Roman Kołtoń: Grać czy przeszkadzać? Michniewicza dylemat
Na razie wrażenie jest takie, że kadra Czesławowi Michniewiczowi się rozpada. Media dbają o histerię, związaną z każdym urazem – mniej lub bardziej poważnym. Tymczasem kilku piłkarzy odnalazło swoje nowe piłkarskie szczęście - już błysnęło i już stwarza nadzieję, czego symbolem jest Arkadiusz Milik.
Selekcjoner Biało-Czerwonych, Czesław Michniewicz za chwilę powoła kadrę na wrześniowe mecze Ligi Narodów – z Holandią i Walią. Mówi się o 28-30 nazwiskach. To maksimum. W czerwcu popełniony został błąd, gdyż powołania dostało 39 zawodników (odmówił ostatecznie jeden z nich – Gabriel Slonina) i jedna czwarta z nich opuściła zgrupowanie sfrustrowana. Michniewicz w maju zapowiadał, że kadra musi być gotowa do zmiany systemu gry – nawet nie z meczu na mecz, ale w trakcie spotkania. To założenie – w moim przekonaniu – też okazało się błędne. Reprezentacja Polski nie jest gotowa do tego, szczególnie wobec ogromu eksperymentu personalnego.
ZOBACZ TAKŻE: Z futsalu do kadry. Jakub Piotrowski zasłużył na powołanie
Michniewicz to inteligentny trener. Na pewno zarejestrował wypowiedź Roberta Lewandowskiego po meczu z Belgią w Warszawie. Gdyby kapitan nie chciał nic powiedzieć, to ominąłby „strefę mieszaną”. Tymczasem stanął przed reporterami w katakumbach PGE Narodowego. Jego wypowiedź była bardzo stanowcza. Sprowadzała się do hasła: tak grać nie można! „Lewy” dowodził, że „gdy gramy odważniej, lepiej wyglądamy i w defensywie”. Jestem pewny, że Michniewicz zapisał sobie kilka kluczowych zdań, podkreślił je, ba, dodał kilka wykrzykników. I gdy dojdzie do spotkania Michniewicz - Lewandowski omówią to w szczegółach. Bo to najważniejszy dylemat Michniewicza: grać, czy przeszkadzać? Polska w czerwcu 2022 chciała przede wszystkim przeszkadzać. I często była bezradna. Biegaliśmy za piłką nawet z rezerwami Walii, nie mówiąc o dwumeczu z Belgami. Tylko konfrontacja z Holandią – choć też biegaliśmy za piłką – dała trochę nadziei.
Sama defensywa to jednak zabójstwo dla mentalności Polski – szczególnie w erze Lewandowskiego. Kapitan znowu jest w życiowej formie, stąd nie można tego zaprzepaścić. Skazać „RL9” na frustrację, której wyrazem z Belgią była nawet mowa ciała. A Piotr Zieliński biegał od jednego Belga do drugiego i napawało to przerażeniem. Bo „Zielu” i tak nie był w stanie odzyskać żadnej piłki, gdy reszta formacji cofała się. Jakże inaczej wyglądał mecz ze Szwecją w Chorzowie. Michniewicz w najważniejszym meczu swojej selekcjonerskiej kadencji tyleż myślał o defensywie, co o możliwościach w ofensywie. Obok Lewandowskiego pojawili się Sebastian Szymański i Zieliński. W drugiej linii operowali Kuba Moder i Krystian Bielik, którzy też mają walory w ofensywie, podobnie jak boczni obrońcy, Matty Cash i Bartosz Bereszyński. Wydawało mi się, że skład ze Szwecją będzie bazą dla Michniewicza. Tak się nie stało – także z powodu urazów. Rolę selekcjonera jest szukanie rozwiązań. Moc z barażu jeszcze jest – bo jest awans, wielka impreza. Czerwiec trochę osłabił selekcjonera, ale wrzesień może dać efekt w oparciu o mądre ruchy, jeśli chodzi o personalia i taktykę. Michniewicz potrafił odrzucać samo murowanie w ważnych meczach swojej kariery. I przynosiło to dobre efekty. Oby tak było w Katarze...
Przejdź na Polsatsport.pl