Magnus Norman: Teraz dzieci chcą mieć swoich idoli. I mają ich w osobie Świątek i Hurkacza
- Teraz dzieci chcą mieć swoich idoli. I mają ich w osobie Igi Świątek i Huberta Hurkacza. Dzięki temu garną się też do gry w tenisa - przyznał Magnus Norman, były szwedzki tenisista, który w przeszłości był numerem dwa w rankingu ATP.
Łukasz Siudak: Po sukcesach Igi Światek i Huberta Hurkacza bardzo dużo dzieci zaczęło grać w tenisa. Ale droga do sukcesu nie jest łatwa. Osiągnąć sukces udaje się niewielu. Co trzeba mieć w sobie i jakie musi być podejście rodziców?
Magnus Norman: Tenis jest bardzo trudnym sportem. Tak jak tutaj siedzę i gdybym mówił inaczej, to po prostu bym kłamał. Jest bardzo trudny, ponieważ wydawać by się mogło, że to sport indywidualny, a tak nie jest. Musi być ktoś jeszcze z kim zagrasz. Na początku można czuć się na korcie bardzo osamotnionym. Małe dzieci przy pierwszym kontakcie z dyscypliną mogą być zaskoczone ogromem kortu i całą infrastrukturą na hali, wysokością dachu. To powoduje, że mogą się czuć się osamotnione. Mówię tutaj też trochę z własnego doświadczenia. Wiem, że sporty drużynowe mogą wydawać się nieco łatwiejsze. Z drugiej jednak strony, jak lubisz tenis i jak rośniesz, się rozwijasz i masz 11, 12, 13, 14 lat, to tenis jest najlepszym sportem na świecie. To właśnie w tej dyscyplinie uczysz się podejmowania decyzji. Ciąży na tobie już od samego początku duża odpowiedzialność. Tenis to wspaniały sport na całe życie. Ale aby osiągnąć sukcesy w tej dyscyplinie jak Iga czy Hubert to wymaga to wielu wyrzeczeń. Ciężka praca na treningach, wiele treningów. Trzeba tez od samego początku dokładnie się zastanowić, ile godzin można tego tenisa uprawiać. Liczba godzin musi być dostosowana do wieku zawodnika. Na przykład jak masz 12 lat, to masz 12 godzin treningu tygodniowo. jak masz 14 to 14 godzin. Tak to mniej więcej wygląda. Ważne, aby w młodym wieku pracować nad techniką, aby nie nabrać złych nawyków. Reszta przychodzi z czasem. Ale tak jak powiedziałem, to wymagający sport. Również dla rodziców, którzy muszą swoje dziecko w tym procesie przechodzenia przez dyscyplinę - po prostu wspierać. Muszą też w tym aktywnie uczestniczyć. Niezbędny jest też odpowiedni trener, który nauczy poprawnej techniki. Później, jak jest się już starszym i nadal lubi się tenis, to trzeba zacząć brać udział w turniejach. To już kolejny stopień wtajemniczenia, ale tak jak wspomniałem, to najlepszy sport na świecie.
Wspomniał Pan o tych turniejach, których trzeba rozegrać naprawdę dużo, aby zdobyć wymagana liczbę punktów, niezbędną znów od tego, aby później móc starać się grać w turniejach kwalifikacyjnych do tych największych imprez. I tu często młoda tenisistka czy tenisista spotyka się ze ścianą. Gdzieś pojawia się problem i często kończy się to wypaleniem. Dlaczego?
Właśnie po to są takie spotkania z trenerami jak to tutaj w Warszawie, na którym jestem, aby takich sytuacji unikać. Rozmawialiśmy też dużo na ten temat. Był panel dotyczący planowania kariery, na którym zaprezentowałem kilka modelowych przykładów dobrego przejścia od juniora do seniorskiej kariery. Przyjmuje się, że tenisista w wieku między 15 a 19 rokiem życia nie powinien grać mniej niż 22 turnieje w roku. Optymalnie jest, gdy ta liczba wynosi między 22 a 32 rozegranymi turniejami rocznie. Dobry tenisista gra wiele turniejów. Musisz grać wiele turniejów, ponieważ praktyka to jedno, ale przygotowujesz się również do profesjonalnego uprawiania tej dyscypliny od strony psychologicznej. Tylko w ten sposób tenisista czy tenisistka uczą się, jak radzić sobie ze stresem w trakcie meczu. Trening czyni mistrza. Tylko praktyka pozwala tutaj osiągnąć progres. Grać należy wszystko - singla, debla, z młodszymi od siebie i ze starszymi. To, co jest dobre w Polsce i co zostało zauważone w Europie, to fakt, że macie u siebie dużo dobrych turniejów z międzynarodową obsadą. Ja jestem Szwedem, pochodzę z kraju o fantastycznych tradycjach tenisowych, ale straciliśmy teraz wszystko. Nie mamy takiej liczby międzynarodowych turniejów. Federacja nie ma możliwości finansowych, aby zorganizować taki turniej. Nie ma też możliwości, aby wysłać zawodników za granicę. Tu i teraz to jest fantastyczny czas na tenis w waszym kraju. Macie tenisistkę i tenisistę z czołowej dziesiątki rankingu kobiet i mężczyzn. Macie międzynarodowe turnieje, macie dobry związek, wiem to, bo czuję, że ludzie tu chcą ze sobą współpracować... To jest świetny czas na tenis w Polsce.
Co Pana zdaniem należy zrobić, aby utrzymać ten trend?
Nie popełniajcie tylko tych błędów, które zrobiono w Szwecji. Wygraliśmy w 1998 roku Puchar Davisa, nasz związek dostał dużo pieniędzy, ale po tym sukcesie, moim zdaniem - popełniono zbyt wiele błędów. W pewnym momencie popadliśmy gdzieś w samouwielbienie, pojawiła się zbyt duża pewność siebie i w konsekwencji przestaliśmy pracować. Tenis to taka dyscyplina, gdzie cały czas trzeba się uczyć, cały czas trenować, aby utrzymać poziom i być w konsekwencji lepszym. W tenisie musisz podpatrywać innych, co robią i jak to robią. Wówczas znajdujesz inspirację do działania. Trzeba dużo pracować z trenerami. Dotyczy to szczególnie trenerów współpracujących z dziećmi. Dlaczego? Bowiem teraz dzieci chcą mieć swoich idoli. I mają ich w osobie Igi Świątek, i Huberta Hurkacza. Dzięki temu garną się też do gry w tenisa. Szczególnie tutaj ta współpraca musi wyglądać dobrze. Dziecko trzeba zachęcić do dyscypliny i mądrze pokierować. Najważniejszy jest ten pierwszy moment. I to chyba właśnie jest to czego nie udało się nam osiągnąć w Szwecji po okresie prosperity. Było wiele dzieci w szkółkach tenisowych. Być może zbyt dużo, bo po dziesięcioro na jednym korcie i odbiło się to później na jakości. Na początek zalecam naukę poprzez zabawę. Zabawa i umiejętna nauka podstaw techniki od najmłodszych lat. W szkolenie dzieci trzeba włączyć również aktywnie rodziców. Chciałbym, abyśmy w Szwecji byli w takim miejscu a jakim wy teraz jesteście w Polsce, ale nam znów to zajmie wiele lat, aby to osiągnąć.
Co powiedziałby Pan rodzicom, którzy zbyt mocno motywują swoje dziecko i osiągają efekt odwrotny od zamierzonego? Jak działać, aby uniknąć zniechęcenia, które kiedyś prędzej czy później po prostu się pojawi?
Wydaje mi się, że ważne jest tutaj to, aby w dzieciństwie dzieci spróbowały jak najwięcej różnych dyscyplin sportowych. Nie tylko tenis. Ważne jest to, aby też odpoczywać. Nie da się grać w tenisa cały czas. Mamy sporą grupę utalentowanych juniorów w Szwecji. Sam pracowałem z bardzo utalentowaną 11-latką, ale w pewnym momencie zauważyłem, że pojawił się problem. Wspólnie z rodzicami doszliśmy do wniosku, że musi odpocząć. Ustaliliśmy, że trzy razy w roku na tydzień będzie miała zakaz dotykania rakiety tenisowej. Wtedy odpoczywasz od tenisa. Jedziesz na wakacje na narty, nad morze, gdziekolwiek, byle najdalej od tenisa. Ma zaledwie 11 lat i to wszystko jest zrobione po to. aby nie zniechęcić tym profesjonalizmem już na samym początku. Chodzi o to, aby nie wypaliła się psychicznie. Równowaga to podstawa. Pracujemy odpowiednio ciężko, ale pamiętamy, że to jest nadal dziecko. I nie można jej tego dzieciństwa odbierać. Krótko mówiąc - pracuj ciężko, ale w tej pracy znajdź ten czas na odpoczynek. Nie wywieraj zbyt wiele presji. Tenis w tym wieku ma być przyjemnością, a nie przykrym obowiązkiem. Dziecko ma chętnie przyjeżdżać na trening, a nie iść z przymusu, bo wtedy nic z tego nie będzie. W momencie, gdy osiągnie wiek 13-14 lat, wtedy może zacząć trenować więcej. Jak zbyt dużą liczbą godzin treningowych obarczy się dziecko od samego początku, to automatycznie z czasem zamknie się drogę rozwoju takiego zawodnika czy zawodniczki. Trzeba tutaj zostawić sobie trochę przestrzeni.
No to porozmawiajmy teraz o profesjonalistach. Iga Świątek ma przewagę ponad pięć tysięcy punktów nad drugą w rankingu Ons Jabeur. Imponujący wynik, ale jak wiadomo nic nie trwa wiecznie... Jak Pan to widzi?
Fakt, wygląda to teraz fantastycznie. Jestem jej wielkim fanem. Była już gotowa na pierwsze zwycięstwo w turnieju wielkoszlemowym i była przygotowana, na to co zrobić aby na tym nie poprzestać. Bo to jest tak, co prawda mi się ta sztuka w karierze nie udała, ale zaobserwowałem to jako trener, że jak wygrywasz wielkoszlemowy turniej, to musisz zmierzyć się z olbrzymim zainteresowaniem twoją osobą we wszystkich aspektach życia. To jest bardzo wyczerpujące, taka ciągła uwaga. Każdy chce z tobą porozmawiać, jest idolem, każdy wszędzie cię zaprasza, chce żeby zagrał czy zagrała tu czy tam. Jej się udało znieść ten stres, nie poddała się ogromnym obciążeniom psychicznym. Efekt sportowy jest taki, że wygrała dwa kolejne wielkoszlemowe turnieje i na tę chwilę jest absolutną dominatorką. Kocham oglądać jej grę, ale to też nie jest tak, że ona tylko wygrywa. Potrafi też przegrać, miała trudny okres przed US Open. Nic nie jest dane raz na zawsze, to jest oczywista sprawa. Jest teraz jednak na topie i właśnie teraz musi pracować jeszcze ciężej, aby na tym topie się utrzymać. Teraz potrzebna jest pokora. Z zewnątrz wygląda to tak, że ma wokół siebie dobry team. Trener, psycholog, pomagają jej, wspierają i kierują tą karierą. Ale pamiętajmy, że wydarzyć może się wszystko. Na przykład kontuzja, może wydarzyć się coś innego. Pokora, ciężka praca i spokój. Z mojego punktu widzenia, wygląda to tak, jakby dopiero to był początek wielkich sukcesów.
Iga jest tak dobra czy rywalki są tak słabe?
To wypadkowa obu tych czynników. Jak patrzymy na męski tenis, to już teraz zastanawiamy się, jak będzie wyglądał tenis, karierę zakończą Roger Federer, Rafael Nadal czy Novak Djoković. W tenisie przecież wydarzyć może się wszystko. Ale spójrzmy chociażby na mecz Carlosa Alcaraza z Jannikiem Sinnerem. To było wyjątkowe starcie. Mówię tu o ćwierćfinale US Open. Poziom tego spotkania był o wiele wyższy niż kiedykolwiek wcześniej. To była wspaniała rozrywka. To coś wyjątkowego w męskim tenisie. W rywalizacji kobiet to nie jest aż tak emocjonujące, ale jestem ciekawy jak to będzie wyglądało w ciągu najbliższych kilku lat. Wydaje mi się jednak, że rywalizacja z czasem może być bardziej zacięta i Idze Światek będzie po prostu trudniej.
Trzymamy kciuki za Igę i porozmawiajmy jeszcze trochę więcej o męskim tenisie. Nowa era już się rozpoczęła. Do tego ostatnio jeszcze Roger Federer zakończył karierę. Alcaraz na topie, ale w tej walce o bycie numerem jeden nie jest osamotniony. Jak Pan to widzi w najbliższym czasie?
W pełni się zgadzam. Obecnie jest 10, może nawet 12 tenisistów, którzy mogą w krótkim czasie zostać numerem jeden w rankingu ATP. To jest ciekawa generacja. Alcaraz jest numerem jeden, wygrał swój pierwszy wielkoszlemowy tytuł, ale... ciągle jest wiele do poprawy! Nie zdziwię się jak z czasem zdominuje światowy tenis. Może się to stać, ale najpierw musi wyeliminować błędy. Do zrobienia jest jeszcze sporo i myślę, że ze wsparcie najbliższego otoczenia da się to osiągnąć. Nie będę jakoś specjalnie zaskoczony, jeśli wygra w przyszłości kilka wielkoszlemowych turniejów. Nie wydaje mi się jednak, aby był takim dominatorem jak Federer, Nadal czy Djoko. Będzie bardzo ciekawie, zobaczymy. Nowa era w tenisie zapowiada się fantastycznie!
Czy w tej nowej erze tenisistów widzi Pan również miejsce dla Huberta Hurkacza? U niego też jest sporo do poprawy...
Oczywiście. Już pokazał, że może osiągnąć wiele, ale wiele tez musi poprawić. Ma wspaniałego trenera Craiga Boytona, który jest w stanie spokojnie przygotować zawodnika, który będzie w czołowej piątce rankingu. Z Hubertem Hurkaczem wygląda to tak, że mamy wzloty i upadki. Ta sinusoida trwała, teraz wydaje się, że mamy do czynienia z okresem względnej stabilności. Prawda jest też taka, że jak ma swój dzień, to ciężko go pokonać. Potrafi grać przy linii, dobrze serwuje, doskonale gra pod siatką. Jest bardzo aktywny na korcie i do tego jest mądrym tenisistą. Spodziewam się po nim wiele dobrego w przyszłości...
W tej nowej erze tenisa jest również wiele miejsca dla showmanów, jakim bez dwóch zdań jest Nick Kyrgios. Oglądając jego mecze nie czuł Pan czasami irytacji jego zachowaniem? Na ile to jest gra pod publiczność, a na ile to poważny problem osobisty Nicka?
Rok temu rozmawiałem z pewną osobą na ten temat. To był moment, gdy Kyrgios przeżywał niepowodzenia. Ta osoba zapytała mnie, kto ma aktualnie największy potencjał aby wygrać. Ja mu wówczas odpowiedziałem, że to będzie Kyrgios. Moim zdaniem, jeśli absolutnie w czołowej trójce najlepiej serwujących obecnie tenisistów, jeśli nawet nie najlepszym. Ciężko go rozpracować. Jest doskonale zorientowany w dyscyplinie. On na dużych arenach czuje się jak ryba w wodzie. Lubi publiczność i z tym w moim odczuciu nie ma problemu. W jego przypadku im trudniejsza piłka, ważniejszy punkt, tym gra lepiej. Alcaraz jest teraz numerem, ale zaraz za nim jest Krygios. Jeśli tylko będzie potrafił okiełznać swój temperament, bo jak chce, to potrafi zachować się profesjonalnie. Wtedy stawiam go zaraz za Hiszpanem. Nie czułem poirytowania, oglądając mecze z jego udziałem. Można czuć irytację, jak ogląda się brak szacunku dla innych. To w tej dyscyplinie nie jest mile widziane. Musi się zastanowić nad sobą, czy ta droga, którą idzie mu odpowiada, bo może osiągnąć wiele. Wszystko tak naprawdę zależy tylko od niego. Jeśli chce wygrać turniej wielkoszlemowy, musi po prostu ciężej popracować. Ale tak jak mówię, wiele zależy od niego. Jeżeli jest szczęśliwy z tym co ma, to jego sprawa. Czego by o nim nie mówić, to ma ogromny potencjał...