Polskie mundiale: Cztery gole geniusza Wilimowskiego z Brazylią w 1938 roku

Polskie mundiale: Cztery gole geniusza Wilimowskiego z Brazylią w 1938 roku
fot. PAP/Picture Alliance
Ernest Wilimowski

W pierwszych swoich finałach mistrzostw świata, w 1938 roku we Francji, reprezentacja Polski zagrała tylko jeden mecz, ale za to jaki! Do legendy przeszło dramatyczne spotkanie z Brazylią, przegrane po dogrywce 5:6. Cztery gole w tym meczu strzelił genialny Ernest Wilimowski, który przyćmił samego Leonidasa, króla strzelców turnieju.

W opinii kilku starszych ekspertów Wilimowski (w Polsce uznany za zdrajcę, po tym jak w czasie II wojny światowej grał dla Niemiec) był najlepszym polskim piłkarzem w historii, choć jest to trudne, by wiarygodnie porównać go z Deyną, Bońkiem, czy Lewandowskim.

 

Reprezentacji Polski pierwszy raz udało się zagrać w finałach mistrzostw świata podczas ich trzeciej edycji - w 1938 roku we Francji. Do pierwszych MŚ w 1930 roku, które odbyły się w Urugwaju (wszystkie mecze wyłącznie w Montevideo), Polska się nie zgłosiła, podobnie jak większość federacji z Europy. Zagrały tylko cztery drużyny ze Starego Kontynentu - Francja, Jugosławia, Belgia i Rumunia (eliminacji nie było, zagrało w finałach 13 drużyn). Najwyżej zaszła z nich Jugosławia, która w półfinale przegrała 1:6 z Urugwajem, a gospodarze w pierwszym historycznym finale mundialu pokonali 4:2 Argentynę.

 

Sensacyjnie wyeliminowali Jugosławię

 

Przed drugimi finałami MŚ, w 1934 roku we Włoszech, PZPN już zgłosił Polskę do eliminacji, w których wystarczyło pokonać jednego przeciwnika. Niestety, pierwsze spotkanie z Czechosłowacją w Warszawie Polacy przegrali 1:2, a na rewanż nie mogli pojechać. Trwał wówczas polsko-czechosłowacki konflikt o Śląsk Cieszyński i minister spraw zagranicznych Józef Beck, jako przedstawiciel polskiego rządu, odmówił reprezentantom wydania wiz i zakazał wyjazdu do Pragi, a w tym spotkaniu miał debiutować w kadrze 18-letni wówczas Ernest Wilimowski.

 

FIFA oczywiście przyznała walkower rywalom, a na PZPN nałożyła karę finansową. Jak się okazało, ograli nas późniejsi wicemistrzowie świata z 1934 roku, bo Czechosłowacja (z legendarnym Planicką w bramce) dotarła aż do finału, gdzie do 81. minuty prowadziła 1:0 z gospodarzami, ale wtedy wyrównał Orsi, a w dogrywce gola na 2:1 dla Włochów strzelił Schiavio.

 

Drugie podejście było już skuteczne. Przed finałami MŚ 1938 Polacy sprawili niespodziankę, ogrywając w eliminacjach Jugosławię, półfinalistę mundialu z 1930 roku. Wszystko rozstrzygnął już w zasadzie pierwszy mecz w Warszawie, wygrany sensacyjnie przez Biało-Czerwonych aż 4:0 (dwa gole strzelił Leonard Piątek, po jednym Jerzy Wostal i Ernest Wilimowski), w rewanżu nasi kontrolowali już spotkanie, choć przegrali 0:1.

 

Pociągiem na pierwszy mundial

 

To były jeszcze czasy futbolu amatorskiego lub półamatorskiego w Polsce. Przed mundialem we Francji PZPN zorganizował dla kadry, prowadzonej przez trenera Józefa Kałużę, tygodniowe zgrupowanie w Wągrowcu. Do Strasbourga, gdzie graliśmy z Brazylią, pojechało (pociągiem z Poznania przez Niemcy do Francji) tylko piętnastu piłkarzy (siedmiu rezerwowych została w kraju, w odwodzie w przypadku awansu do kolejnej rundy) i trzech trenerów. PZPN wyjątkowo zgodził się pokryć koszty podróży luksusowym wagonem sypialnym, bo zwykle reprezentanci podróżowali wtedy drugą klasą.

 

W finałach MŚ 1938 zagrało wówczas piętnaście drużyn (Austria została wycofana, po zaanektowaniu przez Niemcy). Grano ten turniej systemem pucharowym, przegrywający odpada. Polacy mieli pecha, bo trafili w pierwszej rundzie na Brazylię. Co prawda, nie była to jeszcze ta wielka Brazylia, ale to był pierwszy mundial, podczas którego Canarinhos pokazali się światu z dobrej strony, zajmując trzecie miejsce, a legendarny "bosonogi" Leonidas został z siedmioma golami królem strzelców turnieju.

10 goli w meczu ekstraklasy - rekord nie do pobicia

 

Wilimowski, gdy jechał do Francji na mundial 1938, miał 22 lata. Już wtedy miał opinię piłkarskiego geniusza, ale także skandalisty i hulaki. Według legendy zagrał w drużynie seniorów 1. FC Katowice mając niespełna 13 lat, ale inne źródła temu zaprzeczają. W ekstraklasie zadebiutował w kwietniu 1934 roku, już jako zawodnik Ruchu Hajduki Wielkie (później Ruch Chorzów), jako niespełna osiemnastolatek, a miesiąc później, mając 17 lat i 332 dni strzelił pierwszego gola w reprezentacji Polski w meczu z Danią w Kopenhadze i był wówczas najmłodszym strzelcem gola w historii do naszej kadry, do momentu, gdy zdetronizował go Włodzimierz Lubański.

 

Popisy Wilimowskiego były niesamowite. Potrafił, niczym później Garrincha, Diego Maradona czy Leo Messi, przedryblować 5-6 rywali i zdobyć bramkę. Przed bramkarzem zwykle zwalniał, by także jego minąć dryblingiem, później zatrzymywał piłkę na linii bramkowej i czekał aż nadbiegną rywale, a wtedy lekko popychał piłkę za linię bramkową i zaczynał się głośno śmiać. W dzisiejszych czasach zobaczyłby za to żółtą kartkę.

 

Jako pierwszy zawodnik w polskiej ekstraklasie zdobył siedem, osiem, dziewięć i dziesięć goli w jednym meczu! Jego dziesięć goli strzelonych, tuż przed wybuchem wojny, w maju 1939 roku w meczu z Union-Touring Łódź (12:1), wydaje się być rekordem, który nie zostanie pobity do końca świata.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie