70 cm - co pragnę podkreślić - niżej niż rekordzista świata oraz pół metra niżej od własnego rekordu życiowego. To jest przepaść. Poprzez swoją wypowiedź nie namawiałem Liska, by zakończył karierę, zauważyłem jedynie, że mijają dwa lata, odkąd Piotr nie może osiągnąć swoich najlepszych wysokości. To wszystko oznacza, że skacze na razie na średnim europejskim poziomie. Jego tłumaczenie dotyczy jednych zawodów, które mu nie wyszły. Ale nie wyszło mu więcej. To jego problem, także finansowy, bo skacząc na takim poziomie nie będzie zarabiał dobrych pieniędzy. Poza tym będzie średniakiem, tłem dla najlepszych skaczących w okolicach 6 m. Nie było w mojej wypowiedzi złośliwości, powiedziałem to z własnego doświadczenia, jak trudne jest pogodzenie się z takim stanem rzeczy. Jest jednak mała różnica. Kiedy przychodził Bubka, to nie oddałem pola całkowicie i wszystkim, pozostałem tym drugim. Wyprzedził mnie o kilkanaście centymetrów, ale ja wciąż pozostawałem w okolicy swojej życiówki. Wtedy można powiedzieć, że trzyma się poziom. Jeśli Piotr będzie skakał w okolicy 5,96 m, cały świat będzie chciał mieć go na zawodach. Taka była moja myśl w tej wypowiedzi. Lata lecą, Piotrowi będzie coraz trudniej.


Lisek odpowiedział: "Przykro mi, jak ktoś się wypowiada nie wiedząc, jak wyglądały przygotowania i realia wysokiego skakania. Bardzo lubię Władka, jest piękną ikoną wspaniałej historii, którą piszemy za pomocą sportu, szkoda że po porostu nie wie, o czym mówi, nie wszystko widać przez ekran TV, tyczki"...


Ja to wszystko przeżyłem i też mogę powiedzieć, że Piotr nie wie, co mówi. Nie chcę, by traktował mnie jak mistrza, ale z piedestału złotego medalisty igrzysk i kilkukrotnego rekordzisty świata, przez dekadę najlepszego tyczkarza ma prawo do własnego zdania. Po mnie był Bubka mając jeszcze dłuższą passę. Wiem, o czym mówię. Kiedy byłem czwarty, piąty czy szósty, powiedziałem "dziękuję bardzo". Już stojąc na rozbiegu odczuwałem ból, nie było sensu ciągnąć tego dalej, a miałem 37 lat.


Celebrujesz rocznicę olimpijskiego złota i rekordu świata? W sobotę przypadała już 42.


Ktoś mnie właśnie o to pytał. Naprawdę nie czekam na ten dzień, nie otwieram szampana. Zapominam, tak jak zapomniałem o imieninach żony, co dotknęło mnie to znacznie bardziej.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie