Ekstraliga rugby. Orkan znów lepszy od Ogniwa. Czy będą wykluczenia?
Druga kolejka Ekstraligi rugby przyniosła starcie mistrza z wicemistrzem Polski. W Sochaczewie, przy komplecie publiczności, broniący tytułu Orkan pokonał sopockie Ogniwo 18:13. Niesamowity bój stoczyli w Krakowie rugbiści Juvenii i Lechii. Wynik rozstrzygnął się w ostatniej akcji meczu.
Mecz Orkan Sochaczew – Ogniwo Sopot odbył się niemal równo dwa miesiące po finale poprzedniego sezonu. 26 czerwca w Trójmieście Orkan pokonał 17:16 Ogniwo i pierwszy razu w 51-letniej historii klubu został mistrzem Polski. Sopocianie – 11-krotni złoci medaliści krajowej rywalizacji, do dziś nie mogą przeżyć tej porażki. Do sezonu przystąpili pod hasłem odzyskania tytułu.
Orkan – jak na mistrza przystało, nie tylko chce bronić złota, ale chce go bronić na własnym terenie. By mieć prawo organizacji finału na swoim stadionie trzeba wygrać sezon zasadniczy. I to jest cel, jaki postawili przed sobą zawodnicy i działacze sochaczewskiej drużyny. Cel niezwykle trudny, bo każda porażka może ten plan zniweczyć.
Przed sezonem w obu ekipach doszło do kilku zmian. Ogniwo straciło Wiaana Griebenowa, który wyjechał do Szkocji, wciąż tajemniczą sprawą jest zniknięcie z boisk Ekstraligi rugby reprezentanta Polski Radosława Bysewskiego. Do Gruzji wrócił Irlaki Tsivtsivadze. Na kontrakt w zawodowej lidze liczy też Michał Haznar, pochodzący z Namibii reprezentant Polski, który w poprzednim sezonie wspierał, wówczas jeszcze mistrzów Polski. Do zdrowie nie wrócił też, tym razem borykający się z kontuzją kolana – lider drużyny Piotr Zeszutek.
W Orkanie w porównaniu z meczem finałowym nie było grającego w pierwszej linii Reehana Baumana (został w RPA, klub nie odnowił z nim kontraktu), środkowego ataku Artura Fursenki (wrócił do Juvenii Kraków), Jakuba Budnika (tydzień temu się ożenił i na razie zawiesił treningi) oraz Edwina Jansena, który również zmienił stan cywilny i postanowił, co najmniej na pół roku, zostać w RPA. Nie gra też – przynajmniej na razie Jakub Młyńczak, na co dzień żołnierz zawodowy, który ma obecnie dużo obowiązków służbowych i nie jest w stanie dzielić ich z treningami i meczami. Do Polski nie wrócił też Danco Burger, który wprawdzie w finale nie grał, ale przez cały sezon był ważną postacią Orkana. Położył punkty m.in. w wygranym, wiosennym spotkaniu sochaczewian w Sopocie.
Ogniwo pozyskało trzech nowych graczy. Środkowego ataku Adriana toko Seerane, który pochodzi z RPA, a ostatni sezon spędził w Master Pharm Łódź. Z Ukrainy do Sopotu, tuż przed meczem z Orkanem, przyjechał też były gracz Ogniwa, a wcześniej Lechii i Juvenii Konstiantyn Bezverhyi. Z Wysp Brytyjskich dotarł inny zawodnik młyna – Ed Krawiecki. Obaj nie są Polakami, ale grali dla naszej reprezentacji, co oznacza, że nie są liczeni w limicie obcokrajowców, jaki obowiązuje w Ekstralidze, a wynosi pięciu zawodników w 23-osobowym protokole meczowym.
Ogniwo od lat wykorzystuje ten przepis, a także zasadę, że po 36-miesiącach pobytu w Polsce, zawodnik za zagranicy, może być traktowany jako „krajowy” i też nie wchodzi do limitu. Efekt jest taki, że na mecz z Orkanem w pierwszej 15-tce sopockiej drużyny wybiegło aż dziewięciu zagranicznych zawodników, a w 23-trójce było ich w sumie dziesięciu. Mocno kłóci się to z deklaracjami jakie w mediach wygłasza trener Ogniwa Karol Czyż, który twierdzi, że jest za limitem trzech obcokrajowców w każdej drużynie.
Najlepiej z nowych sopockich graczy zaprezentował się Bezverhyi, który może być prawdziwym motorem napędowym Ogniwa. W meczu z Orkanem szarpał, przerywał linie obrony, robił różnicę. Zanotował też jednak faul, który może go kosztować nawet kilka tygodni przerwy, oczywiście, jeśli za sprawę weźmie się Komisja Gier i Dysypliny. Już na samym początku meczu zaatakował głową skrzydłowego Orkana – Bartłomieja Sadowskiego. Oczywiście przy szarży, ale obecnie taki rodzaj szarży, to jedno z największych „przestępstw” w rugbowym świecie i nie ma znaczenia, że sędzia puścił płazem faul w czasie meczu. W rugby można karać zawodników na podstawie zapisu wideo, a spotkanie w Sochaczewie było transmitowane.
W Orkanie na razie jest tylko jeden nowy zawodnik – reprezentant Polski, Krystian Olejek, który do Sochaczewa przeniósł się z Pogoni Awenta Siedlce. Stanowi on solidne wzmocnienie formacji młyna. Działacze mistrza Polski ściągnęli już do siebie byłego reprezentanta Argentyny – Nicolasa Coronela, który może grać na środku ataku lub w obronie, ale nie ma jeszcze tzw. listu czystości z włoskiej federacji, w której przez ostatnie lata był zarejestrowany jako gracz m.in. Rovigo (mistrz Italii) i Lazio Rzym. List ma być wystawiony w poniedziałek, co oznacza, że dopiero wówczas Coronel będzie mógł być zarejestrowany w polskim systemie licencyjnym.
W poniedziałek do polskiej ambasady w RPA idzie z kolei po odbiór wizy Jonathan O’Neil – jeden z najlepszych zawodników trzeciej linii młyna ostatnich trzech sezonów w Ekstralidze. Do tej pory występował w Juvenii i Skrze. Teraz związał się z Orkanem.
O’Neil i Coronel mają być gotowi na kolejny wielki hit Ekstraligi – derby Mazowsza. Za dwa tygodnie Skra Warszawa podejmie Orkan i będzie to mecz o pierwsze miejsce w tabeli. Orkan, mimo że wygrał oba mecze tego sezonu, pierwszy z Posnanią aż 103:5, jest drugi za Skrą. Warszawiacy też wygrali dwa mecze, ale oba z tzw. bonusem ofensywnym za co najmniej cztery przyłożenia. W pierwszej kolejce pokonali 28:12 Juvenię Kraków, teraz wygrali w Siedlcach z przeżywającą ogromne problemy Pogonią Awenta 47:7.
Orkan z Ogniwem wygrał „tylko” 18:13, ale jest to niezwykle cenne zwycięstwo, bo mecz był bardzo wyrównany i obie ekipy mogły zwyciężyć. Ogniwo miało przewagę w młynie dyktowanym. Orkan włożył w spotkanie chyba więcej serca i miał skuteczniejszego kopacza – Petera Steenkampa. Nambijczyk – najlepiej punktujący zawodnik poprzedniego sezonu – trafił sześć z siedmiu rzutów karnych, jakie wykonywał i zdobył wszystkie 18 punktów dla swojej drużyny.
Kopacz Ogniwa Wojciech Piotrowicz nie był tak skuteczny. Wprawdzie sopocianie zdobyli jedno przyłożenie, ale na więcej już ich nie było stać. Zwycięstwo Orkana to bardzo ważny, ale tylko pierwszy krok do realizacji celu sochaczewian – gry w finale u siebie.
- Mecz nie był ładny. Ogniwo miało chyba więcej lepszych, składnych akcji, częściej przeważało – ocenia dyrektor sportowy Master Pharm. – Orkan pokazał za to, że zasłużenie został mistrzem Polski no i miał swoją publiczność. Na sochaczewskiej „Maracanie” atmosfera do rugby jest naprawdę świetna – dodaje Żórawski, którego zespół pokonał w sobotę Posnanię w Poznaniu – 51:5.
- Jeszcze nie gramy dobrze, brakuje nam płynności, ale rozkręcamy się. Z meczu na mecz będzie lepiej – zapowiada Żórawski. Master Pharm w ostatnim sezonie zajął dopiero szóste miejsce, a wcześniej przez kilka lat nie schodził poniżej drugiego. W tym sezonie łodzianie znów chcą walczyć o medale.
- Chcieliśmy tym meczem podziękować kibicom za to, że w liczbie kilkuset pojechali na finał do Sopotu. Ich doping niesie nas niesamowicie. Nie mogliśmy przegrać tego rewanżu z Ogniwem. Drużyna pokazała niesamowity charakter - mówi kapitan Orkana, Dawid Plichta, który rozegrał kolejny już w swej karierze mecz przeciwko bratu Mateuszowi, grającemu na tej samej pozycji w zespole Ogniwa. Po meczu obaj wręczyli prezent swoim rodzicom, którzy jak zwykle byli na trybunach, a w dniu spotkania mieli rocznicę ślubu.
- Orkan nie pokazał w tym meczu swojej szybkiej gry, ale miał skutecznego kopacza. Ogniwo nie wykorzystało swoich szans – ocenia trener warszawskiej Skry, Łukasz Nowasz. – Generalnie widać we wszystkich spotkaniach, że drużyny nie miały czasu na sparingi. Zresztą jak mogły go mieć, jeśli cztery tygodnie przed startem ligi nie było nawet kalendarza rozgrywek – dodaje szkoleniowiec trzeciej drużyny poprzedniego sezonu.
Zespół prowadzony przez niego jako jedyny ma 10 punktów. Orkan z dziewięcioma punktami i najlepszym bilansem małych punktów jest drugi. Tyle samo dużych punktów co sochaczewianie – dziewięć – ma gdańska Lechia, która w niedzielę, dosłownie w ostatniej akcji meczu, przeważyła szalę na swoją korzyść w meczu z Juvenią w Krakowie. Lwy pokonały Smoki 17:16.
Zespół spod Wawelu po raz drugi z rzędu zagrał naprawdę dobrze i po raz drugi przegrał. O ile tydzień temu w Warszawie, Skra była po prostu lepsza w drugiej połowie, o tyle w ten weekend Lechia chyba miała więcej szczęścia. Nie bez znaczenie było wielkie doświaczenie liderów trójmiejskiej drużyny.
W gdańskiej ekipie pokazali się też nowi zawodnicy i widać, że będą to realne wzmocnienia. Zwłaszcza grający na pozycji wiązacza Africa Dillon kilka razy łamał linię krakowskiej obrony. To samo można powiedzieć o „ósemce” z Krakowa – Nambijczyku Peterze Diergaardtcie, który zaliczył drugi świetny występ w barwach Juvenii, ale w końcówce doznał kontuzji, która może być groźna. Padł jak rażony piorunem, biegnąć z piłką, przez nikogo nie atakowany, co może oznaczać zerwanie lub naderwanie któregoś z dużych, ważnych mięśni.
Być może gdyby Juvenia nie straciła swego lidera, nie przegrałby tego meczu. Z drugiej strony trzeba podkreślić i pochwalić niesamowitą konsekwencję Lechii, która gra coraz lepiej i nowocześniej. Drugą młodość przeżywa autor finałowego przyłożenia Michał Krużycki, który po dwóch kolejkach ma na koncie już trzy punktowe akcje.
Na dole tabeli Posnania i Pogoń, które będą walczyć między sobą o utrzymanie. Lepiej prezentuje się na razie Pogoń. Gdyńska Arka też wciąż bez zwycięstwa, ale w meczu z faworyzowanymi Edach Budowlanymi Lublin podopieczni Dariusza Komisarczuka zaprezentowali się o niego lepiej, niż tydzień temu w przegranych 10:45 derbach Trójmiasta z Lechią. Po meczu z Gdyni, który goście wygrali 17:6 pojawia się pytanie, czy to Arka jest jednak tak mocna, czy zespół z Lublina nie będzie jednak kandydatem do medalu. A może tylko niesamowity upał i gra na sztucznej murawie, która przy takiej pogodzie staje się piekielnym miejscem, sprawiły, że Edach nie rozwinął swojej gry?
- Na dziś jest jeszcze wiele takich znaków zapytania. Przerwa letnia była bardzo krótka, trwała zaledwie sześć tygodni. Do pełnego wyklarowania się sytuacji w tabeli trzeba poczekać jeszcze dwie, trzy kolejki. Na razie jest pewne, że Orkan i Ogniwo to kandydaci do złota. Czy ktoś jeszcze? Wszyscy mówią o Skrze. Przekonamy już za dwa tygodnie. Mistrz Polski jedzie do Warszawy na derby Mazowsza. To mecz, który wiele wyjaśni – ocenia legenda polskiego rugby, były trener i Skry i Orkana, obecnie komentator telewizyjny Andrzej Kopyt.
Ekstraliga rugby. II kolejka
Awenta Pogoń Siedlce v Up Fitness Skra Warszawa 7:47 (7:26)
Pogoń: Eduard Vertyletski 5 (P), Mamuka Chanchibadze 2 (pd).
Skra: Paul Walters 22 (2P, 6pd), Bercho Botha 5 (P), Daniel Gdula 5 (P), Violeti Kolo 5 (P), Martin Mangogo 5 (P), Michał Mirosz 5 (P).
KS Posnania Poznań v Master Pharm Rugby Łódź 5:51 (0:22)
Posniania: Michał Hebda 5 (P).
Master Pharm: Patryk Chain 18 (P, 4pd, K), Witalij Kramarenko 15 (3P), Polomea Kata Finau 10 (2P), Krystian Pogorzelski 5 (P), Łukasz Chain 5 (P).
RC Arka Gdynia v Edach Budowlani Lublin 6:17 (6:11)
Arka: Dawid Banaszek 6 (2K).
Budowlani: Gerhardus Pretorius 12 (4K), Piotr Wiśniewski 5 (P).
Żółte kartki: Oskar Zypper, Paweł Grzenkowicz (obaj Arka).
RC Orkan Sochaczew v MKS Ogniwo Sopot 18:13 (6:10)
Orkan: Pieter Willem Steenkamp 18 (6pd).
Ogniwo: Wojciech Piotrowicz 8 (pd, 2K), Kacper Drewczyński 5 (P).
Żółte kartki: Andre Meyer (Orkan), Wojciech Piotrowicz (Ogniwo)
RzKS Juvenia Kraków – RC Lechia Gdańsk 16:17 (8:0)
Juvenia: Riaan van Zyl 11 (P, 2K), Artur Fursenko 5 (P).
Lechia: Paweł Boczulak 7 (2pd, K), Michał Krużycki 5 (P), Marek Płonka Jr 5 (P).