Białoński: Stan alarmowy Wisły Kraków

Białoński: Stan alarmowy Wisły Kraków
fot. Cyfrasport
Białoński: Stan alarmowy Wisły Kraków

W Fortuna 1. Lidze Wisła nie wygrała od 20 sierpnia, w zdobyciu trzech punktów na razie nie pomogło zastąpienie Jerzego Brzęczka Radosławem Sobolewskim. Problemy sportowe schodzą jednak na plan dalszy wobec poważnego rozłamu w gronie tria właścicieli. Jakub Błaszczykowski, Jarosław Królewski i Tomasz Jażdżyński nie grają już do jednej bramki i właśnie to najbardziej martwi kibiców. Przyszłość klubu znów jawi się ciemnych barwach – pisze dziennikarz Interii Michał Białoński.

Gdy w styczniu 2019 r. Błaszczykowski, Jażdżyński i Królewski podjęli się akcji ratunkowej założonej w 1906 roku Wisły, której dalsze istnienie wisiało wówczas na cienkim włosku, kibicowała im cała Polska. Decyzja Kuby, który zrezygnował z milionów, by rozwiązać kontrakt z Wolfsburgiem, a później z własnych oszczędności wyłożył 1,33 mln zł na zaległe wypłaty dla wiślaków, a także dołączył do zespołu, by grać za minimalną kwotę 500 zł miesięcznie, bo na mniejsze pobory nie pozwalają przepisy, szeroko komentowana i była także na Zachodzie. I wywoływała podziw.


Akcja pomocowa „Białej Gwiazdy” wywoływała same dobre skojarzenia, a Jażdżyński z Królewskim wyrobili sobie dzięki udziale w niej nazwiska rozpoznawane w całym kraju, gdyż wcześniej znani byli tylko w swoich branżach - mediów i IT.

Wisła otworzyła wojnę na każdym froncie

Gdy naprawianie sytuacji finansowej klubu początkowo szło w tempie imponującym, a do tego raz i drugi udało się uniknąć degradacji, trio poczuło się za pewnie. Zaczęło wojenki niemal z każdym i na każdym korku, trochę w myśl zasady: „kto nie jest z nami, ten przeciw nam”. Z Ekstraklasą o podział pieniędzy z praw marketingowo-telewizyjnych, czy o reguły związane ze sprzedażą tychże, z PZPN-em za czasów Zbigniewa Bońka, sędziami, a nawet Cracovią i jej właścicielem Januszem Filipiakiem o palmę starszeństwa.

Pycha i chaos w zarządzaniu sportem

Pycha nie była jednak grzechem głównym właścicieli klubu. Był nim za to totalny chaos w zarządzaniu pionem sportowym klubu. Co siedem miesięcy nowy trener, co pół roku wrzucony granat do szatni i rewolucyjna przebudowa składu, chybione transfery, na czele z wydaniem pół miliona euro na defensywnego pomocnika Enisa Fazlagicia, czy sprzedanie lekką ręką Aschrafa El-Mahdiouiego i Yawa Yeboaha zimą ubiegłego roku. M.in. przez brak Aschrafa i Yeboaha Wisła spadła z Ekstraklasy, a jak ujawnił ostatnio jej prezes Władysław Nowak, pieniądze za tego pierwszego nie wpłynęły jeszcze wcale, a za Yawa pod Wawel dotarła dopiero część należności.

Bałagan Wisły słono kosztuje

Oczywiście ten bałagan słono kosztuje, bo myląca się w transferach Wisła musi sprzątać sama po sobie. Choć poza zakupem Fazlagicia nie płaci dużych kwot odstępnego, to przecież kosztują niemało prowizje menedżerskie, spore kwoty pochłaniają też opłaty dla nowych piłkarzy za podpisanie kontraktu.

 

Jakby tego było mało, właściciele zaczęli prowadzić wojnę podjazdową między sobą. Prezes Nowak, który jako sternik i sponsor klubu w Wiśle jest tylko przez wzgląd na Kubę Błaszczykowskiego, na spotkaniu z dziennikarzami uderzył w Jażdżyńskiego. Oskarżył go o wycofanie się z ustaleń o dofinansowanie klubu. Riposta Jażdżyńskiego, który jest szefem Rady Nadzorczej klubu i prezesem Towarzystwa Sportowego Wisła, które prowadzi pozostałe sekcje, była szybka, za pośrednictwem Twittera. Ogłosił, że nie wycofał się z żadnych ustaleń, a zawnioskował jedynie o ich doprecyzowanie.

 

ZOBACZ TAKŻE: Płakał po Jerzym Brzęczku. I on ma teraz wyciągnąć Wisłę Kraków z dołka?


Operę mydlaną nakręcił jeszcze bardziej Jarosław Królewski, rezygnując z zasiadania w Radzie Nadzorczej, o czym przez przypadek dowiedziały się media.


Śledząc grę piłkarzy, którzy zaliczyli zjazd z pierwszej pozycji na 10., a przede wszystkim widząc wojnę na górze, kibice tracą nerwy. Wisła zawsze słynęła z rodzinnej atmosfery, ale ostatnio zamienia się ona w atmosferę linczu. Wyzwiska w kierunku piłkarzy, obrażanie właścicieli – takie zjawiska zaobserwowałem w piątek, po meczu z ŁKS-em. Ludzie mają dość. Nie dostrzegają, że nowa miotła Sobolewski, który wziął do pomocy Bogdana Zająca, spowodowała, że zespół zagrał najlepszy mecz w sezonie. Interesuje ich fakt, że było przecież 2-0, a skończyło się 2-2. Nikt już nie patrzy na to, że ŁKS nie jest chłopcem do bicia i na wielu pozycjach ma lepszych piłkarzy.


Prezes Nowak, który wraz ze wspólnikiem na akcje i reklamę na Wisłę wyłożył już siedem milionów złotych, doszedł do tego samego wniosku co Kuba: klub potrzebuje nowego właściciela większościowego. Mecenasa, który wpakuje w Wisłę kolejnych 20 mln zł, by przywrócić jej dawny blask.

 

Nie minęły cztery lata, a poprzez swe błędy w zarządzaniu „Białą Gwiazdą” trio zapewniło sobie czarny PR, jakiego nie byłaby w stanie wytworzyć najlepsza specjalistyczna firma w tym zakresie.

 

Jestem w stanie pojąć, że trzech panów, o różnych charakterach, może się ze sobą pokłócić. Nie umiem jednak zrozumieć, dlaczego upubliczniają tę awanturę, narażając na szwank wizerunek całego klubu. Przecież mogą wszystko rozstrzygnąć we własnym gronie i wyjść do mediów z gotowym rozwiązaniem.

Oczekiwałem od nich większej klasy.

Poprzedni właściciel Bogusław Cupiał kupił Wisłę w październiku 1997 r. razem ze swymi wspólnikami Zbigniewem Urbanem i Stanisławem Ziętkiem. Gdy trzy lata później ich drogi się zaczęły rozchodzić, Cupiał zagroził postawieniem spółki w stan upadłości, jeśli jego partnerzy w biznesie nie zgodzą się na dokapitalizowanie. W efekcie Cupiał spłacił Ziętka i Urbana, zostając jedynym właścicielem, poprzez swą firmę Tele-Fonikę.


Poza jedną informacją o groźbie upadłości nie było żadnego szantażu emocjonalnego, grania na nerwach kibiców. Właśnie tego życzę Błaszczykowskiemu, Królewskiemu i Jażdżyńskiemu. Trio musi też pamiętać, że każda ryba psuje się od głowy.

Interia
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie