Tak wielkie gwiazdy debiutowały w Barcelonie. Jak na ich tle wygląda Robert Lewandowski?
Niemieckie media piszą o pechowym debiucie Roberta Lewandowskiego w Barcelonie. Polak w siedmiu poprzednich sezonach zawsze trafiał do siatki na inaugurację. Tym razem też to zrobił, ale bramka nie została uznana i Barca zremisowała z Rayo Vallecano (0:0). Nie tak wyobrażali sobie start ligi kibice Barcelony. A już na pewno oczekiwali czegoś więcej od napastnika, którego przyjście było transferem lata. Poprzeczka była ustawiona wysoko przez gwiazdy, które w przeszłości przychodziły do Barcelony.
Krótką historię debiutów wielkich gwiazd w Barcelonie trzeba rozpocząć od Johana Cruyffa. Z jego transferem były kłopot nawet większe od tych, jakie Katalończycy mieli z Bayernem Monachium w sprawie Roberta Lewandowskiego. Holenderska federacja robiła, co mogła, żeby utrudnić przenosiny Cruyffa z Ajaksu Amsterdam do Barcelony. Kluby dogadały się w sierpniu, ale zawodnik pierwszy mecz rozegrał dopiero pod koniec października (dokładnie 28.10.1973). Stało się to po interwencji Cruyffa, który przekonał macierzysty związek, że bez grania nie przygotuje się należycie do eliminacji do mistrzostw świata.
Cruyff strzela, bramkarz Granady patrzy z otwartymi ustami
Kiedy kibice dowiedzieli się o debiucie Cruyffa, to wpływy z biletów wzrosły w ciągu kilku godzin z dwóch do siedmiu milionów peset. Portal fcbarca.com wspominając pierwszy mecz Cruyffa, rywalem Barcy była Granada, pisze o wypełnionym po brzegi Camp Nou i pięknych golach wielkiego Holendra.
"W swoim debiucie Cruyff strzelił dwa gole. Pierwszy z nich dziś zostałby anulowany przez system VAR, ponieważ asystujący Marcial znajdował się na widocznej pozycji spalonej. Drugi gol był dziełem sztuki w wykonaniu Holendra. Po jego strzale z woleja lewą nogą bramkarz Granady Izcoa mógł jedynie patrzeć z otwartymi ustami, jak piłka wpada do siatki" - czytamy na fcbarca.com.
Barcelona wygrała 4:0, a tamto spotkanie określa się momentem, który na zawsze zmienił historię klubu. Drużyny z Cruyffem w składzie sięgnęła po tytuł po 14 latach przerwy. W debiutanckim sezonie Cruyffa Barca zanotowała serię 23 meczów bez porażki, odniosła też historyczne zwycięstwo 5:0 z Realem Madryt na Santiago Bernabeu. Na pewno nikt nie żałował 60 milionów peset (wersja oficjalna, bo nieoficjalnie Barca miała wyłożyć 150 milionów peset), jakie wydano na transfer Cruyffa.
Maradona z golem w debiucie, ale potem jest tylko gorzej
Diego Maradona nie zapisał w Barcelonie może jakiegoś szczególnie znaczącego rozdziału, ale tego zawodnika po prostu nie sposób pominąć. Bardzo szybko okrzyknięto go następcą Pele, nowym królem futbolu. Do Barcelony trafił po mundialu w Hiszpanii w 1982 roku. Mistrzostwa zaczął dobrze, strzelił nawet dwa gole, ale potem przyszedł kryzys. Jednak Barcelona i tak wyłożyła na jego zakup 3 miliony funtów, co wówczas było rekordową kwotą.
Barcelona mogła mieć Maradonę taniej. Zawodnik wpadł w oko łowcy talentów, który tak zachwycił się grą 16-latka, że zaczął namawiać Katalończyków na transfer. Klub nie chciał jednak wyłożyć 100 tysięcy dolarów. Kiedy Barcelona zmieniła zdanie, to kłopoty zaczęli piętrzyć rządzący Argentyną wojskowi. Wiceprezydent klubu pojechał na negocjacje z admirałem Lacostą, który powiedział mu, że odwołuje transfer, że Diego jest potrzebny w Argentynie do czasu aż ruszy mundial w Hiszpanii. Dopiero po mistrzostwach Maradona dostał zielone światło na wyjazd do Europy.
Po 20. minutach pierwszego meczu z Valencią strzela gola na 1:0, ale Barca ostatecznie przegrywa wyjazdowe spotkanie 1:2. Pierwszy sezon boski Diego kończy z 11 golami i 9 asystami. Wiele meczów pauzuje, bo wykryto u niego zapalanie wątroby. Poza tym popada w konflikt z trenerem Udo Lattkiem, który stawia na dyscyplinę, a Diego nie lubi się przemęczać na treningach. Bieganie nie jest jego ulubionym zajęciem. W Barcelonie są w nim jednak tak zakochani, że zmieniają trenera i zamiast Lattka biorą Cesara Luisa Menottiego, byłego selekcjonera Argentyny. Nawet zajęcia przekładają na późniejszą porę, żeby Maradona mógł się wyspać. Te specjalne względy nie przekładały się jednak na nic dobrego. Maradona czuł się tak wyjątkowo, że przed jednym ze spotkań rozważał pozostanie w szatni, bo nie podobał mu się kolor butów. Po dwóch sezonach w Barcelonie zmienił klimat na włoski. Dopiero w Napoli rozwinął na dobre skrzydła i stał się wielki.
Przejdź na Polsatsport.pl