Marcin Włodarski: Kadry młodzieżowe? Mogę je prowadzić nawet do emerytury

Marcin Włodarski: Kadry młodzieżowe? Mogę je prowadzić nawet do emerytury
fot. Cyfrasport
Marcin Włodarski

W kolejnej naszej rozmowie poświęconej sprawom szkolenia piłkarzy w Polsce głos zabrał Marcin Włodarski, trener piłkarskiej reprezentacji Polski do lat 17, którego drużyna uzyskała awans do kolejnej rundy eliminacji mistrzostw Europy. - Jesteśmy coraz lepiej przygotowani indywidualnie do rywalizacji z innymi nacjami. Rozumiemy grę, gramy jeden na jeden i tym zaskakujemy rywali. Głównym minusem jest fizyczność naszych piłkarzy. Nie chodzi o wzrost, a o budowę i masę mięśniową – mówi selekcjoner.

Przemysław Iwańczyk: Porażka z Czarnogórą, choć z przebiegu meczu to Polacy byli lepsi, zwycięstwa z Andorą i Austrią dały Pańskiej drużynie awans do kolejnej rundy eliminacji Euro U17.

 

Marcin Włodarski: Zaczęliśmy od porażki, a wiadomo, że niepowodzenie na początku nie ułatwia sprawy. Czuliśmy spory niedosyt po otwarciu z Czarnogórą, w drugiej połowie tego starcia byliśmy zdecydowanie lepsi i niestety nieskuteczni. Trzeba powiedzieć sobie szczerze, że przez pierwsze pół godziny to przeciwnik był od nas lepszy, zwłaszcza pod kątem siły i agresji. Myślę, że chłopcy nie spodziewali się takiego oporu, zwłaszcza że kilka tygodni wcześniej pokonali wysoko Anglików 5:0 w Pucharze Syrenki. Uśpiło to trochę ich czujność, choć jako sztab tłumaczyliśmy, że sukces ten jest przeszłością, należy wszystko zaczynać od zera. Czarnogórcy brutalnie sprowadzili nas na ziemię, po tym meczu nie było już miejsca na potknięcie, dwa pozostałe mecze wygraliśmy wysoko. Zagraliśmy tak, jak chcemy to robić – wysoko, strzelając wiele goli. Zresztą potrzebna była nam wysoka wygrana z Andorą, by w razie czego remis z Austriakami dał nam szansę na wyjście do kolejnej fazy. Ostatecznie wygraliśmy 4:2, choć dwukrotnie to rywal prowadził.

 

ZOBACZ TAKŻE: Marek Śledź: Jesteśmy mistrzami świata. W marnowaniu talentów… - część pierwsza

 

Dlaczego Pańskim zdaniem reprezentacja Polski U17 jest wyjątkowa? Eksperci mówią o jej różnorodności, dużym potencjale piłkarskim, ale także o tym, że jako jeden z nielicznych selekcjonerów nie ulega pokusie wystawiania największych i najsilniejszych.

 

- Myślę, że każdy selekcjoner bierze jak najlepszych piłkarzy. Tak się składa, że mamy nieco niższych chłopców z wielkim sercem i bardzo wysokimi umiejętnościami piłkarskimi. To najlepszy dowód, że ludzie obdarzeni skromniejszymi warunkami potrafią grać w piłkę i robią to bardzo dobrze. Niech dowodem na to będą nie tylko te eliminacje, ale także starcia we wspomnianym już Pucharze Syrenki. Wyjątkowość tej drużyny polega na czymś innym – nigdy się nie poddajemy, zawsze chcemy grać do przodu. Niezależnie od okoliczności, bo przecież zdarzają się momenty w meczu, kiedy przegrywamy, chcemy iść po kolejnego i kolejnego gola.

 

Czy jest to wyjątkowy rocznik biorąc pod uwagę potencjał, skalę talentu niektórych graczy? Wymienię tylko Karola Borysa, który ma zaledwie 16 lat i gra w Ekstraklasie w barwach Śląska Wrocław, czy Krzysztofa Kolankę z Górnika Zabrze, który także ma za sobą debiut w seniorach.

 

- Nie powiedziałbym, że to wyjątkowy rocznik. Każdy rocznik idąc w dół od 2005 jest bardzo mocny. Wynika to z poważnej zmiany systemu szkolenia w Polsce. Mamy coraz lepszych trenerów w kategoriach młodzieżowych i dziecięcych. Zawodnicy są coraz odważniejsi, jestem przekonany, że każdy następny rocznik w kadrach, a więc 2007 i 2008, czy monitorowani przez nas na akcjach szkoleniowych młodsi chłopcy, są bardzo ciekawi. Jesteśmy niemal pewni, że w Europie stajemy się coraz silniejsi.

 

Będę się jednak upierał, że ma Pan szczególnych zawodników, którzy reprezentują także zachodnie kluby jak Ajax Amsterdam czy VfB Stuttgart.

 

- Zgadza się. Janek Faberski, który przeniósł się z Jagiellonii Białystok do Ajaksu, gra w Holandii w swojej kategorii wiekowej i wygląda bardzo obiecująco. To świadectwo tego, że potrafimy w Polsce szkolić i robimy to coraz lepiej. Kolejnym przykładem jest Daniel Mikołajewski, który przeszedł niedawno do Parmy, zdobył gola w debiucie, w kolejnym meczu następne dwie bramki. Mówiąc krótko: nasi chłopcy na Zachodzie mają się nieźle.

 

Podoba się Panu to, że gracie w ustawieniu 1-3-5-2, czyli takim, który nie jest podstawowym w kształceniu młodego piłkarza?

 

- To był mój świadomy wybór, odkąd zostałem trenerem tej reprezentacji. Wynika to z tego, że mamy bardzo duży potencjał ofensywny. Wielu naszych graczy chce grać do przodu. System ten jest dobrany pod graczy, których powołujemy. Także środkowi obrońcy mają charakter ofensywny, jednym z nich staramy się zrobić przewagę w przodzie. Wiem, że w klubach najczęściej gra się z czwórką defensorów, ale my chcemy rozwijać naszych graczy. W kadrach U15, U16 i U17 na pierwszym miejscu stawiamy na rozwój. W takim ustawieniu łatwiej o ten rozwój, to nowy element, nowy bodziec.

 

Naprawdę może Pan zapewnić, że celem młodzieżowych reprezentacji jest rozwój, a nie osiąganie jak najlepszych wyników? Odwołuję się teraz do rozmowy z dyrektorem akademii Legii Warszawa, który przez 30 lat uczestniczy w tym światku, i uważa, że jest poważny rozdźwięk między deklaracjami a czynami.

 

- Mogę mówić tylko za siebie. Moim głównym celem jest to, by kilku zawodników z mojej reprezentacji trafiło kiedyś do pierwszej drużyny narodowej i grało jak najwyżej w klubowej piłce. Kadra pomaga zdobywać to doświadczenie. Staramy się na każdym zgrupowaniu poprawiać detale techniczne i taktyczne. Nie zaprzeczę jednak, że wychodząc na boisko zawsze myślimy o zwycięstwie, w końcu wynik bierze się z dobrej gry. Jeśli zawodnicy realizują to, co wspólnie sobie zaplanowaliśmy na treningach, możemy cieszyć się później ze wspólnego sukcesu.

 

Patrzy Pan na swoich podopiecznych i widzi Pan ten postęp, jaki zawodnicy czynią z każdym zgrupowaniem?

 

- Oczywiście, że tak. Zawodnicy rozwijają się głównie w akademiach, ale także udział na zgrupowaniach reprezentacji wynosi ich na nieco wyższy poziom. Nie są to jednak byty oderwane od siebie. Odwiedzamy zawodników w macierzystych akademiach, monitorujemy, jak się rozwijają. Mówiąc o kadrze do lat 17 przestrzegałbym przed patrzeniem na nią tylko przez pryzmat dwudziestu ludzi. W eliminacjach, o których dziś rozmawiamy, zagrał bramkarz, który był dopiero piąty w naszym rankingu na pozycjach jeszcze kilka tygodni wstecz. Musimy śledzić jak największą liczbę graczy, którzy mają reprezentacyjny potencjał. Nie chcę zamykać się w wąskim gronie chłopaków dobrze mi znanych. Przyjeżdżających na zgrupowania ostrzegamy, że nikt nie może być pewnym swojego miejsca podczas kolejnych powołań, u nas nie ma abonamentu na grę w kadrze. Z drugiej strony każdy może trafić do tej reprezentacji, kogo jeszcze z nami nie ma. Weźmy Filipa Kucharczyka, który dostał powołanie na Puchar Syrenki, a teraz wystąpił w eliminacjach. Mogę zapewnić, że przed drugą rundą eliminacji takich przypadków będzie więcej.

 

Jak Pan odbiera zarzuty, że jest Pan jednym z dwóch selekcjonerów młodzieżowych reprezentacji Polski, za którym nie stoi przynajmniej ekstraklasowa kariera piłkarska, a swój warsztat opiera Pan na teorii, bo i takie zarzuty słyszałem?

 

- Akurat mocno nie zgodzę się, że na teorii, jestem praktykiem mającym spore doświadczenie w futbolu młodzieżowym. To, że grałem najwyżej w III lidze, nie ma żadnego znaczenia dla wykonywanej przeze mnie pracy. Ci z trenerów, którzy wyżej i dłużej grali w piłkę, mają większe doświadczenie z szatni, ja z kolei szybko rozpocząłem pracę trenerską i mam większą praktykę w tym obszarze. To na pewno procentuje w pracy z młodymi zawodnikami.

 

Z drugiej strony jest Pan jedynym, który przeszedł przez długą drogę w piłce młodzieżowej, a to akurat jest wyjątkowe spośród trenerów kadr. Stał Pan również za odkryciem wielu talentów.

 

- Cieszę się z tego, że chłopców, których mam obecnie w reprezentacji, znam praktycznie od małego. Zaczynali swoją drogę w letniej, zimowej, wiosennej i jesiennej Akademii Młodych Orłów, a ja razem z Marcinem Dorną i Bartłomiejem Zalewskim byliśmy od początku tych projektów. Dzięki temu doskonale wiem, na którego podopiecznego mogę krzyknąć, a który wymaga, by pogłaskać go po głowie. Wiem również, jakie mają deficyty, co mogę u nich rozwijać, jakie atuty uwypuklić. Wydaje mi się, że droga, którą idę, była dobrą, by prowadzić młodzieżową kadrę narodową.

 

Dlaczego z polskiej piłki młodzieżowej jest tak mały transfer młodzieży do piłki seniorskiej? Wystarczy spojrzeć, jakie niewielu jest zawodników w ostatniej młodzieżowej kadrze do lat 21, którzy byli regularnie powoływani na wczesnych etapach od 15 roku życia.

 

- Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, bo wiele czynników na to się składa. Przy doborze do reprezentacji, którą prowadzę, staramy się patrzeć na potencjał zawodnika. Powtórzę: naszym głównym celem jest to, by położyć na łopatki tę niekorzystną statystykę, do której się pan odwołuje. Podkreślamy na okrągło, że kadra U17 to dopiero początek drogi na szczyt. Krętej drogi, a jej celem jest gra w seniorach. Znamy przecież doskonale ludzi, którzy mieli olbrzymi potencjał, a zakończyli swoje kariery na piłce młodzieżowej.

 

Proszę powiedzieć z ręką na sercu, jakie są Pańskie przewidywania dotyczące rocznika 2006? Ilu tych chłopaków zagra wyczynowo w piłkę, a ilu z nich jest „na tu i teraz”, legitymując się głównie warunkami fizycznymi?

 

- Jeśli za wyczyn uznajemy Ekstraklasę, to wierzę, że z mojej kadry wyjdzie do zawodowstwa więcej niż ośmiu zawodników. Potencjał, bo to jest nasze podstawowe kryterium wyboru, mają wszyscy.

 

Polska dobrze szkoli czy źle? Mało jest pochlebstw, najwięcej jest krytyki.

 

- Jeżdżę po całej Polsce, obserwuję rozgrywki ligowe, także turnieje młodzieżowe. Zaraz po zgrupowaniu wybrałem się do Kielc na mecz Centralnej Ligi Juniorów do lat 19 między Koroną Kielce a Legią Warszawa. Mamy wiele do poprawy, choćby w sferze mentalnej. Wciąż spotykam trenerów, którzy krytykują swoich podopiecznych zamykając ich kreację. Warsztat trenerów jest coraz lepszy, ale zostało do poprawy nasze podejście do piłkarzy, kiedy są już oni na boisku.

 

Czym polski system szkolenia, polska młodzież generalnie, różni się od tego, co widzimy na Zachodzie?

 

- Jesteśmy coraz lepiej przygotowani indywidualnie do rywalizacji z innymi nacjami. Dużo lepiej rozumiemy grę niż jakiś czas temu. Mamy coraz więcej zawodników, których umiejętnością jest gra jeden na jeden, i tym zaskakujemy rywali. Głównym minusem jest fizyczność naszych piłkarzy. Nie chodzi o wzrost, a o budowę i masę mięśniową. Nasi rywale są pod tym względem bardzo dobrze przygotowani, a my etap ten mamy dopiero przed sobą.

 

Co jest Pańskim celem jako selekcjonera?

 

- Coraz lepszy rozwój zawodników i wychowanie jak największej liczby graczy do pierwszej drużyny narodowej.

 

A nie myśli Pan o mistrzostwach Europy do lat 17, by powtórzyć nieliczne sukcesy Polski w tych kategoriach wiekowych.

 

- Każdy o tym marzy, ale nie jest to cel sam w sobie. Chcemy jechać na turniej, ale możemy to osiągnąć rozgrywając dobrze każdy kolejny mecz.

 

Dla wielu trenerów pracujących w kadrach młodzieżowych praca w PZPN jest oczekiwaniem na dużo lukratywniejszą propozycję z klubowej piłki seniorskiej. A dla Pana?

 

- Dopóki będzie możliwość pracy z reprezentacją, będę to robił. To dla mnie ogromny zaszczyt. Mogę to robić nawet do emerytury.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie