Kamil Stoch zabrał głos ws. niecodziennej sytuacji. "To była moja wina"
- To była moja wina - tak Kamil Stoch skomentował niecodzienną sytuację, która miała miejsce przy lądowaniu skoku w pierwszej serii konkursowej sobotnich zawodów Pucharu Świata w Wiśle-Malince. Uszkodził wtedy wiązanie w jednej z nart. Ostatecznie zajął 10. miejsce.
Zawody inaugurujące cykl PŚ w skokach narciarskich wygrał Dawid Kubacki. Piąty był Piotr Żyła.
- Popełniłem błąd już na progu. Starałem się potem walczyć, aby skoczyć jak najdalej, o każde pół metra. Przez to lądowanie była takie szarpnięte. Z impetem wylądowałem i wyrwało cały system wiązań - powiedział Stoch.
ZOBACZ TAKŻE: Dawid Kubacki z szóstym zwycięstwem w karierze
Wówczas uzyskał 127,5 metrów, zaś w drugiej serii 116,0 m.
- W moim odczuciu ten drugi skok był dobry, na taki mnie teraz stać i to jest dla mnie najważniejsze - wskazał i przypomniał, że nie ma wpływu na warunki atmosferyczne, a w trakcie jego lotu nie były zbyt dobre.
Bardzo go cieszy, iż znalazł się w gronie 10 najlepszych zawodników sobotnich zawodów w Wiśle-Malince, gdzie wcześniej dwukrotnie wygrał. Podkreślił, że to oznacza iż sezon rozpoczyna "z wysokiego pułapu".
- Skoki nie są cały czas idealne - dodał.
Zawody odbywały się w trudnych warunkach atmosferycznych. Padał deszcz, było wietrznie. Jednak Stefan Hula, który zajął 27. miejsce, uważa, że zawodnikom bardzo to nie przeszkadzało.
- Deszcz na pewno nie pomagał, ale też nie był na tyle mocny, aby bardzo przeszkadzać. Co do wiatru, to jak to często bywa dziś "kręciło" na skoczni. Mimo to zawody zostały sprawnie przeprowadzone - skomentował Hula.
Dodał, że mimo deszczu kibice stworzyli na trybunach świetną atmosferę. - To miłe rozpoczęcie sezonu - podsumował.
Przejdź na Polsatsport.pl