Michał Białoński: Adam Małysz z Apoloniuszem Tajnerem wiedzieli, co robią

Michał BiałońskiZimowe

W strugach lejącego się szampana po sukcesie ekipy skoczków, a zwłaszcza Dawida Kubackiego, podczas inauguracji Pucharu Świata w Wiśle nie możemy zapomnieć o jednym: zaczyn ciasta do tego jakże smacznego chleba Adam Małysz i Apoloniusz Tajner zrobili już blisko rok temu, gdy do pracy w Polsce zaczęli namawiać Thomasa Thurnbichlera – pisze dziennikarz Interii Michał Białoński.

Skocznia im. Adama Małysza w Wiśle-Malince niczym mocna klamra spina dwa skrajnie różne wydarzenia dla naszych skoków. Rok temu to właśnie na niej zarysował się początek końca ery Michala Doleżala, a teraz w tym samym miejscu z przytupem nie tak do końca zimowe skakania (lądowanie na igelicie) zaczął Thurnbichler.

 

ZOBACZ TAKŻE: "Kombinezon Stocha był o dwa centymetry za szeroki"


Ubiegły sezon był ciągiem dramatów dla polskich skoczków. Wszyscy byli zagubieni fizycznie, technicznie, nie pomagały środki zaradcze podejmowane przez ówczesnego szefa sztabu trenerskiego Doleżala. Można nawet stwierdzić, że im dłużej Doleżal szukał rozwiązania, tym bardziej go nie znajdował. Na początku stycznia Kamil Stoch został wycofany z Turnieju Czterech Skoczni i Pucharu Świata, później skręcił nogę, a Dawid Kubacki, Piotr Żyła i Paweł Wąsek złapali koronawirusa. Pewnie COVID-19 i możliwość odświeżenia głowy w pieleszach domowych stanowiły okoliczność, dzięki której Kubacki uratował dla Polski igrzyska w Pekinie, zdobywając jedyny medal.


Natomiast ówczesny prezes PZN-u Apoloniusz Tajner i dyrektor związku Adam Małysz nie czekali na igrzyska, tylko od grudnia działali w ramach poszukiwań nowego trenera. Wiedzieli, że okres Michala Doleżala minął, przy całym szacunku dla jego dokonań z początkowego okresu prowadzenia przez niego kadry.

 

Dyplomacja duetu Tajner – Małysz była godna podziwu: działali po cichu. Ten pierwszy puścił parę z ust dopiero wówczas, gdy Thomas Thurnbichler był już po słowie z Polskim Związkiem Narciarskim. Inna rzecz, że wrzawa wywołana przez skoczków, którzy wstawili się za odprawianym Doleżalem, o mały włos nie zniechęciła Austriaka, ale autorytet i moc nazwiska Adama Małysza zrobiły swoje.

 

Dziś Polska ma to szczęście, że pracuje dla niej jeden z największych innowatorów i najzdolniejszych trenerów młodego pokolenia w świecie skoków narciarskich.

 

Thurnbichler jest młodszy od naszych medalistów olimpijskich: Stefana Huli, Kamila Stocha i Piotra Żyły. Nawet w minimalnym stopniu nie przeszkodziło mu to w wyrobieniu sobie autorytetu w reprezentacji Polski. Thomas porwał ich metodami, energią, a nawet swoją sprawnością fizyczną.


- Nawet te trudniejsze ćwiczenia Thomas wykonuje razem z nami i daje radę - mówi z pełnym podziwem Piotr Żyła.

 

33-letni szkoleniowiec z Innsbrucka sprawuje pieczę nad całym systemem skoków w Polsce. Od razu go przebudował, dzieląc skoczków na kadry A i B, grupę regionalną, szkoląc trenerów. Na kolejnym etapie chce się wziąć za rozwój skoków kobiet, co nadal kuleje. Do PŚ w Wiśle wystawiliśmy tylko trzy panie: liderki Nicole Konderla i Kinga Rajda w żadnym konkursie nie były w stanie przebić się do finałowej "trzydziestki", a ledwie 16-letnia Sara Tajner, na tym etapie rozwoju fizycznego i technicznego nie zdołała się zakwalifikować do konkursowej "czterdziestki".


Oczywiście to dopiero początek i jest zdecydowanie za wcześnie, by podrzucać na rękach Thurnbichlera, ale wraz ze swym sztabem i wszystkimi podopiecznymi wprowadził powiew świeżości i poprawił wyniki, a nawet ustanowił rekord pod względem debiutu nowego trenera w Pucharze Świata. W sobotnim konkursie jego podopieczni: zwycięzca Kubacki, a także piąty Piotr Żyła, 10. Kamil Stoch, 15. Paweł Wąsek, 23. Tomasz Pilch i 27. Stefan Hula zdobyli łącznie 199 pkt do Pucharu Narodów. Dotychczasowy najlepszy rezultat trenerskiego debiutanta – Doleżala sprzed trzech lat, wynosił 102 pkt. Na dodatek Czech nie był debiutantem w czystej postaci. Przecież kontynuował dzieło Stefana Horngachera.


Kubacki jest zdecydowanym liderem Pucharu Świata, Piotr Żyła zaczął 18. sezon i w wieku 35 lat wyrównał swój najlepszy start – w sobotę był piąty, co zdarzyło mu się tylko dwa razy – dwa lata temu i w 2013 r. Czekam na jeszcze większe postępy w wykonaniu młodzieży, choć 23-letni Paweł Wąsek po raz pierwszy tak dobrze zaczął sezon (15. i 22. miejsce). Ten sezon zapowiada się dla nas ekscytująco!

 

Interia
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie