Do Kataru na jeden mecz! Ile kosztuje szybka wycieczka na mundial?
Pięciu kibiców ze Środy Wielkopolskiej wybrało się na piłkarski mundial do Kataru na jeden dzień. Krótkie zwiedzanie Dauhy, małe zakupy, wizyta w strefie kibica i mecz Polska – Meksyk... Tak w skrócie wyglądała wycieczka sympatyków biało-czerwonych. Czy warto wybrać się do Kataru na jeden dzień? Ile kosztuje taka wycieczka? Jakie są ceny w Katarze?
Średzianie mieli wstępnie plan, aby pojechać co najmniej na tydzień, ale w trakcie przygotowań do wycieczki, musieli zweryfikować swoje plany.
Zobacz także: Stres, napięcie, niezdecydowanie... Dlaczego rzut karny jest pułapką dla strzelca?
– Każdy z nas jest mocno zaangażowany w swoją działalność gospodarczą, mamy rodziny, taki dłuższy wyjazd bez rodzin byłby nieco kłopotliwy. Dlatego musieliśmy mocno zmienić nasze plany i wybraliśmy się w podróż "po studencku". Zrezygnowaliśmy z noclegów na miejscu, a dwie noce spędziliśmy w samolotach – powiedział PAP Rafał Ratajczak, pełniący funkcję pełnomocnika zarządu trzecioligowej Polonii Środa.
Jak dodał, podróż z Berlina przez Stambuł do Dauhy minęła szybko i komfortowo.
– Turecki przewoźnik zagwarantował nam możliwość oglądania meczów rozgrywanych właśnie na mistrzostwach w trakcie lotu – zaznaczył.
Średzianie na początek zwiedzili starą część Dauhy, na targowisku kupili kilka pamiątek, a następnie udali się pod stadion, gdzie miał rozpocząć się pierwszy mecz "polskiej" grupy - Argentyna – Arabia Saudyjska.
– Były jeszcze dostępne pojedyncze bilety, można było je kupić za 300-350 dolarów. Natomiast zabrakło nam odważnej, szybkiej decyzji, trochę też mieliśmy już kilometrów w nogach, dopadło nas lekkie zmęczenie. Ostatecznie spotkanie obejrzeliśmy w strefie kibica. I było naprawdę bardzo sympatycznie, tym bardziej, że gdy Arabowie objęli prowadzenie, zapanowało ogromne zdziwienie, ale też radość. Bo tak zwykle bywa, że bezstronni fani zwykle kibicują tym "maluczkim" – opowiadał Ratajczak.
Jak dodał, ceny w Dausze są wysokie, ale też niektóre opinie na temat katarskiej drożyzny są przesadzone.
– Burger w strefie kibica kosztował w przeliczeniu na złotówki 40–45 złotych, półlitrowa cola – 20 zł. W Polsce na tego typu imprezach ceny są niewiele niższe. Natomiast mogliśmy korzystać ze specjalnych darmowych autobusów, którymi dotarliśmy na stadion – wyjaśnił.
Ratajczak przyznał, że mimo bardzo krótkiego pobytu, spotkali kibiców z niemal całego świata. Jak zauważył, Europejczycy, poza niektórymi nacjami, są w mniejszości.
– Spotkaliśmy kibiców z około 15 krajów, głównie z Ameryki Południowej, Japonii czy Chin. O ile Francuzów, Anglików czy Niemców było sporo, tak z innych państw, w tym Polaków, nie było za wiele. Zresztą było to też widać na stadionie w trakcie meczu - Meksykanów było zdecydowanie więcej – podkreślił.
On ma swoją teorię, dlaczego Europejczycy tłumnie nie zjechali do Kataru, choć są bardziej zamożni niż Latynosi czy Afrykanie.
– Latynosi są zakochani w futbolu. Dla nich kwestie finansowe nie są może istotne, po prostu zbierają na coś, co uwielbiają. Cała narracja, jaka pojawiła się wokół mundialu w Katarze, mam na myśli wysokie ceny czy różne zakazy związane z lokalną kulturą, też nie zachęcały ludzi do przyjazdu. Nawet nasze rodziny bały się, że wypijemy sobie gdzieś piwo i zamkną nas w więzieniu. Ja mogę zdradzić, że nasz wyjazd – samolot w obie strony, bilet na mecz plus wyżywienie oraz zakupy, kosztował około siedmiu tysięcy złotych. To dużo, ale dla fanatyka, który to kocha, jest to kwota do "przełknięcia" – zaznaczył.
Samo spotkanie biało-czerwonych z Meksykiem nie było porywające. Zdaniem Ratajczaka, taktyka ustawiona przez selekcjonera Czesława Michniewicza miała na celu nie przegranie inauguracyjnego pojedynku.
– Siedziało w nas to, że w XXI wieku wszystkie pierwsze mecze na mundialach przegrywaliśmy i co za tym idzie - odpadaliśmy z turnieju. I chyba był to aspekt decydujący o taktyce, gdzie najważniejsze było, żeby nie przegrać. Oczywiście, każdy chciałby zagrać efektownie i wygrać, ale gdyby Lewandowski strzelił karnego, to ten mecz różnie by się mógł potoczyć. Samo spotkanie miało bardzo podobny scenariusz do tego ze Szwedami w marcu, gdy walczyliśmy o mundial. Zabrakło tylko lepszej precyzji naszego napastnika – ocenił.
Nie ukrywa, że tylko zwycięstwo nad Arabią Saudyjską w sobotę, przedłuży nasze szansę na awans do 1/8 finału.
– Remis nas nie urządza, bo nie za bardzo wierzę, że jesteśmy w stanie pokonać Argentynę. Ta sytuacja w naszej grupie nie jest taka, jaką zakładaliśmy. Arabia usiadła do stołu i wywróciła go do góry nogami, a teraz wszyscy zastanawiają się, co dalej zrobić – zażartował.
Kibice ze Środy już za kilka dni ponownie udadzą się do Kataru na mecz z Argentyną.
– Mieliśmy wykupione bilety na wszystkie spotkania. Z Arabii zrezygnowaliśmy, odsprzedaliśmy wejściówki, ale we wtorek powtarzamy nasz scenariusz, bez noclegu na miejscu. Tyle że do Dauhy lecimy z Pragi. Teraz wiemy już jak się poruszać i będzie nam łatwiej – podsumował Ratajczak.
Przejdź na Polsatsport.pl