Cezary Kowalski: Michniewicz nauczył się kluczyć jak Nawałka
Czesław Michniewicz: Dwóch kadrowiczów zmaga się z mikrourazami
Czesław Michniewicz z odezwą do nieobecnego kadrowicza. "Czekamy na twój powrót"
Dwóch kadrowiczów obroniło licencjat. Jeden z nich będzie pracował z profesorem gry obronnej
Czy mamy jeszcze czas na eksperymenty? Kamil Glik wypowiedział się o zgrywaniu ze sobą defensorów
Kamil Glik: W meczach z Holandią i Walią będziemy walczyć o dwie rzeczy na raz
Selekcjoner reprezentacji Polski Czesław Michniewicz ewidentnie przemyślał strategię komunikacji z opinią publiczną. Podczas ostatniej konferencji przed meczem z Holandią nie zdradził właściwie niczego ani w kwestiach personalnych, ani taktycznych. Zasłonił się niechęcią do ułatwiania zadania rywalowi.
Owszem, jak zwykle stworzył ciepłą aurę, pożartował, puścił oko, ale na każde pytanie odpowiadał naokoło, gubił tropy, celowo przedstawiał wiele możliwości i wariantów, jakby chciał powiedzieć: sami sobie pokombinujcie.
Kultowym już selekcjonerem, który nigdy nie udzielał wywiadów, a na obowiązkowych konferencjach nigdy nie zdradził nic ciekawego przed meczem, ze swoim słynnym „zarówno w ofensywie, jak i defensywie” był Adam Nawałka. Dopóki wygrywał, jego język komunikacji był traktowany jako atut, część sukcesu. Kiedy przyszły porażki, irytował. Jerzy Brzęczek w tej kwestii ewoluował. Na początku starał się być otwarty, jak sąsiad zza miedzy, a po lawinie krytyki zamykał się w sobie, szukał wrogów, czuć było, że pojawiał się syndrom oblężonej twierdzy.
ZOBACZ TAKŻE: Mecz z Holandią może dać przepustkę na mundial. Selekcjoner mówi o "wyraźnym sygnale"
Paulo Sousa, który okazał się największym niewypałem w ostatnich latach, czarował, a właściwie bajerował. Dziękował za każde pytanie, ale trzeba przyznać, że mówił rzeczowo, fachowo i nie bał się próbować wyjaśniać na czym polegają jego pomysły. Michniewicz dotąd robił podobnie. Jasno przedstawiał czego oczekuje, co, jak, dlaczego, itp. W tym przypadku okazał się jednak nadspodziewanie powściągliwy i oszczędny.
O czym to może świadczyć? Przede wszystkim o świadomości rangi spotkań z Holandią i Walią w Lidze Narodów. Selekcjoner wie, że akurat w tym momencie nie może pozwolić sobie na przesadny luz, jakąś nonszalancję, niedbałość o szczegóły, zbyt wczesne odkrywanie kart.
Jasne, że Holendrzy dysponują takim składem i zawodnikami będącymi w tak dobrej formie, że pewnie niespecjalnie ich interesuje, czy Arkadiusz Milik zagra od początku, czy raczej Roberta Lewandowskiego będą wspierać Sebastian Szymański z Piotrem Zielińskim, ale Michniewicz zapewne kieruje swój przekaz raczej w stronę swojej drużyny i całego środowiska piłkarskiego w Polsce.
Bo te mecze nie są towarzyskie. Wyobraźmy sobie, co by się stało, gdybyśmy zanotowali teraz dwie dotkliwe porażki w słabym stylu? Raz, że spadlibyśmy z Dywizji A, co ma konkretny skutek wizerunkowy i finansowy, ale przede wszystkim atmosfera na dwa miesiące przed mundialem kompletnie by siadła.
Nietrudno sobie wyobrazić, że pojawiłyby się żądania dymisji selekcjonera. Nietrudno sobie wyobrazić, że byłyby one poważnie rozważane przez PZPN. Nie do takich cudów przecież w ostatnim czasie w kwestii opiekunów kadry dochodziło. Zwolniono choćby trenera, który wywalczył awans na turniej, a jego następca zrejterował, gdy okazało się, że trzeba będzie grać baraże.
Michniewicz doskonale wie, że nie może sobie pozwolić na taką wpadkę, jak z Belgią (1:6), bo ciężko będzie na tym zbudować coś sensowego przed wyjazdem do Kataru.
Z jednej strony mówi się, że ma mnóstwo szczęścia, bo musiał wygrać tylko jeden mecz ze Szwecją, aby zapewnić awans, ale z drugiej strony nie ma wpływu na dobór rywali tuż przed wielką imprezą. A ci są z bardzo wysokiej półki.
Spójrzmy, z jakimi grali tuż przed mistrzostwami jego poprzednicy. Najczęściej wybierano sąsiadów z Litwy, aby poprawić sobie nastroje i nieco zamazać rzeczywisty obraz siły drużyny (choć za kadencji Pawła Janasa i wyjazdem na mundial 2006 akurat z Litwą przegraliśmy u siebie).
W teorii dobrze mierzyć się z najlepszymi choćby towarzysko, w praktyce Liga Narodów może zdmuchnąć cię ze sceny. Tak, jak to było z Brzęczkiem. Przecież to beznadziejne mecze właśnie w tych rozgrywkach z Holandią i Włochami spowodowały nagonkę na ówczesnego selekcjonera i sprawiły, ze nie dotrwał do imprezy, na którą awans wywalczył. To wtedy wymownie przez osiem sekund milczał Robert Lewandowski, pytany o to, jaka była taktyka na mecz…
Jednym z oczywistych atutów obecnego trenera kadry jest umiejętność analizy i reakcja na wydarzenia, czy to w trakcie meczu, czy już po nim. Dlatego w moim odczuciu nie ma takiej możliwości, aby w czwartkowym starciu z Holandią na Stadionie Narodowym ekipa Michniewicza poszła na wymianę ciosów z drużyną słynnego Luisa van Gaala. Nie będzie na siłę oryginalny, nie będzie testować graczy z dalszego planu.
ZOBACZ TAKŻE: Czesław Michniewicz: Dwóch piłkarzy zmaga się z drobnymi urazami
Nie powinno być wysokiej przegranej, ale też trudno spodziewać się widowiskowej gry. Owszem selekcjoner twierdzi, że nie będziemy podejmować rywali na klęczkach, ale jednak przede wszystkim spróbujemy zaryglować dostęp do bramki. Dlatego będziemy przeciwstawiać się pięcioma zawodnikami w linii obrony, a dwóch z linii pomocy będzie też działać defensywnie (najprawdopodobniej obok Grzegorza Krychowiaka zagra Karol Linetty). Kontry wyprowadzać będziemy poprzez wahadłowych (Przemysław Frankowski, Arkadiusz Reca?), a oprócz nich serwis "RL9" zapewniać będzie duet Szymański - Zieliński. Można przypuszczać, że dopiero w drugiej połowie odtworzony zostanie duet Lewandowski - Milik.
Mecze z Holandią i Walią są dla nas walką o uniknięcie spadku w Lidze Narodów, ale przede wszystkim o uniknięcie przeświadczenia milionów kibiców, że na kolejny turniej jedziemy tylko po to, aby zagrać trzy mecze w grupie.
W załączonym materiale wideo rozmowa z Czesławem Michniewiczem.
Przejdź na Polsatsport.pl