Polska - Chile? Groził mecz bez kibiców!
W PZPN absolutnie nadzwyczajna sytuacja w związku ze spotkaniem Polska - Chile. Normalnie spotkania międzypaństwowe organizuje się w 30 dni, a teraz trzeba w trzy. Bo to organizacja wręcz od początku - możliwa tylko dzięki tak doświadczonym ludziom, jak Marek Doliński czy Piotr Zieliński. Inaczej ze względów prawnych czy logistycznych mecz odbyłby się bez publiczności.
Okazuje się, że informacja o uszkodzeniu konstrukcji dachu i iglicy PGE Narodowego w piątek rano spadła, jak grom z jasnego nieba. PZPN miał fatalny tydzień, naznaczony ustawianiem meczów w 3. lidze (pracuje nad tym rzecznik dyscypliny PZPN Adam Gilarski), "Gruchą" (skandal z ochroniarzem-nazistą, który od kilku miesięcy pojawiał się za plecami Roberta Lewandowskiego) czy zdarzeniami rasistowskimi w spotkaniu Pucharu Polski pomiędzy Sandecją a Śląskiem (spotkanie nie zostało dokończone!). Ba, nie przygotowano nawet losowania ćwierćfinału Pucharu Polski, co wydawało się operacją najłatwiejszą. Zamknięcie PGE Narodowego, w piątek rano, dopełniło obraz tygodnia, w którym najważniejszym tematem powinno być powołanie kadry na mundial.
ZOBACZ TAKŻE: Co jest przyczyną awarii na PGE Narodowym? Architekt stadionu wyjaśnia
W pierwszym momencie sekretarz generalny PZPN Łukasz Wachowski podjął rozmowy z Gdańskiem. 40 tysięcy biletów zostało sprzedanych na PGE Narodowy - na ostatnie spotkanie przed mundialem, Polska - Chile, zaplanowane na 16 listopada. Gdańsk wydawał się w tej sytuacji rozwiązaniem optymalnym, ale tylko przez chwilę. Ze względów logistycznych to było niemożliwe, aby w kilka dni przenieść całą organizację poza Warszawę. Zarówno ze względu na gości, jak i gospodarzy. Chile miało zarezerwowany hotel, boiska treningowe, a także cały sprzęt przysłany do stolicy. Z kolei Polska znajduje się w szale mundialowych przygotowań. Selekcjoner Czesław Michniewicz działa pod presją czasu. Na prośbę trenera Biało-Czerwonych mecz z Chile został zaplanowany na godzinę 18:00, a nie późniejszą. W czwartek o 14:00 planowany jest lot czarterem do Kataru. Ba, kibice spoza Warszawy często kupili nie tylko bilety, ale i zarezerwowali hotele - śmiało można mówić o kilku tysiącach takich sympatyków futbolu.
Zwrócił uwagę na to Marek Doliński, dyrektor departamentu organizacji imprez, bezpieczeństwa i infrastruktury PZPN. I zaproponował rozegranie spotkania na Legii. Doliński ma sieć kontaktów, która w takiej sytuacji jest nieoceniona. Pozwala na błyskawiczny telefon i konkretne negocjacje. Doliński prezesa Legii Marcina Herrę doskonale zna ze wspólnej pracy przy organizacji finałów EURO 2012. Rozegranie spotkania na Legii to też ekstremalna sytuacja. Groziło, że spotkanie odbędzie się bez publiczności. Jednak Doliński i Herra wypracowali umowę, która gwarantuje mecz z kibicami - nota bene na zezwoleniu Legii na organizację imprez masowych. Legia otrzaskana jest w ostatnim czasie - choćby przy okazji spotkań Ligi Europy w sezonie 2021/20022 czy meczów Ligi Mistrzów Szachtara Donieck w bieżących rozgrywkach. Jednak tak szybko tak wielkiego wydarzenia jeszcze nie przygotowywała.
Teraz największe wyzwanie przed departamentem sprzedaży biletów, którym kieruje w PZPN Piotr Zieliński. PZPN unieważnił wszystkie bilety na PGE Narodowy - do 15 grudnia ma zwrócić pieniądze kibicom. Natomiast niedługo uruchomiona zostanie nowa sprzedaż kart wstępu. Pytanie, czy będą się cieszyć takim popytem, jak bilety na Narodowy. Wielkie problem jest z miejscami biznesowymi. - Bardzo ważne jest odpowiednie opisanie stadionu Legii - mówi osoba zorientowana w realiach takich meczów. PGE Narodowy pod tym względem biznesowym jest zdecydowanie najlepszy, a każdy ze sponsorów ma zagwarantowaną odpowiednią pulę biletów. Wraz z biletami dla wojewódzkich związków to siedem tysięcy kart wstępu! Departament kierowany przez Zielińskiego pracuje dzień i noc. Operacja jest tak trudna, że PZPN w sobotę wieczorem poinformował na "Łączy nas piłka", że nowe bilety będą dostępne w sprzedaży dopiero we wtorek od rana (ceny 240, 180 i 120 PLN).
Normalnie takie operacja przygotowuje się w 30 dni, a teraz wszystko zostanie dopięte w trzy dni. Kłopotów nie zabraknie. Jednak bez Dolińskiego i Zielińskiego taki mecz pewnie odbyłby się "za zamkniętymi drzwiami". Już teraz strata finansowa PZPN szacowna jest na kilka milionów złotych, a tak byłaby tylko większa. Mecze bez kibiców to znak czasu w okresie pandemii. Jednak obraz Polski z Chile na boisku i 30 tysięcy pustych krzesełek, tuż przed mundialem, byłby przygnębiający. Stąd praca pełną parą w PZPN i w Legii w tych dniach.