Iwanow: Bohaterowie nie mogą być zmęczeni. Nie tylko polskie gwiazdy na ławkach
Czekając na środowy mecz w 1. kolejce Ligi Mistrzów w Barcelonie, pomiędzy nową drużyną Roberta Lewandowskiego a Viktorią Pilzno, wdałem się w drobną polemikę z kilkoma dziennikarzami obsługującymi to spotkanie. Wiedząc, że 6 dni później „Dumę Katalonii” czeka bój w Monachium z Bayernem, prestiżowy nie tylko dla naszego rodaka, a w sobotę potyczka z ostatnim w tabeli La Liga Cadiz, byłem zdania, że „Lewy” powinien w weekend odpocząć, że gra od 1. minuty na Costa De La Luz to nie jest dobra idea.
Mając nawet świadomość, że Robert to „maszyna”, że chce grać zawsze i wszędzie, że jego celem jest zdobywanie bramek, bicie kolejnych rekordów, przekraczanie kolejnych granic i wszystko co wiąże się z jego ambicjami połączonymi z wiedzą na temat swoich możliwości także dotyczących jego ciała. Większość twierdziła jednak, że Polak na pewno wyjdzie od początku meczu. Ja upierałem się, że nie ma to szans. Poszedłem nawet dalej. Może byłoby dla niego lepiej, żeby weekend spędził w swej posiadłości i obejrzał spotkanie z Kadyksem w telewizji? Ale oczywiście była to teza niemożliwa do spełnienia. Choć wspomnienie spotkania z Andorą w eliminacjach Mistrzostw Świata, „przez” które „Lewy” nie zagrał na Wembley z Anglią i w obu ćwierćfinałach Ligi Mistrzów z Paris SG też pojawiło się w mojej głowie. Oczywiście, to taki zawód, że nie jesteś w stanie przewidzieć co może się wydarzyć. Nie sposób więc omijać niebezpieczeństw bo te mogą czekać nawet w najmniej oczekiwanych momentach.
ZOBACZ TAKŻE: La Liga: Zwycięstwo Barcelony. Kolejny świetny występ Roberta Lewandowskiego!
Zarządzanie zasobami ludzkimi plus dozowanie obciążeń meczowych w tym specyficznym sezonie, w którym w listopadzie rozpoczną się Mistrzostwa Świata, to zadania, z którymi musi się mierzyć każdy trener klubu, który gra w europejskich pucharach. Maksymalne natężenie spotkań do listopada jest tak duże, że chcąc osiągnąć jak najlepszy wynik nie można nie dawać wolnego swoim gwiazdom i tak dzieje się już w pierwszej połowie września. Xavi wymienił wczoraj dziewięciu piłkarzy w porównaniu z wyjściową jedenastką na Viktorię Pilzno, także „Lewy” usiadł na ławce. To samo zrobił Luciano Spaletti dając odpocząć nie tylko Piotrowi Zielińskiemu ale i np. Kimowi oraz Lobotce. Wygrana z Liverpoolem, jeżeli nie zostanie poparta dobrym wynikiem na Ibrox, nie będzie mieć aż tak wielkiego znaczenia. A Rangersi ze względu na śmierć Królowej Elżbiety ligowej potyczki nie rozegrali. Wszystkie mecze na Wyspach zostały odwołane. W Glasgow gospodarze dostaną atut nie tylko w postaci własnego boiska.
Wracając do Barcelony rzucamy także okiem na jej wtorkowego rywala. Bayern, mimo, że potracił punkty w dwóch poprzednich spotkaniach i nie czeka go podróż na mecz w Lidze Mistrzów, też rotował. Sadio Mane, Lucas Hernandez, Benjamin Pavard czy Marcel Sabitzer usiedli na ławce. Niemiecki hegemon zaledwie zremisował z przeciętnym Vfb Stuttgart 2:2. W Bundeslidze jednak te dość duże jak na początek sezonu straty taki gigant wkrótce pewnie odrobi. Nawet o trzech z rzędu wpadkach w Bawarii szybko się zapomni jeżeli we wtorek drużyna udowodni Lewandowskiemu, że odszedł do słabszego klubu niż ten, w którym przez osiem lat czarował. W następny weekend będzie spokojniej – w kolejnych dniach gro czołowych piłkarzy rozjedzie się na zgrupowania reprezentacji przed Ligą Narodów, więc klubowi trenerzy będą myśleć o własnych sprawach. „Zabawa” w rotacje znów zacznie się w październiku. Wtedy odbędą się aż trzy kolejki Champions League. Zobaczymy, kto tę końską dawkę wytrzyma.
Przejdź na Polsatsport.pl