Michniewicz podzieli los Brzęczka? Obaj mogliby podać sobie ręce
"Polska jest podzielona" - ten slogan wcale nie dotyczy tylko animozji politycznych, które towarzyszą naszemu krajowi od wielu lat. W tym przypadku mowa o przyszłości selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski - Czesława Michniewicza. Ma zostać? A może powinien przyjść ktoś inny?
Gdyby zrobić sondę uliczną wśród Polaków, prawdopodobieństwo, że jego zwolenników, jak i przeciwników byłaby podobna liczba jest spore. Jedni stwierdziliby, że zrealizował zlecone mu zadania, jakimi były dostanie się na mundial i wyjście z grupy. Inni "przyczepią" się (ale też słusznie) do mizernego stylu.
Ci pierwsi wówczas odpowiedzą, że nie możemy równać się z najlepszymi reprezentacjami pokroju Argentyny czy Francji, z którymi przecież mierzyliśmy się w Katarze i które być może między sobą rozstrzygną kwestię złotego medalu. Czy wówczas narracja względem przyszłości Michniewicza ulegnie zmianie? Sam zainteresowany będzie mógł powiedzieć, że oprócz Meksyku, z którym zremisowaliśmy, a można było wygrać, gdyby nie pechowy zmarnowany karny Robert Lewandowskiego oraz Arabii Saudyjskiej, z którą wygraliśmy 2:0, rywalizowaliśmy z dwiema najlepszymi ekipami świata.
ZOBACZ TAKŻE: Marek Papszun: Legia i reprezentacja? Jak zdobędę z Rakowem mistrzostwo, dopiero można myśleć co dalej
Ci drudzy użyją argumentu "a dlaczego nie?". Wszak tyle mówi się, że mamy kilku piłkarzy europejskiej klasy i jednego światowej. Dlaczego nie możemy znaleźć trenera/selekcjonera, który postara się wydobyć z nich to, co najlepsze? Przecież najprościej jest powiedzieć, że "nie da się przeskoczyć pewnej poprzeczki, że mamy ograniczony potencjał i nigdy nie będziemy w topie". Przykład Maroka zadaje temu kłam. "Lwy Atlasu" mają w swoich szeregach znanych zawodników z europejskich boisk, ale daleko im do wielkich gwiazd światowego formatu. Trochę jak u nas, poza Lewandowskim oczywiście.
I co istotne, obie strony będą miały racje w tej dyskusji, w której ciężko znaleźć "złoty środek". Cel został zrealizowany, nie mamy piłkarzy rodem z Argentyny i Francji, ale na pewno ich potencjał jest wyższy niż to, co pokazaliśmy, a w zasadzie nie pokazaliśmy w Katarze. I takie są fakty.
Gdybyśmy osiągnęli identyczne wyniki, ale z lepszą grą, wówczas nie byłoby chyba nawet tematu, czy Michniewicz powinien zostać. I w drugą stronę. Gdybyśmy nie wyszyli z grupy, do czego brakowało naprawdę niewiele - również wątpliwości, co do przyszłości byłego trenera Legii Warszawa byłyby rozwiane.
A tak to jesteśmy w niezręcznej sytuacji. Co tu zrobić z takim selekcjonerem? Można byłoby powiedzieć, że takiego czegoś w polskim futbolu jeszcze nie było (wychodzimy z grupy na mundialu po 36 latach, odpadając w 1/8 finału z aktualnymi mistrzami świata i zastanawiamy się, czy selekcjoner powinien zostać), że to nie do pomyślenia jeszcze jakiś czas temu. Paradoksalnie jednak przerabialiśmy podobny temat całkiem niedawno.
Mowa o Jerzym Brzęczku, który jako selekcjoner naszej kadry do dzisiaj może (słusznie) chwalić się, że zrealizował postawione mu cele. Mowa o awansie do Euro 2020 i utrzymaniu nas w najwyższej dywizji Ligi Narodów. Społeczeństwo i szeroko pojęta opinia publiczna "przyczepiła się" jednak do kiepskiego stylu. Graliśmy mało efektownie, typowo na wynik, bez "fajerwerków". Aczkolwiek warto przypomnieć, że Brzęczek, podobnie jak Michniewicz mierzył się z wymagającymi przeciwnikami.
Brzęczek padł ofiarą "stylu", czyli to samo, czego być może doświadczy Michniewicz. Z kolei za Paolo Sousy gra mogła się podobać, lecz zabrakło wyników (vide brak wyjścia z grupy na Euro 2020).
Polski kibic nie ma zbyt dużych wymagań, bo jest przyzwyczajony, że nasi piłkarze nie rozpieszczają zbyt często swoją grą. Nie musimy grać tak widowiskowo jak Brazylia czy Francja, ale jakieś minimum przyzwoitości wypadałoby prezentować na boisku. Szkoda, że tego zabrakło w Katarze. Wówczas do dyskusji przy świątecznych stołach pozostałaby już nam tylko "afera premiowa". Oj ciężki jest żywot fana Biało-Czerwonych...
Przejdź na Polsatsport.pl