Andrzej Kuchar wskazuje, co stoi za sukcesem polskich koszykarzy
Były trener reprezentacji Polski Andrzej Kuchar uważa, że polscy koszykarze wykorzystali do maksimum swoją dobrą dyspozycję w meczu ćwierćfinałowym mistrzostw Europy ze Słowenią i nie stoją na straconej pozycji w spotkaniu półfinałowym z Francją, wicemistrzem olimpijskim.
Drużyna trenera Igora Milicica sprawiła największą sensację Eurobasketu, pokonując w Berlinie obrońcę tytułu Słowenię 90:87.
ZOBACZ TAKŻE: EuroBasket 2022: Sensacja! Polacy ograli Słoweńców i awansowali do półfinału
Kuchar, który prowadził reprezentację w latach 1983-88, zajmując z nią m.in. siódme miejsce w mistrzostwach Europy 1987, podkreślił, że biało-czerwoni zaprezentowali nowoczesną koszykówkę.
„Taki sukces to super sprawa dla polskiej koszykówki. Polacy pokazali, że potrafią grać nowoczesną koszykówkę, która opiera się na atletyzmie, na rzutach nie tylko spod kosza, ale i z dystansu – z siedmiu czy ośmiu metrów wykonywanych przez obwodowych, jak i podkoszowych. Nie poddaliśmy się, gdy Słoweńcy odrobili straty w trzeciej kwarcie i walczyliśmy do końca ” – powiedział PAP.
Jego zdaniem Polacy nieźle bronili, ale Słoweńcy mieli +otwarte+ rzuty, czyli oddawane z czystych pozycji, których po prostu nie trafili. W opinii Kuchara gwiazdor NBA Luka Doncic był cieniem samego siebie.
„Polacy mieli +swój dzień+ i wykorzystali wysoką dyspozycję. Zwroty akcji są charakterystyczne dla obecnej koszykówki – znakomicie pokazał to trzecia kwarta, w której były złe decyzje i niecelne rzuty, a Słoweńcy odrabiali straty właśnie rzutami z dystansu, które zupełnie zawiodły ich w pierwszej połowie. W czwartej wróciliśmy jednak do gry, bo mamy klasowych graczy – kapitan Mateusz Ponitka udowodnił, że gra na najwyższym poziomie.
- Oczywiście polscy obrońcy potrafili ograniczyć Doncica, ale obiektywnie patrząc na poprzednie jego występy to w meczu z Polakami był Luka był wrakiem zawodnika, jakiego widzieliśmy w tym turnieju. Fizyczna słabość przełożyła się na mentalną” – zaznaczył.
Polacy awansowali do najlepszej czwórki pierwszy raz od ME w 1971 roku, gdy w Essen zajęli drugie miejsce w grupie za ówczesną potęgą ZSRR (porażka 73:94), pokonując m.in. w tej fazie wysoko Francuzów 91:65. W półfinale biało-czerwoni pod wodzą legendarnego trenera Witolda Zagórskiego (zmarł w 2016 r.) przegrali z inna potęgą Jugosławią 75:100, a w meczu o brąz z Włochami 67:85. W ćwierćfinale Polacy grali ostatni raz przed Berlinem 25 lat temu – w Barcelonie w 1997 r. (przegrali wówczas z Grecją).
„W grach zespołowych to zawsze reprezentacja +ciągnie+ dyscyplinę. Kiedyś koszykówka była numerem dwa w Polsce, po piłce nożnej, ale w ostatnich latach +spadła+, za siatkówkę i piłkę ręczną. Mam nadzieję, że ten sukces, kolejny po występie MŚ w Chinach (Polska w 2019 r. była ósma – PAP), ale bardziej spektakularny, sprawi, że popularność naszej dyscypliny powróci, że zauważą to i kibice, i sponsorzy” – dodał.
Kuchar mający rodzinne tradycje i korzenie sportowe - jego dziadek był najmłodszym bratem ojca Wacława Kuchara, zawodnika Pogoni Lwów, jednego z najwybitniejszych i najwszechstronniejszych polskich sportowców okresu międzywojennego (po II wojnie światowej był trenerem piłkarskiej reprezentacji) podkreślił, że w zespole trenera Milicica jest wiele silnych punktów.
„Ponitka to klasa europejska. Mamy też w końcu centra na poziomie europejskim, czyli Olka Balcerowskiego. A.J. Slaughter za dużo trochę kozłuje, ale jego indywidualne zagrania, wejścia pod kosz dają nam to, czego potrzebujemy. Sokołowski to klasyczny +robotnik+ od harówki na parkiecie, który nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Gdy włączają się rezerwowi, to mamy jeszcze więcej atutów. Daje to nadzieje przed półfinałem z Francją. Poza tym psychika jest po naszej stronie: nic już nie musimy, to Francja czuje presję, podobnie jak Słowenia” – podkreślił.
W opinii byłego szkoleniowca, który w pierwszym sezonie pracy na ławce trenerskiej - w Śląsku Wrocław (1976/77), jako asystent trenera, a wcześniej wybitnego zawodnika Mieczysława Łopatki zdobył złoty medal MP, skład półfinałów jest sporym zaskoczeniem. Polska zagra z Francją, a Niemcy z mistrzem świata Hiszpanią.
„Francji, wicemistrza z Tokio, można się było spodziewać w najlepszej czwórce, ja się spodziewałem. Stawiałem też na Hiszpanów, co prawda zespół przebudowany, bez wielu gwiazd, ale jednak to Hiszpania, która ma super mocną ligę, no i weterana Rudy Fernandeza. On robi różnicę. Obecność Polski i Niemiec zaskakująca. Stawiałem na Serbię i Słowenię przed turniejem. Niemcy grają naprawdę dobrze, świetnie. Ich lider Dennis Schroeder, jak na niego, robi stosunkowo mało głupich błędów. Gospodarze czują na pewno wsparcie kibiców. Trudno mi wskazać zwycięzców półfinałów. Francja ma teoretycznie lepszy zespół, ale…” – ocenił.
Przejdź na Polsatsport.pl