Cezary Kowalski: Koniec paplania, weźcie się w garść i po prostu to wygrajcie!
Dziś nie ma znaczenia, co powiedział Szczęsny, co miał na myśli Michniewicz, czy reporter coś zmyślił, czy pisał samą prawdę, czy w pierwszym meczu graliśmy „paździerz”, prymitywną lagę na Lewandowskiego, czy to była wyrafinowana strategia, która przyniosła cudowny punkt dający nam bazę do dalszych działań i innej gry.
Czas wziąć się w garść, przestać pie…, paplać, filozofować, stroić fochy i szukać problemów tam, gdzie ich nie ma. I po prostu wygrać z Arabią Saudyjską. Wrócić do atmosfery tuż po losowaniu, kiedy byliśmy przekonani, że to będzie nasz najłatwiejszy rywal. Bo co niby się takiego zmieniło przez ponad pół roku? Że my gramy brzydko, a oni sensacyjnie pokonali Argentynę na inaugurację?
ZOBACZ TAKŻE: Herve Renard zabrał głos na temat stanu zdrowia Yassera Al-Shahraniego. "Czeka go kilka operacji twarzy"
W Argentynie porażka z Arabią Saudyjską raczej połączyła naród w cierpieniu i poszukiwaniu nadziei, niż skupianiu się na złości wobec swoich bohaterów. Bo panuje tam przeświadczenie, że ten pierwszy mecz „zabił” VAR. Gdyby nie drobiazgowe powtórki, według których Lautaro Martinez, ale nie tylko on, znajdował się na minimalnym spalonym, piłkarze Lionela Scaloniego do przerwy prowadziliby 3:0 i sprawa byłaby załatwiona.
Przegrali, zdarzyło się, ale jedna wpadka nie może rujnować wszystkich nadziei już na tym etapie.
Nie wymagam, abyśmy byli równie wyrozumiali, jak oni, inną mamy wrażliwość, inną zdolność do zapominania, inne drużyny. Jednak Argentyńczycy mimo porażki świetnie grali w piłkę, podejmując wiele prób, oddając mnóstwo strzałów.
Ale my naprawdę niczego jeszcze nie zaprzepaściliśmy. Ta ekipa ma całkiem realną szanse wyjścia z grupy mundialu, osiągnięcia tego, co nie udawało się od 1986 roku, czyli 36 lat!
Pierwszym warunkiem jest jednak pewna, najlepiej możliwie wysoka wygrana z 54. zespołem według rankingu FIFA. Rywalem, który ma w swoim składzie dużo mniej wartościowych zawodników na każdej pozycji. To nie są Holandia, Belgia, Włochy, Hiszpania czy Anglia, z którymi możemy normalnie rywalizować i cieszyć się jak dzieci z remisu tylko od wielkiego dzwonu. W normalnej sytuacji z zawodnikami jakich mamy do dyspozycji wystarczyłoby dobrze zestawić skład, dobrać taktykę, zmotywować i oczekiwać na efekt, czyli pewne trzy punkty i skupienie się na tym, jak tu w ostatnim meczu przeszkodzić wielkiej Argentynie.
Nie wiedzieć czemu wpędziliśmy się w taki stan, że już naprawdę mało kto wierzy, że pokonamy Arabię Saudyjską, świadczą o tym przeróżne sondy, ale także głosy dobiegające właściwie z każdej strony. Bardziej z reprezentacji się drwi, niż w nią wierzy.
Po trosze cegiełkę do tego przyłożyli wszyscy, najwięcej oczywiście sami zawodnicy. Nie jest to sytuacja nowa, można nawet powiedzieć, że prawie zawsze tak było na mundialach w ostatnich latach. Tyle, że wtedy zazwyczaj byliśmy już po łomocie w pierwszym meczu czy to z Senegalem, czy Ekwadorem, czy Koreą Południową. I mieliśmy przed sobą bardzo mocnych rywali w meczach o wszystko (Portugalia, Niemcy, Kolumbia).
Dziś po remisie na inaugurację czeka nas Arabia Saudyjska. Z całym szacunkiem dla „Synów Pustyni”, to nie wokół nich kręci się światowa piłka nożna. Żaden z nich nie gra nawet w Europie. Owszem, wyglądaliśmy słabo, ale chyba stać nas ogranie takiego rywala?!
Panowie, weźcie się w garść, to jest naprawdę szansa, jakiej nie mieliśmy od dziesięcioleci. I wcale nie musicie przenosić gór. Po prostu zagrajcie normalnie w piłkę. Tak, jak potraficie, tak, jak robiliście to jeszcze przed kilkoma tygodniami w swoich wielkich bądź nieco mniejszych europejskich klubach. Wystarczy, że będziecie sobą i naród znowu zakocha się w reprezentacji.
Do boju, Polsko!
Przejdź na Polsatsport.pl