Cezary Kowalski: Carlitos, czyli drybling pomiędzy odgrzewanym kotletem a zbawcą
Carlitos w Legii Warszawa! Dziesiąty zespół w tabeli ubiegłego sezonu pochwalił się, ze pozyskał napastnika, którego trzy lata temu sprzedano, bo nie było dla niego miejsca. Forsowano wówczas Sandro Kulenovica, za którego można było uzyskać większą kwotę. Carlitos nie wszedł na murawę w decydującym o braku awansu do Ligi Europy starciu z Rangers. I to przesądziło o jego odejściu. Dziś, dokładnie po trzech latach, Hiszpan ma już 32 na karku i jest przedstawiany jako zbawca.
To paradoks, ale może nim być... Zanim podpisano kontrakt z Hiszpanem gra Legii bazowała na ciekawej linii pomocy. Udawało się nawet wygrywać z Piastem i Widzewem bez klasycznego napastnika i można się było zastanawiać, czy to przypadkiem nie jest jakieś rozwiązanie. Skoro młody Rosołek to jeszcze nie ten rozmiar kapelusza, ale Kramer, którego pozyskano z Zurichu okazał się być zawodnikiem poważnie kontuzjowanym i nie wiadomo kiedy zagra. Według fachowców takie próby, z Mucim w roli fałszywego napastnika, mają rację bytu tylko doraźnie, a na taką grę mogą sobie pozwolić jedynie kluby z wybitnymi jednostkami w środku pola. Czyli raczej nie te polskie. Mimo obecności Wszołka, Kapustki, Charatina, Josue czy nowego Baku, dobry napastnik w Legii jest niezbędny.
ZOBACZ TAKŻE: AS Roma jest zainteresowana piłkarzem Legii Warszawa
Jeśli celem jest przywrócenie szans na walkę o odzyskanie mistrzowskiego tytułu, to taki ruch ma sens. Legia znalazła się w takim miejscu, że doraźne, nerwowe ruchy też mogą okazać się wartością. Co by nie mówić w polskich warunkach Carlitos był mocno wyróżniającym się napastnikiem, w Wiśle nawet królem strzelców ESA, w Legii też miał dobre momenty. Ostatnio w Panathinaikosie Ateny, czyli czwartej drużynie minionego sezonu ligi greckiej, strzelił dziesięć goli, choć w meczach pucharowych ze Slavią siedział na ławce rezerwowych. Serb Ivan Jovanović nie widział go w składzie, podobnie jak przed trzema laty w Legii jego rodak Aleksandar Vuković.
Skoro w polskiej ESA furorę robią nawet Hiszpanie przychodzący z trzeciej ligi, to Carlitos też może. Wszystko się zgadza, kibice się ucieszyli, napastnik skasuje 150 tysięcy złotych miesięcznie, pewnie coś tam pomoże...
Biorąc jednak pod uwagę ocenę strategii działania klubu z Warszawy, to wiele wskazuje na to, że takiej po prostu wciąż nie ma. Ot, bierzemy kogoś, kto wpadnie akurat w ręce. Łapiemy jakąś okazję albo zawodnika, którą taką okazją się po prostu wydaje.
Nie wierzę, że sekretariat techniczny od pół roku przygotowywał się na ściągniecie tego akurat zawodnika. Podobnego zdania jest była gwiazda Legii Dariusz Dziekanowski.
- Legia przed trzema laty nie chciała korzystać z Carlitosa. Był zbędny, pozbyto się go bez żalu. A teraz okazuje się, że takiego napastnika Legia właśnie szukała, że jest niezbędny. Pytam się, gdzie tu logika? - zastanawiał się "Dziekan" w rozmowie z Polsatsport.pl.
- Pamiętam jak będąc kiedyś w loży obok Dariusza Mioduskiego przekonywałem go, że powinni dawać więcej szans Carlitosowi, kiwał ze zrozumieniem głową, ale Legia robiła swoje. I dziś dyrektor Jacek Zieliński po pół roku swojej pracy w nowej roli był w stanie go przekonać? Że ten trzy lata starszy już zawodnik to jest właśnie to? - ironizował były reprezentant Polski i ekspert Polsatu Sport.
- Legia jest trochę jak Barcelona. Słyszę, że nie ma pieniędzy, że trzeba oszczędzać, że budżet się z zmniejszył. A tu hop, zadziałała jakaś dźwignia i znalazły się duże pieniądze na niechcianego wcześniej zawodnika. Dodajmy, że jest już grubo po trzydziestce i nie da się na nim dobrze zarobić. Czy chęć przywrócenia w ostatniej chwili do drużyny Pekharta czy teraz ściągnięcie Carlitosa, to jest efekt długofalowego działania działu skautingu czy pójście na łatwiznę, wzięcie chwilówki i nie zastanawianie się co będzie potem? - pytał retorycznie Dziekanowski.
I trafił w sedno tak, jak kiedyś trafiał do bramki przeciwników Legii. Jeśli Carlitos pomoże jednak w odzyskaniu tytułu i strzeli kilkanaście goli, nikt nie będzie pamiętał, o "chwilówce", a transfer zostanie uznany za genialny ruch. Gorzej, jeśli mający skłonności do konfliktów Hiszpan tego nie zrobi albo pokłóci się z kolejnym trenerem...
Przejdź na Polsatsport.pl