Po wyczynach polskich triathlonistów. Ludzie z żelaza pracowali na to latami
Triathlonowy wyczyn dziesięciokrotnego dystansu Iron Mana zdominowała potyczka słowna między Robertem Karasiem a Adrianem Kosterą. Prawie wcale nie wybrzmiał przy tym wątek związany ze zdrowiem ludzi porywających się na takie wyzwanie. Gdzie w tym wszystkim bohaterstwo i wyczyn, a gdzie zdrowy rozsądek i troska o własne zdrowie.
Dziesięciokrotny dystans Iron Mana to 38 km pływania, 1800 przejechanych rowerem kilometrów i aż 422 km dystansu do przebiegnięcia. W zawodach w zawodach Swiss Ultra Triathlon wystartowało trzech Polaków, faworytem był Robert Karaś, który nie ukończył zawodów schodząc z trasy trzeciej konkurencji z powodu kontuzji. Miejsce na podium wywalczył Adrian Kostera, który do ukończenia ultratriatlonu potrzebował 189 godzin, 55 minut i 20 sekund. Przybycie na metę nie oznaczało jednak koniec emocji, bo obaj wspomniani Polacy wymienili w mediach społecznościowych „uprzejmości”. Nie chodzi teraz o to, by je przytaczać, zastanawiające jest jednak, jak niewielu ekspertów pochyliło się nad zdrowotnym aspektem takiego wyczynu. O to, gdzie istnieje granica zdrowego uprawiania sportu, a gdzie zaczyna się degradacja organizmu, zapytaliśmy fizjologa sportu, dr Piotra Żmijewskiego.
Przemysław Iwańczyk: Z podziwem patrzy pan na wyczyn polskich triathlonistów w Szwajcarii, czy też jako lekarzowi zapala się panu czerwona lampka, że to wyzwania, które szkodzą organizmowi?
Piotr Żmijewski: Patrzę na ten wyczyny, tak jak na inne wyczyny Roberta Karasia, który jest rekordzistą świata na pięciokrotnym Iron Manie, z dużym podziwem. Sam byłem sportowcem, dziś pracuję jako fizjolog sportu i mogę wprost nazywać to wielkim wyczynem nieosiągalnym dla przeciętnego człowieka. To imponujące.
Są to niezwykle trudne zawody, uczestnicy rywalizują nie tylko między sobą, a przede wszystkim z sobą samymi. To walka ze słabościami, nie ukończy taki zawodów nikt, kto nie ma predyspozycji, także tych genetycznych. Pamiętajmy, że za takimi zawodami stoją wieloletnie treningi. Potrzebne jest również doświadczenie związane ze strategią pokonywania takich odległości. Mówimy nie tylko o odpowiednim rozłożeniu sił, ale także nawodnieniu, zapewnieniu sobie źródeł energii. To także wyczyn z punktu widzenia odporności psychologicznej. Samo przebycie 38 km w wodzie czy 1800 km na rowerze, a później jeszcze bieganie, to niewyobrażalny dystans. Przypomnijmy, że kiedy Karaś rozpoczynał bieg, drugi uczestnik zawodów miał jeszcze do pokonania około 360 km na rowerze. Więc w jego przypadku nie tylko dystans, ale także tempo jest imponujące.
Lekarze, którzy zarekomendowali zdjęcie Karasia z trasy, mówili, że Polak był na granicy. Co w fizjologii oznacza owa granica?
Zachwyca nas kondycja uczestników tych zawodów, strategia, o czym mówiłem wcześniej, ale istnieje jeszcze aspekt dyspozycji zdrowotnej. Zgodnie z oświadczeniem Karasia, jego zejście z trasy było konsekwencją niedawnej operacji. Stąd decyzja lekarzy i ich rekomendacja.
Proszę porzucić swój podziw dla uczestników, a także swoje umiłowanie sportu i odpowiedzieć mi na pytanie, czy są to wyczyny, które szkodzą człowiekowi? I gdzie jest moment, kiedy przestajemy robić dobrze naszemu ciału.
Tego rodzaju wysiłki wytrzymałościowe są zdecydowanie ponad to, co zaleca Światowa Organizacja Zdrowia, by poprzez ruch zwiększać swój komfort życia. Wysiłek, który nam pomaga, a nie szkodzi, powinien być dostosowany do indywidualnych możliwości. Wtedy osiągamy korzyści kardiologiczne, oddechowe, także te dla aparatu ruchu. Ale rywalizacja sportowa wiąże się z chęcią maksymalizacji swoich możliwości. W przypadku wielogodzinne wysiłków mówimy o konsekwencjach, które mają charakter natychmiastowy i długotrwały. Gdybyśmy ultramaratończykowi zrobili panel badań diagnostycznych, to tuż po wysiłku lekarze złapaliby się za głowę. Zmiany byłyby tak ekstremalne jak fajerwerki na sylwestrowym niebie. Wiele wskaźników prozapalnych, sygnalizujących uszkodzenie mięśni, byłoby mocno wygórowane. Niektóre osiągają wyniki kilka, a nawet kilkanaście razy wyższe od przewidywanych norm. Nawet neurotroficzny czynnik pochodzenia mózgowego bywa powiększony po takim wysiłku. I to są zmiany natychmiastowe. U osób, które podejmują regularną aktywność fizyczną, regularnie doskonaliły swoją formę, zmiany te ustępują i podlegają remodelingowi. W dłuższym okresie, po kilku dniach, zaczynają się normalizować, mało tego, widoczne są zmiany adaptacyjne, co wskazuje, że organizm takiego sportowca doskonali się przez tak ekstremalny wysiłek. Podsumowując, takie wysiłki stanowią istotne zagrożenie dla ludzi, którzy z dnia na dzień powiedzą sobie: "od dziś będę pokonywał długie dystanse". Pierwsze kroki to lekarz i określenie kondycji zdrowotnej.
Nie przypuszcza pan chyba, że na fali entuzjazmu znajdą się śmiałkowie, którzy z dnia na dzień będą próbowali dokonać tego samego?
Wyczyn ten śledziło dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy ludzi. Tego rodzaju wyczyny i sukcesy zawsze napędzają i prowokują, by sprawdzić własne możliwości. Wierzę, że będzie wielu naśladowców, i to dobrze pod warunkiem, że nastąpi to w sposób zrównoważony.
Będę wiercił panu dziurę w brzuchu; gdzie jest ta granica? Każdy ma w zupełnie innym miejscu?
Mówić o dziesięciokrotnym Iron Manie śledzimy osiągnięcia sportowców wyczynowych, przygotowujących się do tego od wielu lat. Trwa jednak dyskusja na temat, gdzie jest ta granica, kiedy wysiłek przestaje mieć charakter prozdrowotny, a zaczyna szkodzić. Badacze próbują odpowiedzieć, ale są to wskazówki na poziomie populacyjnym, by minimalna dawka aktywności fizycznej wynosiła około 150 minut w tygodniu. Najnowsze badania jeszcze to upraszczają mówiąc o minimalnej liczbie kroków każdego dnia. Jest nawet skala korzyści wrastających, im więcej kroków pokonamy. W kontekście walki z otyłością jest rekomendacja, że wydatek energetyczny powyżej 3500-4000 kcal dziennie, nie przynosi już żadnych korzyści, a wiąże się z ryzykiem utraty zdrowia. Najczęściej dotyczy to urazów aparatu ruchu. Ale może również zwiększać to ryzyko śmierci sercowej. Kardiomiopatia przerostowa jest jedną z przyczyn nagłych śmierci młodych ludzi uprawiających sport.
Chciałbym zahaczyć o wątek, czy uczestnicy zawodów w Szwajcarii to ludzie z pewnym fenomenem adaptacyjnym?
Tak, oni są fenomenalni. Mieli kilkudziesięciominutowe drzemki, trzygodzinny sen, to nierealne dla zwykłego człowieka. Trzeba dysponować odpowiednim potencjałem wrodzonym, mieć bardzo wysoką sprawność krążeniowo-oddechową, określaną wskaźnikiem VO2 Max. Kolarze szosowi mają te wartości jeszcze wyższe niż uczestnicy triathlonu. Ale dodałbym jeszcze jedną bardzo istotną sprawę, mianowicie niebywałą odporność psychiczną. Szereg badań naukowych wskazuje, że idzie za tym odporność na ból, zdolność do kontynuacji wysiłku nawet podczas godzin nocnych.
Jak można zbadać te predyspozycje? Jak wyłowić talenty zdolne do takich wyczynów?
W sportach wytrzymałościowych wyodrębniono pewne cechy mierzalne determinujące sukces. Jeśli określi się 50-60 proc. z nich, to już dużo. Jest to m.in. maksymalny pobór tlenu, czyli VO2 Max. Są aparaty do gazometrii oddechowej, które sprawdzają taki potencjał, ale i pozwalają monitorować zmiany, dostosowywać obciążenia treningowe.
To mit czy prawda, że możliwości w sportach wytrzymałościowych rosną wraz z wiekiem?
Kariery sportowe w dyscyplinach wytrzymałościowych na to wskazują. Wieloletni proces treningowy i zdobyte doświadczenie zawsze procentują.
Myśli pan, że będziemy mieć coraz zdrowsze społeczeństwo, skoro aż tylu Polaków garnie się do biegania czy triathlonu?
Rozdzieliłbym dwie rzeczy - dążenie do wysokiego wyczynu od aktywności prozdrowotnej. Większość stawia na ten drugi model i to bardzo pozytywny trend, warto go wspierać. Wysoki zarezerwowany jest dla nielicznych, z powodów zdrowotnych, ale i finansowych, bo nie każdego na to stać. Chciałbym jednak zauważyć, że amatorów, którzy chcą stać się zawodowcami, napędzają sukcesy rodaków. Grono zainteresowanych dużym wyczynem się poszerza, spodziewam się takiego zjawiska.
Myśli pan, że za dziesięciokrotnym Iron Manem będą jeszcze kolejne krotności?
Wyobraźnia ludzka nie zna granic. Są kolejne ekstremalne próby, jak pływanie pod kołem podbiegunowym w bardzo niskich temperaturach, przepłynięcie otwartych kanałów, rośnie popularność niesamowitych wyzwań. Nie ma chyba kresu, jesteśmy w stanie pokonywać kolejne bariery. Czy to sporty wytrzymałościowe czy np. szybkościowo-siłowe. Istnieją rezerwy. Dajmy sobie szansę, dziesięciokrotny Iron Man jest niesamowitym wyczynem, ale można iść dalej, np. mogą skrócić się czasy pokonywania tych kosmicznych odległości. Nie ma granic.
Przejdź na Polsatsport.pl