Bożydar Iwanow: Czas eksperymentów się skończył. Wróćmy do tego, co dało nam awans na Mundial

Piłka nożna
Bożydar Iwanow: Czas eksperymentów się skończył. Wróćmy do tego, co dało nam awans na Mundial
fot. PAP
Kadra prowadzona przez Czesława Michniewicza przegrała z Holandią 0:2.

Systemy nie grają, grają ludzie. Ale jeśli spojrzymy wstecz na niedługą przecież listę meczów reprezentacji Polski pod wodzą Czesława Michniewicza, to łatwo dojdziemy do wniosku, że te najlepsze rozegraliśmy z czwórką obrońców ustawionych w linii. A nie z trójką stoperów wraz z wahadłowymi. Marcowy wygrany baraż o Mundial ze Szwecją, który miał miejsce w Chorzowie, to nasz dotychczas absolutnie najbardziej korzystnie wyglądający występ po zmianie selekcjonera.

Z pasją, energią i nieustającym parciem do przodu w drugiej części spotkania. I skuteczną grą w tyłach. I to zaledwie kilka dni po tym, jak ze Szkocją, towarzysko, totalnie nie wyszło nam granie z trójką środkowych defensorów i Arkadiuszem Recą w roli lewego wahadła. Drugi znaczący mecz w „klasycznej” budowie w obronie to Rotterdam i czerwcowe 2:2 z Holandią. Gdy nie tylko odpoczywał Robert Lewandowski ale i Kamil Glik, a w centrum defensywy kapitalnie zadebiutował Jakub Kiwior, przy którym jak profesora oglądało się Jana Bednarka. Byliśmy tuż po 1:6 z Belgią w Brukseli, gdzie w jakim systemie wyszliśmy? Pytanie retoryczne. Ciągle jednak do grania w ten sposób nasz selekcjoner wraca.


Jeżeli szukać kolejnych pozytywów w ustawieniu z czterema obrońcami to można jeszcze przywołać jeszcze jedyne wygrane przez Polskę spotkanie w Lidze Narodów: to z Walią we Wrocławiu. Jasne, że mankamentów było to tam sporo, a rywal czekający na ostatni bój o Mistrzostwa Świata wystawił rezerwowy skład, ale jednak wygraliśmy. Bez tego pewnie już dziś moglibyśmy się szykować na grę UEFA Nations League w Dywizji B. A tam wczoraj awansował … Kazachstan. Wizja wyprawy do Astany i goszczenie drużyny tego typu u siebie– z całym szacunkiem dla niej – to raczej mało przyjemna perspektywa nie tylko z ekonomicznego punktu widzenia. Nie ma więc co ryzykować. W Cardff w niedzielę Walia też nie będzie chciała elity opuszczać. Szykuje się mecz o wszystko. Na szczęście my lubimy, gdy przystawia nam się nóż do gardła. I oby ta tendencja się powtórzyła.

 

ZOBACZ TAKŻE: Bożydar Iwanow: Tulipany w końcu zakwitną? „Ogrodnik” Van Gaal testuje przed Katarem


Wracając do meritum. Michniewicz nie uparł się na grę trzema stoperami tylko dlatego, że chce nam udowodnić, że to jest rozwiązanie idealne, ale wygląda na to, że jego zdaniem to plan skrojony pod zniwelowanie walorów Meksyku. Problem tkwi w tym, że poważne zespoły, decydując się na taki wariant stosują go nie tylko ze względu na chęć zabezpieczenia tyłów, ale korzystają z umiejętności rozgrywania piłki i jej wprowadzenia przez pół bocznych środkowych, co świetnie robili wczoraj Nathan Ake i Jurrien Timber, żeby nie przytaczać tu przykładu Antonio Rudigera z czasów Chelsea. To wzór, do którego nie mamy szans nawet się zbliżyć. U nas wyłączamy z rozegrania trzech ludzi, bo nie sposób tego oczekiwać ani od Bednarka, ani od Glika. I co z tego, że zostaną oni z tyłu skoro na wahadłach mamy piłkarzy ofensywnych, którzy w bronieniu spisują się gorzej, co pokazały wczorajsze wszystkie zagrożenia i zachowania za sprawą akcji po skrzydłach między innymi bocznych obrońców/wahadeł Denzela Dumfriesa oraz Daleya Blinda? Obaj mimo swych olbrzymich walorów ofensywnych są jednak „wyuczonymi” obrońcami. To widać, słychać i czuć. Nicola Zalewski z Przemysławem Frankowskim błyszczą głównie wtedy, gdy ruszają do przodu. Nawet trójka stoperów z tyłu ich nie uratuje. Bo dwójka Karol Linetty-Grzegorz Krychowiak, mająca w teorii ich wspomagać, tego nie robiła.


System nie gra, grają ludzie i to wczoraj do wykonawców można mieć najwięcej uwag i zastrzeżeń, bo poza wyjątkami – Piotr Zieliński, Zalewski, Robert Lewandowski – mało kto podejmował rękawice, chciał walczyć, pracować, zasuwać, większość była schowana, bez chęci przejmowania inicjatywy i szukania boiskowych rozwiązań. Ale skoro mamy taki potencjał „ludzki” jaki mamy, to może trzeba stworzyć mu taką strukturę, taką „bryłę”, żeby te niższe niż na przykład holenderskie wartości niwelować. W Rotterdamie zdało to egzamin. Na Stadionie Śląskim też. Czy tak będzie w Cardiff i później już na Mistrzostwach Świata w Katarze? Tam taka apatia jak wczoraj może być bardziej srogo ukarana. Marginesu błędu już nie ma. Historia lubi się przecież powtarzać. Skoro piłkarzy nie możemy zmienić, bo ich nadmiaru nie ma, to czy nie warto wrócić do tego, co zdawało egzamin? Czekam na wyjściową jedenastkę w Walii z dużą niecierpliwością i zainteresowaniem. Czas eksperymentów się

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie