Marek Papszun: Skandaliczne sędziowanie, trzeba być chyba ślepym
Trener Rakowa Częstochowa Marek Papszun nie gryzł się w język na konferencji prasowej po wygranej jego zespołu z faworyzowaną Slavią Praga 2:1 w czwartej rundzie eliminacji Ligi Konferencji. Praca sędziów w tym spotkaniu pozostawiała wiele do życzenia.
Papszun nie miał wątpliwości, że z wygranej nad drużyną ze stolicy Czech należy być zadowolonym, ale podkreślił, że wynik mógł być o wiele wyższy. Pracujący od 2016 roku w Częstochowie trener na początku konferencji skupił się jednak na pracy trójki arbitrów.
- Mogę być tylko dumny ze swojej drużyny, szczególnie biorąc pod uwagę skandaliczne sędziowanie. Dwa rzuty karne, dwie sytuacje sam na sam wstrzymane. Spalony, nie wiem, trzeba być chyba ślepym, żeby nie zauważyć, że była mijanka. Duży wpływ na wynik swoimi dużymi błędami miał sędzia. Dlatego właśnie szacunek dla nas, że z mocnym rywalem potrafiliśmy długimi fragmentami dominować - narzekał.
ZOBACZ TAKŻE: Marek Papszun był bliski zwolnienia?
Trener nie krył również, że wynik 2:1 to najmniejszy wymiar kary, ponieważ Raków Częstochowa miał jeszcze kilka klarownych sytuacji do zdobycia kolejnych goli.
- Trochę jesteśmy niezadowoleni, bo uważam, że za małą zaliczkę wypracowaliśmy. Na pewno czeka nas bardzo trudny mecz w Pradze i najbardziej na ten moment obawiam się sędziowania, a nie przeciwnika - przyznał.
Papszun wypowiedział się również na temat braku wideo weryfikacji na tym poziomie rozgrywek.
- Dla mnie to jest trochę niepojęte. Delegat do ostatniej chwili ma jakieś zastrzeżenia, żeby się mecze odbyły, bo wejście jest za 20 centymetrów za małe, a nie ma VAR. To jest przecież absurdem. Nie w tą stronę to wszystko idzie. Przyjeżdża jeden delegat i nie ma zastrzeżeń, a przyjeżdża inny i nie wiem czego chce się tu doszukać - zauważył.
Przejdź na Polsatsport.pl