Michał Białoński: Michniewicz ma duży problem tuż przed MŚ
Na trzy tygodnie przed arcytrudnym zadaniem, starciem z Meksykiem na mundialu w Katarze, Czesław Michniewicz ma niezłą łamigłówkę. Obrona rozsypała się jak klocki lego i nie ma czasu na jej poukładanie na nowo – pisze dziennikarz Interii Michał Białoński.
Z całą pewnością przeciw Argentynie, a wielce prawdopodobnie także w konfrontacji z Meksykiem nie będziemy stroną dominującą. Będziemy skazani na mądrą, twardą i systemową defensywę, do której potrzebni są pewni stoperzy. W wypadku „Biało-Czerwonych” potrzeba ich co najmniej trzech, gdyż najpewniej taki system, z trójką środkowych obrońców i wahadłowymi, wyjdziemy na Meksyk.
Tymczasem z trójki defensorów z żelaznego składu Czesława Michniewicza regularnie praktykuje w meczach ligowych tylko Jakub Kiwior, który ma raptem cztery mecze w barwach narodowych. Ci, którzy trzymają defensywę na swych barkach od dawna, bądź od bardzo dawna, w ogóle nie grają w klubach. Kamil Glik od 2 października leczy kontuzję pachwiny, przez co nie pojawił się na boisku od miesiąca i w tej rundzie rozegrał tylko 691 minut.
Dopiero w poniedziałek twardy jak skała stoper ma wrócić do treningów. Bez niego Benevento, które miało walczyć o awans do Serie A, z czterech meczów dwa zremisowało, dwa przegrało i wylądowało w strefie spadkowej Serie B, na 17. miejscu. Jeśli powrót do zajęć przebiegnie pomyślnie, Kamil zdoła może zaliczyć jeszcze tylko dwa mecze przed rozpoczęciem zgrupowania kadry przy okazji MŚ.
Dobrze pamiętamy, jak skończył się dla nas poprzedni mundial, gdy straciliśmy Glika na dwa mecze, z powodu jego urazu obojczyka. Udało się wygrać mecz pocieszenia z Japonią, dopiero po jego powrocie do składu.
Przed Euro 2016 Kamil Glik zanotował udaną rundę w Torino, w roli kapitana rozegrał 18 spotkań od dechy do dechy. Pauzował dwa razy, za żółte kartki, w końcówce sezonu odpoczywał raptem w dwóch meczach. Łącznie w całej rundzie, tuż przed francuskim Euro, rozegrał 1620 minut.
Współtworzący z nim duet stoperów na ME Michał Pazdan był filarem Legii. Rozegrał w niej ponad 1300 minut na wiosnę, a później został okrzyknięty piłkarskim ministrem obrony narodowej.
O ile w wypadku Glika możemy liczyć na cud, jego doświadczenie, że może uda mu się powtórzyć to, czego dokonał Jakub Błaszczykowski przed Euro 2016. Kuba na wiosnę poprzedzającą ME zaliczył raptem 300 minut w Serie A, w Fiorentinie, gdzie nie był ulubieńcem Paula Sousy, a jednak potrafił się przygotować do tego stopnia, że był jednym z liderów kadry na ME.
Natomiast trudno liczyć na taki cud w wypadku Jana Bednarka, który jest 26-latkiem i potrzebuje regularnych występów. Tymczasem Janek grzał ławę w Southampton i grzeje ją w Aston Villi.
ZOBACZ TAKŻE: Marek Śledź: Jesteśmy mistrzami świata. W marnowaniu talentów… - część pierwsza
Ogłaszając 47-osobowy, szeroki skład, trener Michniewicz miał nadzieję, że Bednarek wraca do poważnej i regularnej gry. Selekcjoner dostał informację, że Bednarek wskoczy do składu Aston Villi. Nikt się nie spodziewał jednak, że wskoczy, ale tylko na 45 minut przegranego 0-3 z Fulham. I na tym koniec. Do zgrupowania może rozegrać co najwyżej trzy spotkania, licząc z tym w Pucharze Ligi, przeciw Manchesterowi United. Może się jednak też zdarzyć, że nie zanotuje nawet minuty i maleńkim bagażem 340 minut, jakie rozegrał od sierpnia, pojedzie na MŚ. Trudno o pewność siebie i pewność interwencji z tak małą praktyką meczową. Dla porównania, przed ubiegłorocznymi ME Jan Bednarek rozegrał na wiosnę 2187 minut.
Wydawać się mogło, że w największych tarapatach selekcjoner Michniewicz był na wiosnę, gdy raptem po jednym sprawdzianie ze Szkocją musiał wyjść na bój o być albo nie być w Katarze ze Szwecją. Tamten egzamin zdał na szóstkę. Teraz jednak ma dramatycznie ograniczone pole manewru i jeszcze mniej czasu. Sparing z Chile to nie moment do testowania ewentualnej nowej defensywy. Na dodatek tych, którzy by mogli zastąpić Bednarka, czy Glika, próżno szukać na horyzoncie. Za kadencji Paula Sousy potrafił zaliczyć dobre występy Paweł Dawidowicz, jak choćby w remisie 1-1 z Anglią, ale on również leczył kontuzję, przez co w tej rundzie zaliczył tylko 340 minut. Spotkanie z Sassuolo obejrzał z ławki rezerwowych.
Teoretycznie może wskoczyć do składu Artur Jędrzejczyk, który – jeśli tylko będzie zdrowy (ze stłuczonym stawem skokowym po I połowie musiał zejść z boiska podczas meczu z Jagiellonią) – pojedzie na mundial. Z racji na swoje doświadczenia, twardości i wszechstronności. Problem w tym, że „Jędza” poprzednio w kadrze wystąpił jeszcze za Jerzego Brzęczka, w październiku 2018 r., gdy na Stadionie Śląskim ulegliśmy 2-3 Portugalii. Na dodatek grał wówczas na lewej obronie, w ustawieniu czwórką defensorów, ale u boku stoperów Bednarek – Glik. Szczęśliwie, ostatnio w Legii gra właśnie w trójce stoperów.
Pozostaje nam tylko liczyć na intuicję Czesława Michniewicza i jego sztabu. Czasu mają ekstremalnie mało. Raptem kilka jednostek treningowych przed meczem z Meksykiem, w trakcie których nie będzie szans na budowę nowego bloku defensywnego, ani na odzyskanie tych, którzy nie grali w klubach. Tym bardziej, że już 17 listopada „Biało-Czerwoni” przeniosą się do Kataru, tak wymaga FIFA. W Dosze nadal panują upały – ponad 34 stopnie, nawet nocą temperatura nie spada poniżej 26 stopni. W takich warunkach nie da się intensywnie trenować.