Bożydar Iwanow: Dla kogo przykra niespodzianka? W czwartek poznamy ostateczną kadrę na mundial
Świat jest dziś tak skonstruowany, że większą „klikalnością” od wiadomości dobrych cieszą się te złe. Przykre, smutne, a czasem nawet krwawe. Nie wyjdę zatem z tej konwencji i tutaj. Choć nie dlatego, że walczę o jak największą liczbę odsłon. Po prostu mam przeczucie graniczące z pewnością, że jutro po 15-ej komuś mocniej podniosą się tętno i temperatura.
Że mundial w Katarze może ominąć co najmniej jednego z piłkarzy, który w tej kadrze w ostatnich latach swą rolę odegrał. I założę się, że to właśnie jego nazwisko pojawi się jako pierwsze w internetowych nagłówkach. Nie kto leci, ale komu w ostatniej chwili zamknęła się lotniskowa bramka. Napastnik, pomocnik czy może obrońca? Poza czterema pewniakami do bramki znajdę po jednym przedstawicielu z każdej innej pozycji, który może się obawiać.
Sensacji vide maj 2006 roku i ogłoszenie kadry na Mistrzostwa Świata w Niemczech przez Pawła Janasa nie przewiduję. Ale nie ma chyba na świecie takiej reprezentacji, w której na dużą imprezę – z różnych przyczyn - nie „załapie” się jakaś niekwestionowana gwiazda. Czasem jest to za duża konkurencja na danej pozycji, zbyt mała liczba minut rozegranych w klubie, brak akceptacji w zespole czy niedawny kłopot zdrowotny, który może postawić duży znak zapytania. Dlatego Katar w telewizji może zobaczyć ktoś z czwórki niezwykle doświadczonych piłkarzy: Tomasz Kędziora, Karol Linetty, Mateusz Klich i… uwaga: jeden znany napastnik i wcale nie chodzi tu o Krzysztofa Piątka!
„Kędi” ze względu na swoją wszechstronność jeszcze kilka tygodni temu wydawał się pewniakiem, mimo że u Michniewicza ani razu nie zagrał. Dziś jednak nie dość, że Dynamo Kijów jest wyraźnie pod formą, także jego podstawowy dotychczas obrońca stracił swą regularność, choć zdaje sobie doskonale sprawę, że znając położenie klubów z Ukrainy, na wiele spraw trzeba brać poprawkę i zachowywać do tego wskazany w tej sytuacji dystans. Problemem jest jednak też to, że na jego nominalnej pozycji mamy kłopot bogactwa.
ZOBACZ TAKŻE: David Beckham głosi chwałę Kataru za 180 milionów euro - „Akta Kataru, część 2”
W środku pola takiego dobrobytu nie ma, a jednak przykry brak usłyszenia swojego nazwiska może spotkać Karola Linettego bądź Mateusza Klicha. Sam większe przekonanie mam do tego drugiego, ale analizując wybory selekcjonera z odesłaniem „Kliszego” na trybuny w Cardiff, po grze przeciw Holandii – co prawda tylko w roli zmiennika – na jego miejscu nie spałbym dziś spokojnie. Pomocnik Torino gra częściej ale też nie nadmiernie dużo. Wiem jednak, jak dużą słabość Czesław Michniewicz odczuwa do „calcio” i Serie A.
Na koniec najmocniejsze „działo”, bo mowa będzie o napastnikach. Skoro na mundial ma polecieć czterech atakujących, a trener nie przypadkiem w sobotę pojawił się w Dusseldorfie na meczu Fortuny – i nie tylko ze względu na występ Michała Karbownika – to sądzę, że widzi w reprezentacji jakąś rolę dla Dawida Kownackiego, którego różne walory – także te poza boiskowe – poznał pracując z młodzieżową kadrą. Jeśli ma być więc „Kownaś”, muszą pojawić się skrzydłowi, wśród środkowych pomocników też nie jest łatwo kogoś skreślić, być może dramat przeżyje ktoś w pierwszej linii. Pozycja Roberta Lewandowskiego i Karola Świderskiego jest absolutnie niepodważalna. Poza kadrą musiałby znaleźć się ktoś z dwójki Krzysztof Piątek – Arkadiusz Milik. I choć większość wskazuje na tego pierwszego, to jednak bardziej „Pio” wygląda na kogoś, kto mógłby pełnić rolę gracza, który da oddech najlepszemu napastnikowi świata. A to oznaczałoby… Wiem, wydaje się to niewiarygodne. Chyba że liczba napastników na mundial okaże się jednak dłuższa.