Marek Magiera: To był wspaniały turniej
Nie będę rozkładał na czynniki pierwsze finałowego spotkania mundialu siatkarzy Polska – Włochy. To nie ma żadnego sensu, bo to był mecz z gatunku tych, gdzie nie liczy się nic oprócz wyniku. A ten znamy wszyscy. Polacy zostali wicemistrzami świata!
Piękny to był turniej. W zasadzie jednego czego zabrakło, to… słońca w dniu finału. W Katowicach od rana lał deszcz, było wyjątkowo ponuro i nieprzyjemnie. Po zakończeniu meczu z Włochami też nastroje były minorowe zarówno wśród siatkarzy, jak i części kibiców, którzy jednak właściwie zareagowali na zaistniałą sytuację, głośno skandując zaraz po ostatniej piłce meczu „dziękujemy!, dziękujemy!”
Tak, tak. Podziękowania się należą, bo to kolejna impreza, którą kończymy ostatniego dnia, kiedy rozgrywane są tylko dwa mecze – o pierwsze i o trzecie miejsce. Życzmy sobie w tym miejscu, aby tak było zawsze, a wartość tego srebrnego medalu wywalczonego w katowickim Spodku za jakiś czas bardzo docenimy. Ostatnie tłuste lata dość mocno nas rozochociły. W tym miejscu może warto przypomnieć rok 2006 i srebrny medal wywalczony na mistrzostwach świata w Japonii? Wtedy świętowanie trwało tygodniami, a zawodnicy z kadry Raula Lozano uzyskali status niemalże bohaterów narodowych.
Niedzielny mecz z Włochami poniekąd trochę przypominał finał z 2006 roku, kiedy dostaliśmy totalny łomot od Brazylijczyków w trzech setach. Teraz w trzech setach złomotali nas Włosi z tą różnicą, że wygraliśmy premierową odsłonę. W obu tych spotkaniach kluczową rolę odegrali rozgrywający. W 2006 Ricardo robił z naszym blokiem co chciał. Teraz Simone Gianelli bawił się na zagrywce, rozbijając doszczętnie naszą defensywę.
ZOBACZ TAKŻE: Bartosz Kurek zdradził, co powiedział kolegom z reprezentacji po porażce w finale mistrzostw świata
Atmosfera na mistrzostwach była fantastyczna. Kibice w Katowicach i Gliwicach zrobili show, które będziemy długo pamiętać. Pewnie do następnej dużej imprezy w Polsce, gdzie znów pojawią się najlepsi z najlepszych, gdzie znów każdy będzie mógł wygrać z każdym. Zapamiętajmy z tych mistrzostw nasze niesamowite zwycięskie bitwy z USA i Brazylią. Przecież jedna, czy dwie piłki w drugą stronę i z mundialem mogliśmy się pożegnać kilka dni temu, w czwartek w Gliwicach. A tak zostaliśmy do końca i zajęliśmy drugi stopień podium. Powinniśmy być z tego faktu dumni!
Teraz kilka dni oddechu. Przed nami kilka towarzyskich turniejów i zaraz start PlusLigi. A wcześniej start mistrzostw świata kobiet. Tutaj oczekiwania są dużo mniejsze niż w przypadku męskiej reprezentacji. Może to i dobrze, bo w związku z tym nie powinno być niepotrzebnej presji. Większość meczów gramy u siebie w Polsce – pierwsza runda zaplanowana została w Gdańsku, druga w Łodzi a trzecia w Gliwicach. Turniej zaczyna się dla nas w Holandii, tam też rozegrane zostaną mecze o miejsca 1-4. Fajnie byłoby tam zacząć imprezę i tam też ją skończyć. Tak, wiem, że się rozmarzyłem, ale to jeszcze efekt atmosfery męskiego mundialu.
Przejdź na Polsatsport.pl