Argentyński siatkarz przed meczem piłkarskiej reprezentacji Polski: Presja jest ogromna
Argentyński siatkarz Trefla Gdańsk nie ukrywa, że piłka nożna jest w jego kraju sprawą narodową. - Spotkania reprezentacji oglądają u nas wszyscy, a oczekiwania i presja są ogromne. W środę mecz mistrzostw świata z Polską obejrzy cała Argentyna – powiedział Jan Martinez Franchi.
- W miarę możliwości staram się śledzić mistrzostwa świata, ale mam też swoje sportowe obowiązki i nie jestem w stanie obejrzeć wszystkich spotkań. Jestem jednak wielkim sympatykiem futbolu – przyznał Martinez.
24-letni zawodnik urodził się w Buenos Aires, ale mieszkał w Vicente Lopez - miejscowości, która wchodzi w skład aglomeracji stolicy Argentyny. Od dziecka kibicował drużynie, której fanem jest również Jorge Mario Bergoglio, czyli jego rodak papież Franciszek.
ZOBACZ TAKŻE: Takim składem zagrają Biało-Czerwoni? Ekspert podał prawdopodobną jedenastkę
- Chodziłem na wszystkie mecze. Razem z dziadkiem, tatą i przyjaciółmi. Każde spotkanie było dla nas wielkich przeżyciem, tym bardziej, że mieliśmy okazję rywalizować z innymi wielkimi klubami, jak Boca Juniors, River Plate, Independiente, Newell’s Old Boys, Velez Sarsfield czy też Racing – dodał.
Siatkarz gdańskiego zespołu, kiedy był małym chłopcem, trenował także piłkę nożną, jednak ta przygoda nie trwała długo.
- Może rok, ale wolałem dyscypliny, w których bardziej operuje się rękami. Trenowałem także koszykówkę i byłem naprawdę niezły, jednak w pewnym momencie musiałem dokonać wyboru. I zgodnie z rodzinną tradycją postawiłem na siatkówką. Z sukcesami w reprezentacji grał mój tata, który wywalczył brązowy medal igrzysk olimpijskich w 1988 roku w Seulu. W drużynie narodowej występowała również starsza siostra Morena – wyjaśnił.
W inauguracyjnym występie na mistrzostwach świata Argentyna sensacyjnie uległa 1:2 Arabii Saudyjskiej, ale w drugim meczu pokonała 2:0 Meksyk.
- Na pewno porażka z Arabią Saudyjską była szokiem. To są jednak mistrzostwa świata i takie wpadki mogą się zdarzyć, bo niespodziewanych rozstrzygnięć, jak widać, nie brakuje. Poza tym nasza drużyna narodowa zawsze jest pod niesamowitą presją. W Argentynie oczekiwania wobec niej są ogromne i to niezależnie w jakich rozgrywkach bierze udział. W każdym meczu kibice spodziewają się zwycięstwa. Na szczęście pokonaliśmy Meksyk i odżyliśmy. Wydaje się, że wszystko wróciło do normy – ocenił.
W konfrontacji z Meksykiem w ekipie Argentyny wystąpiło w podstawowej „11” trzech piłkarzy o nazwisku Martinez: bramkarz Aston Villi Emiliano, obrońca Manchesteru United Lisandro oraz napastnik Interu Mediolan Lautaro.
- Nie jesteśmy spokrewnieni. Martinez to bardzo popularne hiszpańskie nazwisko, które mam po ojcu. Z kolei Franchi przejąłem po mamie, a ma ono włoskie korzenie. I oba człony są równie ważne – wyjaśnił.
W środę o godz. 20 w ostatnim grupowym spotkaniu Argentyna zmierzy się z Polską.
- Sytuacja jest prosta - musimy wygrać, ale nie będzie łatwo. Polska ma niezłą drużynę i gra bardzo dobrze, zwłaszcza w defensywie. Widać, że jest poukładana taktycznie i to będzie dla nas naprawdę trudny mecz. Jego faworytem nie będzie wasz zespół, jednak Polsce, aby wyjść z grupy, wystarczy remis, a dla nas może on oznaczać powrót do domu. Wierzę jednak, że odniesiemy zwycięstwo i pozostaniemy w grze – stwierdził.
Martinez Franchi przekonuje, że spotkaniem z biało-czerwonymi będzie żyła cała Argentyna.
- Naprawdę lubimy futbol i bardzo się nim interesujemy. Piłka nożna jest w naszym kraju niezwykle popularna, zwłaszcza kiedy występuje reprezentacja. Wszystkie mecze oglądamy w większym gronie, całymi rodzinami i z przyjaciółmi, w pubach, restauracjach lub w domu. Nikt się nie wyłamuje, kibicują także kobiety i dzieci. W środę przez telewizorami zasiądzie cała Argentyna – podkreślił.
Zawodnik Trefla nie ukrywa, że przed rozpoczęciem mundialu Argentyńczycy spodziewali się, że reprezentacja ich kraju po raz trzeci zostanie mistrzem świata. I tym samym powtórzy osiągnięcia znakomitych teamów z 1978 i 1986 roku.
- Takie były oczekiwania, prawie żądania. W obecnej sytuacji nie możemy jednak myśleć o finale, bo jeszcze nie wyszliśmy z grupy, tylko patrzeć mecz po meczu. W Argentynie wciąż wierzą i marzą o mistrzostwie świata, bo mamy Messiego, dla którego jest to ostatni mundial. To dla nas sprawa narodowa, ale jest jeszcze kilka krajów, które są silne, grają bardzo dobrze i mają podobne ambicje, jak chociażby Francja, Hiszpania czy też Brazylia - zauważył.
Do triumfu w Pucharze Świata w 1986 roku w Meksyku poprowadził Albicelestes zmarły dwa lata temu Diego Maradona, natomiast liderem i najlepszym strzelcem zespołu, który w 2014 roku zajął w Brazylii drugie miejsce, był Lionel Messi.
Przyjmujący Trefla przyznaje, że często jest pytany, który z nich był lepszym piłkarzem, ale od razu ripostuje, że nie myśli w takich kategoriach.
- W ogóle do tego tak nie podchodzę i nie staram się ich porównywać. Mieliśmy i mamy wielu fantastycznych piłkarzy, ale oni są absolutnie ponad wszystkimi. To najwięksi gracze w historii, idole i nieprawdopodobne gwiazdy. Mogę tylko powiedzieć, że jeśli chodzi o podejście, to Messi jest większych profesjonalistą. Różnica jest również taka, że kiedy grał Maradona, nie było mnie na świecie, ale obejrzałem wiele jego meczów, wspaniałych zagrań i pięknych bramek. Z kolei wielka kariera Messiego towarzyszy mi przez całe życie. Widziałem jej początek i zapewne będę świadkiem zakończenia – podsumował.
Przejdź na Polsatsport.pl