Bożydar Iwanow: Żarłoczny „Lewy”. Wielka „Barca” powraca?

Bożydar Iwanow: Żarłoczny „Lewy”. Wielka „Barca” powraca?
fot. PAP/EPA
Bożydar Iwanow: Żarłoczny „Lewy”. Wielka „Barca” powraca?

Na Camp Nou wróciła radość. I ma on twarz uśmiechniętego od ucha do ucha Roberta Lewandowskiego. Warto było tyle czekać i tyle wydać na polskiego napastnika. On pasuje do „Barcy” i ona pasuje do niego.

To dopiero pierwsza dekada września, zespół na razie zagrał w Lidze Mistrzów „tylko’ z Viktorią Pilzno, a w Primera jeszcze przed nim Atletico, Real Madryt czy Villareal, więc za wcześnie na górnolotne prognozy czy sądy, ale „Blaugrana” wysłała jednak sygnał. „Europo! Wracamy! Znów trzeba będzie nasz szanować”. A za chwilę może i bać.

 

Przez lata przestarzały obiekt Barcelony był nie do zdobycia. Był twierdzą, fortecą i świątynią Leo Messiego. Ktokolwiek tu nie przyjechał, musiał się nisko pokłonić, przyjąć „kilka sztuk” i wracać do domu. Ale ostatnio sytuacja się zmieniła. Osiem poprzednich europejskich nocy przyniosło zaledwie jedną wygraną – z Dynamem Kijów. Zwyciężały tu nie tylko Bayern… Lewandowskiego czy PSG Kyliana Mbappe, ale i Benfica Lizbona, Eintracht Frankfurt, a remisował nawet Galatasaray Stambuł. Tęsknota za wielkim meczem była tu wyczuwalna na każdym kroku. Wiktoria nad Viktorią Pilzno była tu potrzebna. I jeszcze osiągnięta z takim rozmachem i polotem, że blisko 80 tysięczna widownia jeszcze w pierwszej połowie zaczęła śpiewać hymn „Dumy Katalonii”.

 

ZOBACZ TAKŻE: Tak wyglądał występ Roberta Lewandowskiego w meczu FC Barcelona - Viktoria Plizno


Sześć zmian w podstawowym składzie? Maszyna ciągle funkcjonuje, jak trzeba. Lewandowski nie miał problemu z tym że ludzie za jego plecami wczoraj się zmienili. Był tak samo żarłoczny. Podobnie jak Ousmane Dembele, Franck Kessie, Ansu Fati czy wprowadzony w drugiej połowie Ferrran Torres. Cała drużyna od pierwszych minut wywarła tak dużą presję na rywalu, że tylko kwestią czasu było, gdy ten w końcu po raz pierwszy pojawi się na deskach. Ten mecz przez wiele minut wyglądał jak zabawa. Każdy w koszulce Barcelony został do niej zaproszony. Nawet obaj stoperzy, którzy żwawo rozgrywali piłkę na połowie przeciwnika. Ale król balu był jeden. Opisywanie goli „Lewego” nie ma tu sensu. Wystarczy „odpalić” sobie sekcję video na polsatsport.pl i skrót z tego spotkania. Za chwilę trzeba też będzie poprosić naszych montażystów o stworzenie kompilacji z zagraniami piętkami naszego rodaka. Jest ich coraz więcej. I pewnie to nie koniec sztuczek polskiego magika.


Gwiazda Lewandowskiego rozświetliła Camp Nou, Robert błyskawicznie pokazał Europie, że jego siła wciąż jest potężna. Radość z gry poparta efektownymi bramkami i pracą dla zespołu udowadnia, że jego ogromna chęć gry w tym miejscu to była fantastyczna decyzja. Odpowiedź na dwa wtorkowe gole w Sevilli Erlinga Haalanda dla Manchesteru City, z którym i Bayern przecież flirtował, była błyskawiczna. „Lewy” pokazał… Niemcom i światu, że miano najlepszego napastnika świata znów może należeć do niego. Ale to dopiero początek. Wyprawa do Monachium to będzie jego kolejna destynacja. I on sam wtorkowego meczu w stolicy Bawarii nie może się doczekać. My też. Do zobaczenia 13 września na Allianz Arena. Jeżeli muzyka polskiego tenora brzmieć będzie tak samo, jak w środę, to i za sześć dni czeka nas przednia zabawa.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie