Marek Magiera: Gruby numer
Pierwsza myśl po przegraniu czwartego seta z Niemkami była mniej więcej taka – kurde, jaka szkoda, że nie trafimy na Amerykanki, bo byłaby realna szansa na półfinał mistrzostw świata. Opamiętanie przyszło jednak szybko, bo wystarczyło sobie przypomnieć, w jakim stylu kończyliśmy rozgrywki VNL. A z Serbią da się wygrać. Tylko trzeba zagrać tak, jak w wygranym meczu z USA.
60 lat. Aż się wierzyć nie chce, aż tak długo, czekała reprezentacja Polski siatkarek na awans do ćwierćfinału mistrzostw świata. Tym bardziej trzeba docenić tegoroczny wynik i traktować go w skali sukcesu. Może nie gigantycznego, ale na pewno dużego. Przecież przed inauguracją turnieju drżeliśmy o awans do drugiej rundy w Łodzi, mecz z Chorwacją był prawdziwym horrorem, po porażkach z Dominikaną, Turcją i już w Łodzi z Serbią zastanawialiśmy się, czy do końca turnieju wygramy choć jeszcze raz jakiś mecz, Aż przyszedł ten ze Stanami Zjednoczonymi, po którym zapanowała euforia, która obudziła marzenia o grze w Gliwicach. I ostatecznie do tych Gliwic jedziemy!
Sport to rozrywka i przede wszystkim emocje. Nasze siatkarki dostarczają nam ich aż nadto, ale to dobrze. Po tych wszystkich porażkach często mniejszych lub większych upokorzeniach, jak to na Torwarze w kwalifikacjach do MŚ 2018, nareszcie jest trochę radości. Nawet nie trochę. Dużo.
ZOBACZ TAKŻE: MŚ siatkarek 2022: Wymowne słowa Stefano Lavariniego. "Mogę stracić coś, o czym marzyłem 23 lata"
Ta drużyna jeszcze faluje, nie ma stabilności, ale to się bierze stąd, że my nie graliśmy przy takiej intensywności meczów od 12 lat, bo wtedy po raz ostatni zagraliśmy w mistrzostwach świata. Jedyną zawodniczką z naszej kadry, która to pamięta, jest w tej chwili tylko Joanna Wołosz. Na mistrzostwach jest jeszcze Joanna Kaczor-Bednarska, ale ona nie biega już po boisku za piłką, tylko współkomentuje mecze mundialu na antenie Polsatu Sport.
Zobaczymy, co się wydarzy we wtorek. Serbia jak dotąd przegrała w turnieju dwa sety, obydwa w starciu z Bułgarią. Pozostałe mecze wygrała w stosunku 3:0, w tym z Polską. Teraz będzie jednak nowy dzień, będzie nowe miasto, będzie 15 tysięcy kibiców. Do stracenia nie ma kompletnie nic. Wracając do Warszawy z Arnhem po inauguracji w Holandii, powiedziałem do Asi Kaczor-Bednarskiej w samolocie, że ta drużyna może nam na tych mistrzostwach wykręcić jakiś gruby numer. Do zobaczenia w Gliwicach!
Przejdź na Polsatsport.pl