Michał Białoński: Rozchwiana emocjonalnie Wisła
Pomimo niespodziewanej piątkowej porażki w Głogowie z Chrobrym, Wisła Kraków pozostała liderem Fortuna 1. Ligi. Warto się jednak przyjrzeć rozchwianiu emocjonalnemu kilku jej piłkarzy, na czele z Luisem Fernandezem, który z założenia ma być jednym z liderów zespołu w walce o powrót do Ekstraklasy – pisze dziennikarz Interii Michał Białoński.
Podopieczni Jerzego Brzęczka zanotowali dwie wyjazdowe porażki z rzędu i obydwa spotkania były do siebie bliźniaczo podobne. Najpierw w Tychach, w starciu z GKS-em, w pierwszej połowie byli wyraźnie lepsi, objęli prowadzenie, po bramce z rzutu karnego Luisa Fernandeza, a później gol wyrównujący spowodował, że odcięło im prąd. W drugiej połowie gospodarze łatwo przejęli kontrolę nad wydarzeniami i wygrali 3-1.
Ten scenariusz powtórzył się trzy dni temu w Głogowie. Wisła zaczęła pewnie, jak zespół z innej ligi, swą przewagę udokumentowała pięknym golem Angela Rodado i kolejne trafienia zdawały się być dla niej kwestią czasu. Tymczasem niemały „numer” wyciął swemu zespołowi Fernandez, który dopuścił się samosądu, kopnął rywala, za co został wykluczony z gry.
Oczywiście, sprawiedliwiej by było, gdyby arbiter Dominik Sulikowski usunął też Pawła Tupaja z Chrobrego, gdyż to on celowo nadepnął na wiślaka. Po meczu sędzia przyznał się do błędu i przeprosił wiślaków, tłumacząc, że w analizie VAR skoncentrował się tylko na wybryku Fernandeza.
Problem Hiszpana polega na tym, że zupełnie nie wyciąga wniosków. Po kwietniowym meczu z Wisłą Płock zaatakował rywala, popychając go w twarz, za co został zawieszony do końca sezonu. W ten sposób broniąca się dramatycznie przed degradacją Wisła Kraków straciła jednego z ważniejszych dla ofensywy piłkarzy. Teraz Luisowi Fernandezowi grozi również zawieszenie co najmniej na trzy mecze. Trener Brzęczek zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji wobec nieodpowiedzialnego piłkarza. Ja się jednak zastanawiam, czy tu bardziej nie jest potrzebna porada psychologiczna, a wiślacy mają przecież w sztabie doświadczonego fachowca – Damiana Salwina, który powinien wytłumaczyć Hiszpanowi, jak rozładować złe emocje. Kopanie nogą przeciwnika nie rozwiązuje ich, tylko piętrzy problemy.
Grając w „dziesiątkę” Wisła kompletnie się rozkleiła, dawała się spychać w pole karne przeciętnemu kadrowo rywalowi. Drużyna zapomniała o wskazówkach trenera Brzęczka z przerwy, by bronić się nieco wyżej i przede wszystkim utrzymywać się przy piłce. Zamiast tego była panika i straty na własne życzenie.
Zawiódł też drugi spośród liderów Ivan Jelić Balta, który niezdarnym zagraniem ręką podarował gospodarzom rzut karny. „Jedenastka” została zamieniona przez Mateusza Machaja na bramkę wyrównującą. Piłka leciała w szesnastkę Wisły tak długo, że można było schować tę rękę, bądź przykleić ją do korpusu, by sędziowie nie mieli argumentu do odgwizdania „jedenastki”.
ZOBACZ TAKŻE: Arka Gdynia lepsza od grającego w osłabieniu GKS-u Katowice
W miniony weekend Miedź Legnica pokazała na tle Lechii Gdańsk, że grając w liczebnym osłabieniu można nie tylko skutecznie się bronić, ale też strzelać bramki, a – przede wszystkim – można wygrać mecz.
Piłkarze Wisły po stracie Fernandeza wyglądali jak skazańcy, pogodzeni z losem i nie tłumaczy ich wielce kontrowersyjny drugi karny, po którym Chrobry zdobył zwycięskiego gola. Jeśli przez większość czasu pozwalasz się zamykać we własnym polu karnym, musisz się liczyć z ryzykiem, że sędzia dopatrzy się rzutu karnego, choć jedna z powtórek rozwiała wątpliwości – Joseph Colley wybił piłkę. Sędziowie najwyraźniej mieli inne ujęcia na wozie VAR, a sam sędzia Sulikowski postanowił nie oglądać powtórki i drugi karny dla Chrobrego został utrzymany.
Najważniejsze, że w odróżnieniu od końcówki ubiegłego sezonu, Wisła przyczyn porażki nie dopatruje się w błędach sędziowskich.
- Nie do końca byliśmy odpowiedzialni w sytuacjach, po których były rzuty karne. Zabrakło nam wyrachowania i cwaniactwa, przez co w tym meczu nie zdobyliśmy punktów – podkreślał trener Brzęczek.
Oczywiście, po degradacji Wisła ma kłopoty finansowe i nie stać jej na utrzymywanie szerokiej kadry z wartościowymi zmiennikami. W Głogowie było widać te problemy na lewej obronie. Z powodu choroby wypadł nominalny lewy obrońca Krystian Wachowiak, a 20-letni Jakub Niewiadomski robił co mógł zastępując kolegę, ale nie zmieniło to faktu, że w drugiej połowie jego stroną Chrobry wjeżdżał jak autostradą.
Z powodów finansowych Wisła pozbyła się solidnego stopera Adiego Mehremicia, a zastąpi go o połowę tańszym w utrzymaniu Borisem Molrenisem, który ma za sobą 20 występów w drugiej lidze francuskiej, w FC Sochaux. Tak krawiec kraje, jak mu materii staje.
To doprawdy cud, że przy obecnych finansach krakowianie złowili Angela Rodado, który był zmiennikiem w Segunda Division, w barwach UD Ibiza, ale w Fortuna 1. Lidze może być gwiazdą.
Dwie wyjazdowe porażki z rzędu Wisły powodują, że kibice Fortuna 1. Ligi nie będą narzekać na nudę. Na górze tabeli jest ścisk. Zawiedli też inni faworyci – ŁKS (porażka z Chojniczakną), Zagłębie Sosnowiec (remis z Puszczą), a zwłaszcza Podbeskidzie, które przegrało 0-5 ze Stalą Rzeszów. W ten sposób, pomimo porażki w Głogowie, Wisła Kraków obroniła pozycję lidera, ale w 1. Lidze czeka na nią jeszcze sporo niebezpieczeństw.