Zieliński: Messi zostanie w niedzielę najlepszym piłkarzem wszech czasów
Tylko tytułu mistrza świata brakuje Leo Messiemu, by zostać niekwestionowanym królem futbolu. Wydaje się, że jego kumpel z PSG Kylian Mbappe nie będzie w finale mundialu w Katarze na tyle nieuprzejmy, by zamknąć Argentyńczykowi drogę do tej korony. Historię futbolu będą też w tym wielkim finale pisać swoimi decyzjami polscy sędziowie, na czele z Szymonem Marciniakiem. Będą pod straszliwą presją, a ogólnie sędziowanie na tych mistrzostwach jest fatalne.
Od początku mundialu w Katarze piszę, że mistrzem świata będzie Argentyna, więc przed tym wielkim finałem w niedzielę o godzinie 16 zdania oczywiście nie zmieniam. Ten turniej od pierwszego dnia wygląda jakby zaprogramowany na to, by Messi w końcu zdobył ten upragniony tytuł mistrza świata i nie tylko dogonił legendę Diego Maradony, ale go prześcignął.
Mbappe, Griezmann i Dembele mistrzami świata już byli
Wydaje mi się też nie do uwierzenia, by w momencie, kiedy Messi jest tak blisko piłkarskiego Olimpu, Mbappe (z którym za chwilę znów będą razem walczyć w Paryżu o triumf w Lidze Mistrzów i chodzić na kolacje) miał serce przeszkodzić Leo w wygraniu tego wymarzonego finału, albo zrobili to Dembele, czy Griezmann, z którymi Argentyńczyk przez lata trenował i grał w Barcelonie.
ZOBACZ TAKŻE: Partnerki reprezentantów Argentyny (ZDJĘCIA)
Mbappe, Dembele, Griezmann byli już mistrzem świata cztery lata temu, mogą też nimi zostać za cztery lata. Messi natomiast już ogłosił, że to jego pożegnalny mundial. I na pewno nie wyobraża sobie, by to pożegnanie miało się zakończyć inaczej, niż wisienką na torcie w postaci tytułu mistrza świata.
Do finału na saniach Świętego Mikołaja
Mistrzostwa świata w Katarze były znakomite pod względem piłkarskim. Dramatyczne, pełne niespodzianek (mam wrażenie, że dobrze na nim też się bawili azjatyccy bukmacherzy, tudzież grube ryby, stawiające u nich wielkie pieniądze). Jednak od fazy pucharowej za bardzo karty zaczęli rozdawać sędziowie, którzy nie zawsze podejmowali trafne decyzje, mimo że mają przecież do pomocy potężny oręż w postaci VAR, a nie zawsze - co zadziwiające lub nie - chcieli z niego korzystać.
Mam wrażenie, że najwięcej na tych błędach skorzystała reprezentacja Francji, która - skoro mamy już grudzień - wjechała do finału trochę na saniach Świętego Mikołaja, zbierając po drodze prezenty od sędziów albo - skoro jesteśmy w Katarze - na grzbietach wielbłądów w piłkarskiej karawanie FIFA. Przed meczami Argentyna - Chorwacja i Francja - Maroko napisałem do znajomych: "Te dwa półfinały to straszna nuda. Z góry wiadomo, kto wygra". Dzięki dzielnym Marokańczykom okazało się, że na szczęście się myliłem z tą nudą, a dodatkowych wrażeń dostarczyli nam niezawodni sędziowie.
Czego nie widział sędzia Sampaio
Nie chcę powiedzieć jak Henryk Bista, grający arbitra Jaskółę w "Piłkarskim pokerze", że: "ja jestem uczciwym sędzią, zapłacili za 3:0, to będzie 3:0", ale zbieg okoliczności i przychylność losu oraz wyroków piłkarskiej temidy są doprawdy zastanawiające. Nie mają one oczywiście nic wspólnego z tym, że to Francuzi - z Michelem Platinim na czele - mieli duży udział w aferze łapówkarskiej, która doprowadziła do przyznania Katarowi przez FIFA organizacji mundialu 2022. Przypadkowa koincydencja.
W ćwierćfinałowym meczu z Anglią brazylijski sędzia Sampaio swoimi błędami spowodował, że zamiast 1:0 dla Anglii, było 1:0 dla Francji, bo nie zauważył, że w akcji, po której Tchouameni strzelił gola, ewidentnie faulowany był Saka, a wcześniej nie odgwizdał faulu na linii pola karnego, gdy podcinany był Kane. Jego pomocnicy w pokoju VAR nie byli łaskawi mu tego zasygnalizować i poprosić o konsultację. Angielskie media i znani przed laty piłkarze uznali decyzje Sampaio za skandaliczne.
Kuriozalna decyzja sędziego Ramosa
W półfinałowym meczu Francji z Marokiem meksykański sędzia Cesar Ramos widział zdarzenie z 27. minuty zupełnie inaczej niż cały świat. To była najbardziej kuriozalna decyzja mistrzostw. Zamiast podyktować rzut karny dla Maroka, pokazał żółtą kartkę Boufalowi, który został wycięty równo z trawą przez Hernandeza. Większość ekspertów uznała, że był to "wielbłąd" Ramosa, podobnie jak brak reakcji na tę sytuację sędziów VAR.
Piłkarz z Maroka był też przewracany w polu karnym przy rzucie rożnym przez Tchouameniego i te sytuacja też powinna zostać zbadana przez VAR w kontekście rzutu karnego, ale sędziowie puścili to płazem, co skrytykował były arbiter Marcin Borski. Zabawili się więc panowie sędziowie nieźle w tych dwóch meczach Francuzów kosztem ich rywali i kibiców, jakby uznali, że długo wszyscy już czekamy na zdobycie przez jakiś zespół drugi raz z rzędu tytułu mistrza świata. Ostatni raz udało się to Brazylii w 1958 i 1962 roku. Czas na Trójkolorowych?
Wielki szacunek dla Maroka
Maroko olśniło mnie na tym mundialu. Byłem przekonany, że już są wycieńczeni mistrzostwami, przetrzebieni kontuzjami i w półfinale nie będą mieli szans z Francją. Tymczasem zaskoczyli mnie niezwykle pozytywnie. Zagrali, mimo porażki, swój najlepszy mecz na tym mundialu.
Nie tylko znów wspaniale bronili (poza golem dla Francji na początku meczu). Grali szybko, pięknie, z pierwszej piłki, stworzyli dużo sytuacji strzeleckich. Pokazali większą jakość piłkarską niż Francuzi, którzy wygrali to spotkanie dość szczęśliwie. Wielki szacunek. A gdyby nie sędziowie, to być może w niedzielę Marokańczycy graliby o mistrzostwo świata, co miesiąc temu wydawało się nie do pomyślenia.
Przejdź na Polsatsport.pl