F1H2O: Ogromny pech Bartłomieja Marszałka w GP Sardynii
Mistrzostwa świata bolidów pędzących z prędkością 170 km/h po tafli wody są fascynujące. Nie inaczej było w Olbii, portowym mieście w północno-wschodniej Sardynii. Wielka szkoda, że imponujący bardzo dobrym tempem Bartek Marszałek zderzył się ze ścianą pecha.
Poranny trening przy lekko zachmurzonym niebie wygrał trzykrotny mistrz świata, Francuz Philippe Chiappe. 58-letni kierowca pochodzący z Caudebec-en-Caux w Normandii pokonał raptem 13 okrążeń i wykręcił ciut lepszy czas jednej pętli niż koleżanka z teamu Bartka Marszałka – Marit Stromoy. Zarówno Francuz jak i Norweżka zdołali zejść poniżej 28 sekund na okrążenie. Bartek Marszałek wykręcił czas na poziomie 29, 05 sekund, a zafundował sobie 5 okrążeń. Tercet najlepszych kierowców oszczędzał się. Mistrz świata Jonas Andersson wspierany przez swoją miłość Jane Persson (pełni funkcję radiomana w Team Sweden) miał dopiero piąty czas. Shaun Torrente, lider klasyfikacji MŚ f1h2O był szósty, a ścigający go Thani Al Qemzi uplasował się na siódmym miejscu. Nikt nie przywiązuje większej wagi do treningu. To bardziej kwestia zapoznania się z torem i sprawdzenia silników. O 15.00 na Molo Brin w Olbii dość tłumnie przybyli fani sportów motorowodnych i ostrzyli sobie zęby na dobry występ Alberto Comparato. Włoch celował w podium, wszak był drugi w kwalifikacjach. Rzeczywistość okazała się bardziej brutalna...
Wspinaczka na Punta la Marmora
Sardynia lubi manifestować swoją odrębność, choć to wyspa należąca do Italii. Flagi powiewające na nabrzeżu nie przypominają włoskiej. Sardyńczycy zbudowali własne szczęście i są dumni, że żyją dostatnio na drugiej co do wielkości wyspie Morza Śródziemnego. Punta la Marmora jest najwyższym szczytem Sardynii. Występ kierowcy Orlen Teamu wyglądał po trosze jak wspinaczka na mierzący 1834 metry nad poziomem morza wierzchołek.
Luis Ribeiro, dyrektor wyścigu, wpadł na pomysł, że skoro trasa wyścigu jest bardzo krótka i mieści się na małej przestrzeni, to wobec tego warto pogrupować kierowców. Pierwsza dziesiątka startowała kilkanaście sekund wcześniej od zawodników, którzy po kwalifikacjach zajmowali miejsca od 11 do 15. Inną sekwencję startową miała pierwsza dziesiątka, a inną pozostali kierowcy. Bartka to nie przeraziło, a wręcz zmotywowało. Polak rewelacyjnie ruszył z jedenastej pozycji i w znakomitym tempie "połykał" kolejnych rywali. Prawdziwe są słowa małżonki Bartka – Iriny, która tradycyjnie pełniła rolę radiomana i wyznała przed startem do GP Sardynii – "Bartek lubi i potrafi się ścigać". Marszałek przesunął się na szóste miejsce, a ponadto umiejętnie wykorzystał neutralizację po awarii sprzętu Fina Kalle Viippo. W blasku sardyńskiego słońca zanosiło się na bardzo dobre, punktowane miejsce Polaka. Szósta pozycja pomimo startu z jedenastego miejsca – bosko! Niestety, nadeszło okrążenie numer 23... Bolid Polaka uderzył nieszczęśliwie w głaz leżący pod powierzchnią wody i uszkodzeniu uległa dźwignia. Raptowne szarpnięcie kierownicą nie wróżyło niczego dobrego... - Jak żyję nie widziałem takiego wypadku. Dźwignia z hartowanej stali pękła niczym zapałka. Niewiarygodny defekt - wyszeptał Serb Robertino Milinković. Ugljesa Radivojević, doświadczony mechanik wyznał z niedowierzaniem: - Bartek stracił silnik. Zatarta jednostka napędowa. Wciskasz gaz i bolid stoi... Dramat.
Marnym pocieszeniem jest fakt, że wyścigu o GP Sardynii nie ukończyli tak znakomici kierowcy jak Alberto Comparato, Sami Selio, Duarte Benavente, Filip Roms i Kalle Viippo… Strata szansy na dobre piąte miejsce, które było w zasięgu Polaka jest bardzo bolesna. Do późnych godzin popołudniowych tercet Serbów i Bartek uwijali się jak w ukropie demontując namiot, pakując silniki do kontenera, który via Genuę zabierze jednostki napędowe i skrzynie z narzędziami do portu Jebel Ali. Marit Stromoy, kulturalna kobieta z Norwegii zarządziła: "chłopcy, mam mnóstwo batonów i czekolad. Nie chcę, żeby słodkości się zmarnowały, więc zapraszam do konsumpcji. Wiem, że to nie jest do końca zdrowe, ale każdemu przyda się trochę energii przy zwijaniu sprzętu". Dobre serce ma urocza wokalistka z Tonsberg...
Bartek i jego serbscy mechanicy z mozołem pakowali sprzęt. Pracy jest co niemiara, ale kiedy przygrywa zacna formacja AC/DC, nie chce wyjść się z padoku. Co prawda numer "Thunderstruck" Polakowi nie przyniósł szczęścia, ale atmosfera jaka panuje podczas zwijania sprzętu jako żywo przypomina dobry rockowy koncert. F1H2O nie zatraca ludzkiego wymiaru. Na wodzie rywalizacja, czasami bezwzględna, ale na padoku klimat współpracy króluje i zachwyca, bo pokazuje, że sportowcy to nie roboty, tylko ludzie, którzy są wyposażeni w spore pokłady empatii...
50 000 dolarów za silnik
Staranne przygotowanie jednostek napędowych to normalność w świecie F1H2O. Koszt samego bloku wynosi około 30 000 dolarów amerykańskich, więc pokonywanie dystansu pomiędzy pomarańczową a żółtą boją nie jest igraszką, tylko sporym wydatkiem. Oczywiście, piętnastka kierowców to nade wszystko arcymistrzowie w swoim fachu, bo pędzić bolidem przez 45 minut w zamkniętym kokpicie to duże wyzwanie dla kręgów szyjnych. Kierowcy pocą się okrutnie podczas wyścigu, a mimo to, mają w sobie jeszcze energię, aby zwijać namiot, pakować skrzynie z narzędziami, segregować śmigła, owijać je niczym brzdąca w pieluszkę etc. To ciężki kawałek chleba, a kiedy silnik ulega zatarciu, to oprócz bólu serca, dopada cię jeszcze aspekt finansowy. Koszt nowiutkiego silnika, takiej nówki sztuki nieśmiganej z pracą tunera, który odpowiednio podrasuje jednostkę napędową wynosi 70 000 dolarów amerykańskich. 50 000 to koszt silnika bez robocizny tunera. Przerażające koszty, a mimo to, pasjonaci nie boją się kolejnych wyzwań. Po wyścigu o GP Indonezji w lutym 2023 roku wejdą w życie nowe prawidła techniczne. Głównie dotyczą ograniczenia obrotów silnika na minutę, bo ma być ciszej i niestety bez rockowego uderzenia a la flagowy numer "Smoke on the water" formacji Deep Purple. Kierowcy testowali nowy sprzęt w San Nazzaro. Opinie są rozmaite. Część kierowców lubi pracę na niższych obrotach (9300), część woli aktualny standard.
Bartek Marszałek, o którym Robertino Milinković mówi "dżentelmen", wraca do Polski wraz z małżonką i córeczką. Lot z Olbii via Monachium, późne lądowanie w Warszawie i praca nad testem. Będzie czas na przebieżkę po lesie, bo kondycyjnie trzeba być znakomicie przygotowanym. W Sharjah, nieopodal Dubaju odbędą się podwójne kwalifikacje i dwa wyścigi. 15 grudnia kwalifikacje do GP Sharjah na pętli o długości 2057 metrów. Słona woda, czyli taka jaką lubi Marszałek... 16 grudnia wyścig o GP Sharjah, a 18 grudnia kwalifikacje oraz wyścig o GP Środkowego Wschodu. Thani Al Qemzi odrobił aż 8 punktów do Shauna Torrente. Świat arabski czeka na swojego mistrza świata. Amerykanin ma zaledwie 9 punktów przewagi nad Al Qemzim. Ostatniego słowa nie powiedział jeszcze miłośnik cyklistyki, aktualny mistrz świata Jonas Andersson. Dwa wyścigi dają możliwość zdobycia 40 punktów, więc z pewnością w Zjednoczonych Emiratach Arabskich będzie gorąco na padoku i w lagunie Khalid...