Robert Zieliński: "Zwycięska porażka", czyli jest super, więc o co ci chodzi
Był "zwycięski remis" z Anglią na Wembley, który dał nam awans na mundial 1974, jest "zwycięska porażka" z Argentyną, która daje nam awans do 1/8 finału MŚ w Katarze. Architektem tego sukcesu jest Czesław Michniewicz, który oczarował niezwykłą taktyką, skuteczną strategią. Wszystko w grupie wyliczył nawet co do... jednej żółtej kartki. W szczęściu przebił nawet Kazimierza Górskiego, powtórzył wyczyn Antoniego Piechniczka z 1986 roku. Super trener, mistrz defensywy.
Przed laty Muniek Staszczyk napisał tekst do piosenki zespołu T.Love - "Jest super". Siedzi mi ta piosenka w głowie od początku mundialu w Katarze, gdy patrzę na grę reprezentacji Polski. Gramy po prostu super i nie wiem o co chodzi niektórym dziennikarzom i kibicom, że się czepiają trenera Michniewicza i naszych "Orłów". A to, że styl nie taki jak trzeba, że dużo farta. Najgorzej jak w fatalnym stylu zdobędą pod choinkę mistrzostwo świata - no bo co wtedy z tym fantem zrobić?
Mamy ekstra działaczy i super selekcjonera
Od razu zaznaczę, że Muniek napisał ten tekst w 1997 roku, więc nie jest to satyra na obecny rząd, tylko w zasadzie może dotyczyć wszystkich rządzących Polską w trzech ostatnich dekadach i nie tylko. Staszczyk napisał tak:
"Mamy ekstra rząd i super prezydenta
Ci wszyscy ludzie to wspaniali fachowcy
Ufam im i wiem że wybrałem swoją przyszłość
Za rękę poprowadzą mnie do Europy
Jest super, jest super. Więc o co Ci chodzi"
Ten tekst spokojnie można trawestować na reprezentację Polski Anno Domini 2022:
"Mamy ekstra działaczy i super selekcjonera
Ci wszyscy piłkarze to wspaniali fachowcy
Ufam im i wiem, że wybrałem drużynę sukcesu
Za rękę poprowadzą mnie po mistrzostwo świata
Jest super, jest super. Więc o co Ci chodzi"
Polski Mourinho gra "futbol na nie"
Mamy prezesa PZPN z ekstra intuicją. Widać przenikliwość Cezarego Kuleszy, który podobno początkowo nie chciał Michniewicza na selekcjonera, ale przekonano go, że kto jak nie "polski Mourinho" będzie najlepszym kandydatem i choć w zasadzie Adam Nawałka dostał już ponowną nominację, zaczął nawet rozpracowywać Rosję i Szwecję, to w ostatniej chwili został odsunięty do lamusa.
Mamy więc super selekcjonera, który wyciągnął wnioski z błędów swoich poprzedników i od niektórych różni się też tym, że ma furę szczęścia. Jerzy Engel w 2002 roku chciał grać "futbol na tak" i jechał na mundial po mistrzostwo świata. Wiemy jak to się skończyło - 0:2 z Koreą, 0:4 z Portugalią. Michniewicz gra "futbol na nie", ale skuteczny.
Paweł Janas kombinował z powołaniami (brak Dudka, Frankowskiego i Kłosa w kadrze na mundial 2006), chciał zaskoczyć, grać ofensywnie i wygrać pierwszy mecz z Ekwadorem, a skończyło się 0:2. Michniewicz przebiegle zagrał więc archaicznie, ultra defensywnie z Meksykiem, antyfutbol i "laga" do przodu, ale gola nie straciliśmy, nie było tradycyjnego lania w meczu otwarcia. Miał też więcej szczęścia od Janasa, którego ekipa straciła gola na 0:1 w drugim meczu z Niemcami w doliczonym czasie gry.
Michniewicz niczym Nikifor
"Prymitywizm" był nie tylko wielką sztuką w malarstwie, ale jest też teraz nią w piłce nożnej, a Michniewicz okazał się współczesnym futbolowym Nikiforem. Leo Beenhakker próbował bowiem zaszczepić Polakom ofensywny styl gry, ograł nawet Portugalię, ale z grupy na Euro 2008 nie wyszedł, podobnie jak Franciszek Smuda cztery lata później, choć próbował zaskoczyć rywali całą zgrają "farbowanych lisów".
Nawałka, co prawda, doszedł do ćwierćfinału na Euro 2016, ale w meczu z Portugalią zabrakło mu odwagi, a o mundialu 2018 w wykonaniu jego zespołu, lepiej zapomnieć. Szczęsny, Bereszyński, Krychowiak i spółka wtedy się kompromitowali w meczach z Senegalem i Kolumbią, a u Michniewicza w Katarze grają jak z nut, a Wojtek broni karne jak Jan Tomaszewski w 1974 roku.
Niektórzy, patrząc na styl, w jakim gra obecna nasza kadra, zaczynają tęsknić za reprezentacją Paulo Sousy, ale należy tym malkontentom przypomnieć, że Portugalczyk - podobnie jak Engel w 2002, Janas w 2006 i Nawałka w 2018 - skompromitował się porażką na otwarcie Euro 2020 z przeciętną Słowacją. A Michniewicz, z równie przeciętnym Meksykiem, zagrał partię szachów - jak Gmoch z RFN na otwarcie mundialu w 1978 roku - i też zremisował 0:0.
U Michniewicza Lewandowski wreszcie strzelił
Mamy więc ekstra działaczy i super selekcjonera, ale nasi piłkarze na tych mistrzostwach, to też wspaniali fachowcy, jak w piosence T.Love. Nikt jak oni nie potrafi zmylić przeciwnika. Robert Lewandowski w Bayernie i Barcelonie seryjnie strzela gole, a na mundialach przebiera się za innego zawodnika, który długo nie mógł zdobyć żadnej bramki. Ale i to Michniewicz potrafił zmienić. Nie udało się "Lewemu" z Meksykiem z karnego, ale w drugim meczu wreszcie trafił, w czym wydatnie pomogli mu obrońcy Arabii, wystawiając piłkę. Po pressingu Biało-Czerwonych, zapewne do perfekcji wyćwiczonym na treningach.
Równie sprytnie jak Lewandowski rywali zmylił Piotr Zieliński. Z zawodnika popisującego się znakomitymi strzałami, finezyjnymi dryblingami, wirtuozerskimi asystami w Napoli, zamienił się w reprezentacyjnej koszulce w przeciętniaka, który jest niewidoczny, błysnął tylko raz, gdy strzelił gola na 1:0 z Arabią, a to wystarczyło do awansu. Dodatkowo Zielińskiego usprawiedliwia fakt, że od początku mistrzostw gra z kontuzją, podobnie jak Bereszyński.
Przejdź na Polsatsport.pl