Meksyk tonie i szuka nadziei w… Polsce. "Oni też są słabi"
Źle się dzieje w drużynie naszego pierwszego rywala na mundialu w Katarze – Meksyku. Pod wodzą słynnego Argentyńczyka zespół „El Tri” nie był jeszcze w tak złym momencie jak obecnie. Relacje pomiędzy Gerardo „Tatą” Martino, a kibicami zostały zerwane. Na niecałe dwa miesiące przed mistrzostwami opinia publiczna domaga się zmiany trenera. Natomiast na określenie stopnia ataku mediów na selekcjonera pasuje tylko jedno słowo: furia.
Porażka z Kolumbią 2:3 podczas środowego meczu w Santa Clara w Kalifornii była tylko jednym z rozczarowań. Ruszyła już nawet giełda z nazwiskami kandydatów do awaryjnego zastąpienia Martino. Numerem jeden w roli ewentualnego strażaka jest Miguel Herrera, były selekcjoner Azteków, charyzmatyczny i bardzo lubiany przez fanów, zwolniony z kadry w 2015 roku za pobicie reportera państwowej telewizji. Obecnie prowadzi on klub Tigres, ale zadeklarował, że jest gotowy wrócić w każdej chwili. Sami swój akces zgłosili też argentyński strateg Diego Cocca, który z Atlasem przeszedł do historii zdobywając dwa mistrzostwa z rzędu i odbudował potęgę klubu z Guadalajary oraz słynny Hugo Sanchez.
Co ciekawe, stanowczo odmawia Rafa Marquez, dawana gwiazda Barcelony obecnie zarządza rezerwami klubu z Katalonii. „Jestem trenerem dopiero od kliku miesięcy, potrzebuję czasu” – odpowiadał pytany nawet o to czy byłoby to możliwe ewentualnie nawet po mundialu.
Poprzednik Martino, Kolumbijczyk Juan Carlos Osorio, który podczas ostatniego mundialu ograł Niemców w fazie grupowej, nawet nie próbował być dyplomatą i odniósł się do decyzji obecnego selekcjonera Meksyku, który nie przyszedł na ostatni trening przed meczem z Kolumbią, bo… wolał oglądać w telewizji mecz Argentyny, z którą jego drużyna zmierzy się po meczu z Polską.
ZOBACZ TAKŻE: MŚ 2022: Gigantyczne premie dla polskich piłkarzy za awans! Ile dostał Paulo Sousa?
„Na jego miejscu skoncentrowałbym się na własnym zespole, tam powinien szukać problemów, a nie w Argentynie. Nie wykorzystał ostatniej szansy, aby poprawić swoich zawodników” – nie gryzł się w język.
On też jest wymieniany jako potencjalny następca Martino, a kibice zaczęli za nim tęsknić, choć trzy lata temu wieszali na nim psy.
Nestor de la Torre, były dyrektor reprezentacji stwierdził, że czystą naiwnością jest wiara w sukces oparta na dobrej pracy taktycznej sprzed kilkunastu miesięcy (początki Martino w Meksyku były bardzo obiecujące) i dodał, że teraz na zmianę jest już za późno.
„Zwolniłbym trenera miesiąc temu, teraz większym problemem jest forma zawodników. Trzeba zmienić zespół nie zmieniając trenera. Trener musi zacząć podejmować decyzje, a nie zbliżać się do mundialu metodą bezwładności. Ta drużyna nie działa. Współczuję „Tacie”. On ma już dość, to krzesło jest trudne, fani są wobec niego agresywni” – wyliczał.
„Czuję się wrogiem publicznym numer jeden” – skomentował Martino osaczony przez dziennikarzy na lotnisku, którzy uważają, że trener stracił już kontakt z rzeczywistością. Nie wie co robić, miota się, jest sam.
Co nie działa najbardziej w reprezentacji Meksyku? Atak. Fakt, że najlepsi ofensywni gracze wciąż są kontuzjowani - Raul Jimenez z Wolverhampton i Jesus „Tecatito” Corona z Sevilli. W zamyśle oni wraz z Hirvingiem „Chuckym” Lozano z Napoli mają tworzyć wymarzony tercet z przodu i gnębić rywali (choć faktem jest, że dotąd rzadko udawało zobaczyć w boju tę trójkę) Alternatywą jest Rogelio Funes Mori, naturalizowany Argentyńczyk. Ale były gracz Benfiki (obecnie Monterrey) też jest kontuzjowany.
Martino deklaruje, że czeka na nich wszystkich do ostatniej chwili, a aby przypilnować powrotu do zdrowia „Tecatito”, wysłał do Sevilli część sztabu medycznego reprezentacji.
ZOBACZ TAKŻE: MŚ 2022: Meksykańskie media krytycznie o reprezentacji. "Titanic"
Na razie testuje zawodników z ligi meksykańskiej, ale w większości przypadków bez skutku. Niby tacy gracze jak Carlos Antuna (Cruz Azul), Ernersto Vega, Roberto Alvarado (obaj Chivas), czy Henry Martin (Club America) nie grają najgorzej, ale nie są skuteczni i sprawiają wrażenie jedynie namiastki klasy tych podstawowych.
Nowością w kadrze jest 21-letni Santiago Jimenez, który trafił do Feyenoordu i w Rotterdamie jest pewnym objawieniem (od razu wbił dwa gole), ale gdy Martino wpuścił go w drugiej połowie z Kolumbią, nie oddał nawet strzału.
Wyłączając mecz ze słabiutkim Surinamem Meksyk przed starciem z Kolumbią nie był w stanie strzelić więcej niż jednego gola. Przegrywał z Urugwajem 0:3, remisował z Ekwadorem 0:0, Jamajką 1:1, uległ Paragwajowi 0:1 (w krajowym składzie), zwyciężył Peru 1:0. Kiedy w Santa Clara do przerwy było 2:0 dla Meksyku, wydawało się, że coś drgnęło. Kolumbijczycy, którzy są wielkim nieobecnym mundialu, wybili jednak pełniącym rolę gospodarzy w USA, futbol z głowy. Trzy piękne gole zdobyte w ciągu 18 minut sprawiły, że ekipa Martino stała się bezradna. Nie była w stanie przeprowadzić ani jednego sensownego ataku. Po prostu przestała grać, wygwizdywana przez 50 tysięcy rozczarowanych fanów.
Nie dość, że marna w ataku, to wróciło to, co przez wiele lat było zmorą niewysokich Meksykanów – stałe fragmenty gry. Pierwsza bramka padła po rzucie rożnym. Generalnie ten mecz był doskonałą ilustracją do podręcznika dla ekipy Czesława Michniewicza pod tytułem: „Jak ograć Meksyk”.
Sportowy dziennik „Record” grzmiał od pierwszej strony „Tri tanic” nawiązując do potocznej nazwy reprezentacji. A jego felietonista Beto Bernarda wyliczał co może sprawić, że w Katarze nie dojdzie do katastrofy i ekipa Martino (jeśli nie zostanie wyrzucony), nie wyrżnie o lodową skałę.
„Cała nadzieja w tym, że poza Argentyną nasi grupowi rywale też mają podobne kłopoty. Polska wciąż szuka tożsamości, słabo gra w piłkę, z trudem przychodzi jej strzelanie goli, a wszystko zależy od jednego Roberta Lewandowskiego”.
Przejdź na Polsatsport.pl