Jak zmieniły się skoki od czasów "Małyszomanii"? "Pamiętam ludzi na drzewach"
22 lata. Tyle czasu minęło od wybuchu "Małyszomanii" w naszym kraju. Na przełomie wieków eksplodowała forma "Orła z Wisły". Jak zmieniły się skoki narciarskie od tamtej chwili? - Niektórzy kibice stali na schodach wzdłuż zeskoku... Pamiętam także ludzi, którzy siedzieli przywiązani do drzew, aby oglądać skoki. To były zupełnie inne czasy - stwierdził Adam Małysz w magazynie "Polskie Skocznie".
Obecnie Dawid Kubacki, Piotr Żyła i Kamil Stoch wiodą prym w polskich skokach narciarskich. Przed 22 laty trend na tę dyscyplinę w naszym kraju zapoczątkował Małysz. Jak bardzo ewoluowały skoki od tamtego czasu?
- Skoki narciarskie zmieniły się sprzętowo i technicznie. Wszystko poszło mocno do przodu, dlatego trudno to wszystko porównać. To było coś niesamowitego, kiedy czasami na skoczni pojawiało się 50 tysięcy kibiców. Dziś maksymalnie przychodzi ich 25-30 tysięcy - powiedział Małysz.
- Niektórzy kibice stali na schodach wzdłuż zeskoku. Walter Hofer był wówczas bardzo zły. Mówił nawet, że zawody się nie odbędą, jeśli ochrona nie zrobi z tym porządku. Udało się to jednak opanować. Pamiętam także ludzi, którzy siedzieli przywiązani do drzew, aby oglądać skoki. Były to zupełnie inne czasy. Teraz mamy ogrodzenia i mnóstwo ochrony. Z pewnością organizacja jest w stu procentach lepsza i sprawniejsza - stwierdził.
ZOBACZ TAKŻE: Adam Małysz ocenił występy Polaków w Garmisch-Partenkirchen
Legendarny skoczek, a obecnie prezes Polskiego Związku Narciarskiego odniósł się również do jego ówczesnych relacji z mediami.
- Jestem prostym chłopakiem z małego miasteczka. Wszystkiego musiałem nauczyć się sam, czy to pewnych rzeczy czy przyzwyczajeń. Bardzo dużo pomogło mi to, że 1996 i 1997 roku wygrałem trzy konkursy Pucharu Świata. Dzięki temu rosła moja popularność. Wówczas nie było mediów społecznościowych, dlatego też na skoczniach było tak wielu dziennikarzy. To spowodowało, że zacząłem się do tego przyzwyczajać. Szczególnie po 2000 roku. To wszystko bardzo mocno na mnie spadło. Trudno było mi się w tym wszystkim odnaleźć. Zadawałem sobie pytanie, jak to jest możliwe, że każdy dziennikarz chce ze mną przeprowadzić wywiad - wspominał.
Dostałem wskazówkę od norweskiego dziennikarza. "Naucz się odmawiać. Nie jesteś robotem. Jesteś człowiekiem i musisz w pewnym momencie powiedzieć grzecznie dość i stop". To bardzo dużo dało mi do myślenia. Od tego momentu, jak miałem już dosyć i chciałem uniknąć zbędnych namawiań na wywiad, to często uciekałem bokiem albo chowałem się, żeby dziennikarze poszli i myśleli, że mnie nie ma - zakończył.
Przejdź na Polsatsport.pl