Fortuna Puchar Polski: Co z meczem Sandecja - Śląsk? Jest reakcja PZPN!
W następny czwartek Komisja Dyscyplinarna Polskiego Związku Piłki Nożnej podejmie decyzję w sprawie niedokończonego meczu 1/8 finału Pucharu Polski pomiędzy Sandecją Nowy Sącz i Śląskiem Wrocław.
Spotkanie, które po 120 minutach gry zakończyło się remisem 2:2 zostało przerwane w trakcie konkursu rzutów karnych przy stanie 2-1 dla Śląska. Zawodnicy Nowego Sącza zeszli z boiska solidaryzując się ze swoim kolegą z drużyny Maissą Fallem, który był według nich był obrażany na tle rasistowskim przez kibiców drużyny przeciwnej.
Pochodzący z Senegalu Fall już przed wykonaniem "jedenastki", której nie wykorzystał trafiając piłką w słupek, sygnalizował arbitrowi Sebastianowi Jarzębakowi niewłaściwe zachowanie kibiców siedzących na trybunie za bramką. Gdy wykonywał rzut karny osoby tam zgromadzone deprymowały go m.in. wydając "odgłosy małpy" co jest traktowane, jako zachowanie rasistowskie.
Piłkarze Sandecji po tym incydencie udali się do szatni, a arbiter po kilku minutach oczekiwania zagwizdał po raz ostatni.
Kapitan Sandecji Dawid Szufryn tak tłumaczył zachowanie zespołu.
- Wiemy, jaki to jest drażliwy temat na całym świecie, jak widać w polskiej piłce nadal nie wypleniono takiego zachowania. Nie możemy sobie z tym poradzić. Dzisiaj był tego przykład. Nie chcę się nad tym rozwodzić. Podjęliśmy decyzję jako drużyna, że nie będziemy uczestniczyć dalej w serii rzutów karnych. Jesteśmy razem z naszym kolegą z drużyny Maissą Fallem całym sercem. Chcemy jako klub Sandecja Nowy Sącz walczyć z tym rasizmem na stadionach. Taka była nasza decyzją, a nie inna. Jakie będą jej konsekwencje? Niech zajmie się tym PZPN, ale najpierw odpowie na pytanie kogo wpuszcza się na stadiony – powiedział Szufryn.
Trener Sandecji Stanislav Varga, który w przeszłości był m.in. gwiazdą Celticu Glasgow przyznał, że po raz pierwszy spotkał się bezpośrednio z taką sytuacją.
- Zespół okazał wsparcie swojemu koledze. Nie rozumiem natomiast, dlaczego rzuty karne były wykonywane akurat na tę bramkę, za którą siedzieli kibice przeciwnika. Wygraliśmy losowanie, ale zostało powiedziane na tę bramkę. Nie musiało się tak stać. Są ważniejsze rzeczy niż zwycięstwo w pucharze - podkreślił.
Szkoleniowiec Śląska Ivan Djurdjevic nie chciał za bardzo komentować tego wydarzenia.
ZOBACZ TAKŻE: Skandal w meczu Pucharu Polski. Piłkarze zeszli z boiska w trakcie serii rzutów karnych
- Jako trener nie miałem na to wpływu. To są sprawy kibicowskie. Jest dużo emocji i interpretacji, nie chcę w to wchodzić. Zespół Sandecji miał swoje powody, aby opuścić boisko, ale to już nie moja sprawa. Ludzie, którzy są do tego powołani, będą teraz reagować. Nie wiem, co będzie dalej, czy awansujemy czy nie, ale od strony sportowej mój zespół wykonał wszystko tak, jak trzeba – stwierdził.
Sprawa meczu, który był rozgrywany na Stadionie Miejskim w Niepołomicach, gdyż obiekt w Nowym Sączu jest w trakcie budowy zajmie się teraz Komisja Dyscyplinarna PZPN. Jej przewodniczący Mikołaj Bednarz w rozmowie z PAP stwierdził, że decyzja zapadnie na jej posiedzeniu zaplanowanym na 17 listopada.
- Czekam aż wpłynie do nas raport delegata i sprawozdanie sędziowskie z tego meczu. To kwestia kilkudziesięciu godzin. Następnie wezwiemy kluby do złożenia wyjaśnień i w przyszłym czwartek, bo zawsze nasza komisja zbiera się tego dnia, będziemy w tej sprawie orzekać. Jaka będzie decyzja? Nie mogę na ten temat nic powiedzieć. Zarzut jest jasny, mamy katalog zagrożenia karami. Nie wiem jakie będą wnioski. W kwestiach rażących przypadków rasizmu do sprawy może też przystąpić rzecznik dyscyplinarny PZPN. Jeszcze nie wiem jaka będzie jego decyzja w tej sprawie. Będziemy też analizować wszystkie dostępne materiały audiowizualne, natomiast podstawą decyzji będzie ocena dokonana przez delegata w raporcie – wyjaśnił Bednarz.
Przejdź na Polsatsport.pl