Anna Kiełbasińska: Po biegu nie chciałam niczego żałować
Anna Kiełbasińska wywalczyła w środę brązowy medal mistrzostw Europy w biegu na 400 metrów. Polka popisała się kapitalnym finiszem i na ostatnich metrach udanie zaatakowała podium. Po ogromnym sukcesie 32-latka nie mogła powstrzymać emocji.
- Cały dzień próbowałam sobie przypomnieć co się działo w moim życiu przez ostatnie 18 lat. Co się działo przede wszystkim przez ostatnie 2 lata. Wszystko po to, by uświadomić sobie po co tu jestem i nie dać się ponieść emocjom, stresowi czy tremie. Nieraz ta strona mentalna potrafi naprawdę dużo zepsuć - powiedziała po biegu Kiełbasińska.
ZOBACZ TAKŻE: Aleksandra Mirosław: Rekordy świata się zmieniają, tytuł zostaje na całe życie
Pochodząca z Warszawy sprinterka opowiedziała pokrótce jak z jej perspektywy przebiegał finałowy bieg.
- O Jezu... Gdzie ja byłam w ogóle po wyjściu z wirażu, matko boska. Czułam, że jestem daleko. Na ostatnich metrach po prostu powtarzałam sobie "dasz radę, dasz radę, dasz radę". Myślę, że zorientowałam się, że jestem gdzieś na piątej pozycji i chyba złapałam lekką panikę. Wiedziałam, że nie tak miało być, że musiałam gdzieś coś "przespać", że przecież to jest niemożliwe, żeby dziewczyny poszły aż tak szybko - zrelacjonowała reprezentantka Polski.
- Mega ważne było dla mnie żeby po tym biegu niczego nie żałować. Z trenerem przed biegiem mówiliśmy do siebie "no regrets". Dziewczyny były już daleko, ale poczułam, że mam jeszcze te siły w nogach i aż do ostatniego milimetra na bieżni powtarzałam sobie, że dam radę - jak mantrę w głowie. I udało się - powiedziała szczęśliwa biegaczka.
Czy wszystko poszło zgodnie z planem 32-latki i jej sztabu szkoleniowego? Jak się okazuje, nie do końca.
- Na pewno nie był to bieg rozegrany tak jak planowaliśmy. Jako sprinterka miałam go rozpocząć szybko. Nie powiem Wam co się stało, bo sama nie wiem. Trener pewnie jest zły, ale jak jest medal, to co tu oceniać - zaśmiała się polska zawodniczka.
- Jeszcze muszę usiąść na spokojnie, bo na razie to mam taki kocioł w głowie, mroczki przed oczami... W ogóle nie wiem co się dzieje. Uwielbiam ten moment kiedy wracam do pokoju, siadam na łóżku i dopiero wtedy do mnie dochodzi co się wydarzyło. Trzeba teraz wszystko załatwić. Jeszcze kontrola antydopingowa, jakąś regenerację trzeba zrobić, zjeść kolację. Nawet w zasadzie nie wiem kiedy jest dekoracja. Jutro? To odpocznę w takim razie. Naprawdę musze ochłonąć - zakończyła wicemistrzyni olimpijska.
Całość rozmowy w załączonym materiale wideo.
Przejdź na Polsatsport.pl