Bożydar Iwanow: Maksymalizacja zysków, minimalizacja błędów. "Pompka" ruszyła
Wszyscy blisko związani z reprezentacją Polski nie ukrywali radości, że tym razem, wyjątkowo, przed dużą imprezą, nie było tradycyjnego pompowania balonika i dmuchania w patriotyczne tony. Po pierwsze wiara w ten zespół nie była zbyt duża - mimo, że przecież swoje argumenty on ma. Może gdyby w Lidze Narodów nie było porażek z Belgią i Holandią, a w towarzyskim meczu z Chile ujrzelibyśmy "koncert", który w tamtym momencie nikomu nie był potrzebny, wówczas pojawiła by się wiara i nadzieja.
Ale nie, nic z tych rzeczy. Poza tym dwaj pierwsi rywale na mundiali - Meksyk i Arabia Saudyjska nie budzili aż takiego dreszczyku emocji jak Niemcy, Anglia czy Brazylia. Jednak teraz powoli zaczynamy odczuwać napięcie. Bo to powielany na milion sposobów temat pojedynku Lionela Messiego z Robertem Lewandowskim, bo to jeden z przedmundialowych faworytów do złota, bo przecież mamy szansę wyjść z grupy mistrzostw świata. Po raz pierwszy od 1986 roku. Nazywanie środowego spotkania najważniejszym w ostatnim półwieczu to już jednak lekka przesada.
ZOBACZ TAKŻE: "To jest piłkarsko najbardziej atrakcyjny mundial w XXI wieku"
Nie mam zamiaru w tym miejscu wymieniać całej długiej listy meczów w mojej opinii o większym znaczeniu niż jutrzejsza potyczka, ale pozwólcie, że wymienię choć dwa: marcowy baraż o turniej w Katarze ze Szwecją w Chorzowie i zwycięstwo bez którego nie snulibyśmy teraz tych wszystkich rozważań. I przegrany karnymi ćwierćfinał EURO 2016 z Portugalią, w którym nie tylko byliśmy o włos od strefy medalowej ale być może i od finału, przecież następną przeszkodą miała być Walia.
Futbol, to tak specyficzna i także dzięki temu frapująca gra, gdzie nie zawsze wygrywa najlepszy i najefektowniej się prezentujący. Trzeba umieć wykorzystać okoliczności i momenty, które przynosi ci los, także tak przykre i niespodziewane jak atak Rosji na Ukrainę, przez co to my – na przykład – mieliśmy skróconą drogę na mundial. Jeżeli w jakichś elementach jesteś słabszy od przeciwnika musisz próbować je ukryć, zamaskować, a na wierzch wyciągnąć swe mocne karty, nawet jeśli masz ich mniej od rywala. Czesław Michniewicz właśnie to robi. Minimalizuje błędy, maksymalizuje zyski. Cztery punkty po dwóch meczach każdy z nas brałby przecież w ciemno. I nawet ich rozkład ci bardziej optymistyczni przewidywali właśnie w ten sposób. Remis z Meksykiem, wygrana z Arabią Saudyjską, nie zgadza się tylko jedno: Argentyna miała mieć w tym momencie komplet i z nami zagrać już na luzie co my mieliśmy skrzętnie wykorzystać. I choć selekcjoner przewiduje, że z Argentyną nie da się zagrać na 0-0, to jednak właśnie na początek spodziewajmy się próby zagrania właśnie na "zero z tyłu". Takiego celu nie wstydziłaby się bowiem nie jedna mocniejsza od nas ekipa.
Czy jeśli coś jutro nie pójdzie po naszej myśli i wyjście z grupy okaże się nie do zrealizowania zaczniemy ten cały turniej w naszym wykonaniu oceniać negatywnie? Przecież ani nie byliśmy aż tak nie do "przełknięcia" jak z Meksykiem ani tak cudowni gdy znaleźliśmy sposób na ogranie drużyny w zielonych strojach. Wykorzystaliśmy słabsze strony Saudyjczyków tak samo jak wytrąciliśmy narzędzia Meksykanom. Może nie mieli ich – jak się okazało – tak wiele ale prawdopodobnie inny pomysł na nich mógłby napisać inny scenariusz tamtego spotkania. Czy się komuś to podoba czy nie, robimy na tej imprezie swoje. I jutro też będziemy, bez obaw. Jaki będzie tego efekt – to już nie zależy tylko od nas. Jednak bez względu na rezultat postarajmy się w środę około 22 zachować umiar. W ocenach. Wynik zawsze na nie wpływa ale choć piłka to prosta gra jego recenzowanie wymaga chłodnej głowy i rozsądku. A nie albo stawiania pomników bądź też pośpiesznego poszukiwania komponentów służących do ukrzyżowania.