Koszmarny powrót reprezentacji Polski siatkarek! "Były to dla nas bardzo trudne chwile"
O tym turnieju reprezentacja Polski siatkarek będzie chciała jak najszybciej zapomnieć. Biało-czerwone przegrały w Neapolu wszystkie trzy spotkania, ale czarę goryczy przelał powrót do kraju. - Były to dla nas bardzo trudne chwile, ponieważ sobota i niedziela miały być ostatnią okazją na odpoczynek, po ciężkich przygotowaniach do rozpoczynających się w piątek Mistrzostwa Świata - przyznał kierownik reprezentacji Polski siatkarek Szymon Szlendak.
Nie tak turniej w Neapolu wyobrażały sobie polskie siatkarki. Podopieczne Stefano Lavariniego podczas towarzyskiej imprezy przygotowującej do zbliżających się MŚ, zmierzyły się z Serbkami, Włoszkami i Turczynkami. W każdym z tych trzech meczów, biało-czerwone musiały uznawać wyższość rywalek, przegrywając 1:3.
Na tym jednak się nie skończyło. Dzień po porażce z reprezentacją prowadzoną przez Giovanniego Guidettiego, biało-czerwone miały zaplanowany powrót do kraju. Chyba nikt jednak nie przypuszczał, że będzie trwał on tak długo...
Reprezentacja Polski siatkarek wyjechała spod hotelu w Neapolu wczesnym porankiem w czwartek. Co ciekawe, część zawodniczek - dopiero niemal po dwóch dobach - dotarła do swoich domów.
- Niestety ten start - nie wiedzieć czemu - został opóźniony, przez co na międzylądowaniu w Zurychu mieliśmy tylko 25 minut na przesiadkę. Mimo sprintów po terminalu i wielu próśb, szwajcarska obsługa nie wpuściła nas na rejs do Krakowa - relacjonował Szlednak.
ZOBACZ TAKŻE: MŚ siatkarek 2022: W Elblągu ostatni etap przygotowań Polek
Zespół postanowił poszukać alternatywnych połączeń, co przy obecnej sytuacji w ruchu lotniczym, nie było łatwym zadaniem.
- Pojawiła się możliwość, aby cztery zawodniczki wróciły do Warszawy przez Wiedeń, a 11 kolejnych wraz z fizjoterapeutkami przez Monachium do Krakowa. Dziewczyny były dla nas priorytetem. Ostatnim rejsem tego dnia, przez Frankfurt polecieliśmy pozostałą częścią sztabu - przyznał.
- Pech chciał że start do Monachium również się opóźnił. Powtórzyła się więc sytuacja z pierwszej przesiadki - dodał.
Z racji późnej pory, siatkarki były zmuszone do nocowania w stolicy Bawarii.
- Niemiecki przewoźnik nie przewidział dla nas hotelu, dlatego musieliśmy zorganizować sobie nocleg na własną rękę. Noc na lotnisku spędziły cztery zawodniczki, które już o 5:00 rano mogły odprawić się na poranny kurs. Kolejne trzy przyleciały o 12:40. Dopiero po 35 godzinach w podróży na lotnisku w Krakowie wylądowało sześć ostatnich osób.
Jakby kłopotów było mało, po przylocie do Polski, kolejne osoby zaczęły zgłaszać zaginięcie bagażu.
- Były to dla nas bardzo trudne chwile, ponieważ sobota i niedziela miały być ostatnią okazją na odpoczynek po ciężkich przygotowaniach do rozpoczynających się w piątek Mistrzostwa Świata - podsumował kierownik reprezentacji Polski siatkarek.
- Chciałbym podziękować tym, którzy pomogli nam w rozwiązaniu problemu, a przede wszystkim całemu zespołowi, który mimo zrozumiałej irytacji, bardzo dobrze współpracował - zakończył Szlendak.
Przejdź na Polsatsport.pl