Iga Świątek: W trakcie turnieju zrobiłam duży progres
"W trakcie turnieju zrobiłam duży progres" - przyznała Iga Świątek po finałowej wygranej z Tunezyjką Ona Jabeur 6:2, 7:6 (7-5) i triumfie w wielkoszlemowym turnieju US Open w Nowym Jorku. "Gdy jestem odpowiednio skoncentrowana, mogę wiele osiągnąć" - dodała 21-letnia tenisistka.
Polska Agencja Prasowa: Pierwsza polska mistrzyni US Open - to brzmi dumnie. Jak bardzo?
Iga Świątek: Jestem bardzo dumna. Ten turniej udowodnił mi, jak wiele mogę osiągnąć będąc odpowiednio skoncentrowaną. Jestem wdzięczna, że mój zespół przeprowadził mnie przez te zawody i pokazał mi, co i jak mogę poprawić.
ZOBACZ TAKŻE: US Open: Robert Lewandowski pogratulował Idze Świątek wygranej w turnieju
Z meczu na mecz grała pani w Nowym Jorku coraz lepiej. Już po starciu z Jessicą Pegulą mówiła pani, że to jej najlepsze spotkanie w US Open w karierze, ale później poziom był jeszcze wyższy...
Ciężko powiedzieć, który z tych pojedynków był naprawdę najlepszy, bo każda z moich rywalek grała inaczej i musiałam podejmować inne decyzje taktyczne. Poza tym w przypadku każdego z tych spotkań był inny poziom stresu. Trzy ostatnie mecze w turnieju były jednak naprawdę świetne i one sprawiły, że czułam się wolna na korcie. Dało mi to dużo pewności siebie i cieszę się, że zrobiłam taki duży progres w trakcie turnieju.
Po wygranych we French Open w pierwszej kolejności biegła pani do swojego teamu, by podziękować i wyściskać wszystkich w boksie. Dziś były tylko "piątki", a podziękowania przez mikrofon...
To zawsze są wyjątkowe chwile. Tutaj nie wiedziałam w ogóle, czy jest jakieś przejście do boksu. Po pierwszym zwycięstwie w Paryżu też nie miałam takiego doświadczenia, więc tam była chwila zawahania. W tym roku już wiedziałam, co robić.
Więcej "waży" okazały puchar za zwycięstwo czy czek na 2,6 mln dolarów nagrody?
Żartowałam na korcie, że dobrze, że to czek, a nie gotówka... Trudno byłoby mi wrócić do domu z taką sumą. Jestem ogromnie wdzięczna, że tenis daje możliwość zarabiania tak dużych pieniędzy. Prawdopodobnie z tego powodu jest też większa presja i popularność, którą trudniej udźwignąć. Jednak dla mnie to nie ma większego znaczenia, bo gram dla uczucia rywalizacji i zwycięstwa. Nie jestem osobą, która koncentruje się na pieniądzach. I bardzo się z tego cieszę.
Finałowa rywalka Ons Jabeur na konferencji powiedziała, że mimo porażki lubi panią, a sukces w Nowym Jorku wybaczy, jeśli dostanie od pani Rolexa...
Challenge accepted! Czemu nie? Muszę z nią o tym pogadać. Mam nadzieję, że nie wybierze modelu z diamentami, ale poradzimy sobie.
Miło będzie wracać do Nowego Jorku?
Jak najbardziej.
Przejdź na Polsatsport.pl