Bożydar Iwanow: Katar dał się polubić. Zimowe granie nie było takie złe
Tyle było protestów, narzekań i dąsów na Mistrzostwa Świata w Katarze, a żegnamy ten turniej z poczuciem radości i pełnego zadowolenia. Pomijając oczywiście cały ten zgiełk, związany z naszą reprezentacją, mamy doprawdy nieprawdopodobny „talent” do destrukcji tego, co zbudujemy. Nawet przy historycznym osiągnięciu. Argentyna czekała na mistrzostwo świata 36 lat. Tyle samo co my… na wyjście z grupy.
Zamiast to skonsumować ze smakiem, czujemy przykry zapach afery premiową, psioczymy na kiepski styl i wysłuchujemy wzajemnych oskarżeń. Nieodżałowany Wojciech Młynarski napisał kiedyś idealnie pasujący do obecnej sytuacji tekst „co by tu jeszcze spieprzyć, panowie?”. Chyba więcej już się nie da, choć cała nasz mundialowy bałagan jeszcze nie został posprzątany, a z szafy wypadać będą kolejne niedoprane historie.
ZOBACZ TAKŻE: Marian Kmita: I po Mundialu
Niemal wszyscy narzekaliśmy na jesienno-zimową porę rozgrywania najważniejszej futbolowej imprezy świata, nie mając wyobrażenia, jak idealny to czas na takie granie. „Normalnie” do połowy grudnia „zmuszeni” bylibyśmy do oglądania Ekstraklasy. Nie chodzi tu nawet o poziom, jego nie możemy porównywać z tym mundialowym, ale o temperatury. Perspektywa oglądania spotkań z trybun podczas siarczystego mrozu to mało nęcąca wizja. A wiemy, jak ułożony jest ligowy kalendarz.
Niebawem i tak się z zimą zetkniemy. „Wiosna” rusza bowiem już w trzeciej dekadzie stycznia. Obowiązkowe oglądanie mundialu latem ma jednak swoje wady: tracimy bowiem w jakimś sensie czerwcowo-lipcowe popołudnia czy wieczory na „ślęczenie” przy ekranach, zamiast spożytkować ten czas w inny sposób. Sprzyjająca aura nie trwa niestety u nas dłużej niż w porywach sześć miesięcy. Pogadajcie z piłkarzami niższych lig. Oni przerwę z kontaktem z zieloną murawą mają od listopada do marca. Na strefę klimatyczną nie mamy jednak wpływu. Dla mnie mistrzostwa świata późną jesienią i zimą to kapitalna sprawa. I w przyszłości taka impreza w tym terminie wróci. W końcu na organizację doczeka się Australia, turniej prędzej czy później zawita też znowu do Afryki. Maroko? Ojczyzna czwartej ekipy globu była już gotowa na to wyzwanie, gdy wyścig wygrało RPA. Teraz także infrastrukturalnie są jeszcze dalej.
Szkoda, że mimo turnieju praktycznie w środku sezonu, gdy wszyscy najlepsi piłkarze świata mieli być w topowej formie, nie dotyczyło to naszego największego „kozaka”, który wyraźnie nie ma fartu do mistrzowskich imprez. Francuzi żałować mogą, że nie mogli skorzystać ze zdobywcy „Złotej Piłki” Karima Benzemy, nie mówiąc już o pozostałych asach takich jak N’Golo Kante czy Paul Pogba. Didier Deshamps zamiast „Super Karimem” musiał ratować finał Randalem Kolo Muanim i Marcusem Thuramem, którzy w sumie zagrali w kadrze czternaście meczów i zdobyli… jednego gola.
Kylian Mbappe mimo hat-tricka w finale i faktu, że od czasu Brazylijczyka Ronaldo z MŚ 2002 w Korei Południowej i Japonii został pierwszym od tamtej imprezy piłkarzem, który strzelił aż osiem goli, nie sięgnął po tytuł i musiał oddać laur Leo Messiemu. Ale czy nie jest to piękna romantyczna historia, że Argentyńczyk wreszcie mógł spełnić swoje największe marzenie, niemal na finiszu swojej kariery? Francuz został złotym medalistą już cztery lata temu, będąc jeszcze przecież wciąż nastolatkiem. Na pocieszenie zostaje mu świadomość, że po erze LM’10 i CR’7 to on teraz przejmie rolę najlepszego piłkarza globu. I wygląda na to, że na razie nie ma się za bardzo z kim ścigać. Tak jak na boisku, gdy odjeżdża każdemu obrońcy.
W tej chwili nie widzę na świecie nikogo, kto będzie mógł go dogonić. Choć w plebiscycie na „Złotą Piłkę” jest jeden człowiek, który jeszcze może go wyprzedzić. Ten sam, który zrobił to wczoraj na ostatniej prostej na Lusail Stadium. Przed nimi teraz jedno nowe i wspólne zadanie, jeden cel. Ze swoimi reprezentacjami osiągnęli już szczyt. Ich obowiązkiem jest zrobienie tego samego w klubie. Katar wygrał tym mundialem bardzo dużo. Teraz czas na to samo w Lidze Mistrzów z katarskim Paris Saint Germain.
Przejdź na Polsatsport.pl