Robert Zieliński: Pięć smutnych wniosków po mundialu w Katarze
Fatalna gra reprezentacji Polski. Słabe sędziowanie na tych mistrzostwach, mimo możliwości korzystania z VAR. Decyzje Szymona Marciniaka w finale też wzbudziły kontrowersje. Rozczarowująca postawa Belgii, Niemiec i Brazylii. Smutny koniec Cristiano Ronaldo, dziwne okoliczności niektórych meczów. Przedstawiamy pięć negatywnych wniosków po mundialu w Katarze.
WNIOSKI NEGATYWNE:
1. Bardzo słaby występ reprezentacji Polski
Aby mądrze i sprawiedliwie ocenić występ kadry Czesława Michniewicza na mundialu i zdać sobie sprawę z tego, że jednak nie można awansu do 1/8 finału oceniać pozytywnie, trzeba - moim zdaniem - najpierw obalić aż trzy mity.
Pierwszy mit - że wyjście z grupy to jest sukces i trener oraz drużyna wykonali postawione przed nimi zadanie. Wyjście z grupy, w której jest zespół takiego formatu Arabia Saudyjska (pomijam ich niewytłumaczalną racjonalnie wygraną z mistrzem świata Argentyną) i słaby - jak się okazało - Meksyk, nie jest żadnym sukcesem, co najwyżej sukcesikiem. Poza tym, dla mnie reprezentacja Polski, zajmując drugie miejsce w tej grupie, nie zrealizowała w pełni celu na tych mistrzostwach (takim to w zasadzie powinno być zdobycie mistrzostwa świata, a realnie dla drużyny z tak dobrymi piłkarzami jak Lewandowski, Zieliński i Szczęsny w składzie, choćby ćwierćfinał), zrealizowała tylko cel minimum.
Zrobiła to, co było jej obowiązkiem. Wszystko poniżej byłoby totalną klapą. Tak samo bez sensu jest powtarzanie, że kadra Michniewicza powtórzyła wyczyn/sukces drużyny Antoniego Piechniczka z 1986 roku. Wtedy też to nie był żaden wyczyn, ale rozczarowujący występ. Polska w grupie wygrała tylko jeden mecz (1:0 ze średnią wówczas Portugalią), zremisowała z Marokiem i sromotnie przegrała 0:3 z Anglią, a w fazie pucharowej 0:4 z Brazylią (w dużo lepszym stylu niż obecna kadra z Francją).
Drugi mit - Polska nie wyszła z tej grupy. Polska się z niej "wyczołgała na dzikim farcie". Awans naszej reprezentacji wywalczyła nie ona sama, ale zrobili to za nas nasi rywale i to aż w tercecie. W ostatnim kwadransie meczu z Polską naszym Orłom pomogli Argentyńczycy, którzy nie chcieli nam już robić krzywdy i strzelać trzeciego gola, który w tym momencie eliminował nas z mistrzostw (Messi rozmawiał o tym pod koniec meczu przy linii ze Scalonim, a kilku Argentyńczyków to koledzy klubowi Polaków, więc byli litościwi).
Jednocześnie, w tym samym czasie, pomagali nam swoją nieudolnością Meksykanie, na czele z Hirvingiem Lozano, którzy niemiłosiernie pudłowali. Ponieważ Polacy sami bezpośrednio nie chcieli własnymi nogami walczyć o awans i w zasadzie prawie nie próbowali atakować bramki Argentyny przy stanie 0:2, to walczyli o awans Biało-Czerwonych... dzielni piłkarze Arabii Saudyjskiej, którzy desperacko bronili się przed stratą trzeciego gola, a jeszcze na koniec wbili bramkę Meksykanom.
Trzeci mit - Polska na tych mistrzostwach świata przez ponad 90 procent czasu (poza krótkimi fragmentami z Arabią i Francją) nie grała w piłkę nożną. Reprezentacja Polski w tym czasie zabijała futbol. Szczególnie w meczach z Meksykiem i Argentyną, to była ze strony naszej drużyny prymitywna kopanina, osławione już długie "Le Lagi" spod naszej bramki do ataku, bez rozegraniu, konstruowania akcji, z pominięciem drugiej linii, co było zbrodnią przeciwko piłce nożnej, gdy ma się w środku pomocnika tej klasy co Piotr Zieliński.
Trener Michniewicz i taktyka polskiego zespołu, w zasadzie wyłączyły gwiazdę Napoli z gry na tym mundialu, choć gola z Arabią Piotr strzelił. Dopiero w meczu z Francją Zieliński zagrał bardziej w głębi pola, Polacy przestali non stop grać długimi podaniami, dostawał dużo piłek i zaprezentował się dużo lepiej, podobnie jak cały polski zespół, choć umówmy się, że to jakiś wielki mecz naszej reprezentacji nie był - przegraliśmy 1:3, strzelając gola w końcówce z karnego. Potencjał naszych zawodników nie został na tych mistrzostwach wykorzystany nawet w 50 procentach.
Gdybyśmy więc otrzymali tylko komunikat z suchymi wynikami naszej kadry na mundialu w Katarze, z informacją, że zajęła drugie miejsce w grupie za mistrzami świata, awansowała do 1/8 finału i przegrała tam z wicemistrzem świata Francją 1:3, to możnaby ten występ Biało-Czerwonych i pracę trenera Michniewicza ocenić jako przyzwoite (i nie szukać jego następcy), choć nie jako sukces.
Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę przytoczone powyżej okoliczności - czyli fatalny poziom gry naszego zespołu, farciarski awans ze słabej grupy dzięki rywalom, a także obalimy teorię, że awans do 1/8 finału to sukces - to wtedy ocena trenera Michniewicza i jego ekipy wypada dużo gorzej, powiedziałbym nawet, że fatalnie. Powiedzmy na 3 w skali od 1 do 10. Znacznie poniżej oczekiwań i możliwości. Nic więc dziwnego, że większość kibiców i dziennikarzy w naszym kraju - a podobno też sami reprezentanci Polski - oczekuje zmiany selekcjonera i stylu gry drużyny narodowej.
Najbardziej zawiódł na tym mundialu - oprócz Michniewicza - Robert Lewandowski, mimo że strzelił swoje dwa pierwsze gole w finałach MŚ. Jednego z przeciętną Arabią i z karnego z Francją. W meczu z Saudyjczykami zmarnował świetną okazję, sam sam na sam z bramkarzem, co mogło nasz kosztować brak awansu, a w meczu z Meksykiem nie wykorzystał nawet jedenastki. Z Francją był chyba najgorszym zawodnikiem polskiej drużyny, a zakończył ten mecz cyrkiem przy wykonywaniu karnych, gdy wykonywał jakieś dziwne podskoki i za pierwszym razem kopnął piłkę lekko w kierunku Hugo Llorisa. Był bez formy, stracił pewność siebie, zamiast jako kapitan i gwiazda ciągnąć zespół, momentami był, niestety, hamulcowym.
Jedynym reprezentantem Polski, którego można ocenić za występ w Katarze bardzo wysoko, był Wojciech Szczęsny, który obronił dwa rzuty karne, w tym jeden wykonywany przez najlepszego piłkarza tego mundialu i wszech czasów Leo Messiego. Najlepszy polski zawodnik z pola na tym mundialu? Szymon Marciniak rzecz jasna, choć też nie ustrzegł się błędów. Poza nim bardzo rzetelnie prezentował się Bartosz Bereszyński, mieli przebłyski Piotr Zieliński, Matty Cash i Jakub Kamiński. Wbrew wielu krytykom, zgadzam się z Michniewiczem, że dobrze zagrał w pierwszych dwóch meczach Grzegorz Krychowiak. W miarę udany mundial miał Kamil Glik. Reszta raczej do zapomnienia.
Od wybuchu tzw afery z premiami nie napisałem o niej ani słowa. Nudzi mnie ten żenujący spektakl i jest - w sensie piłkarskim i merytorycznym - bez znaczenia. Tylko kilka zdań komentarza. Tej afery by nie było, gdyby nie trzeba było obalać trzech opisanych wyżej mitów. Gdyby Polska w Katarze wyszła z grupy, grając dobrze w piłkę, a nie siermiężnie, gdyby awansowała bez fartu i pomocy rywali, tylko dzięki sobie, albo najlepiej odniosła prawdziwy sukces (czyli minimum ćwierćfinał) - wtedy nikt by się wtedy o te premie nie czepiał i nie byłoby tematu.
W tych okolicznościach przyrody, jakie zaistniały w Katarze z udziałem naszej kadry, jakiekolwiek premie dla piłkarzy i ich dziarskiego trenera, to wstyd i nieporozumienie, które musiały budzić niesmak społeczeństwa i trzeba to było wszystko prostować i naginać. Poza tym szkoda czasu, by o tym za długo deliberować.
Przejdź na Polsatsport.pl