Rajd Dakar: Marek Goczał: Jest trudno i technicznie. To najbardziej mi się podoba
"Cieszę się, bo w końcu mamy taki prawdziwy Dakar, a nie same proste z gazem wciśniętym w podłogę" - powiedział na mecie 10. etapu tego najtrudniejszego off-roadowego rajdu świata Marek Goczał, który zajął drugie miejsce w kategorii lekkich pojazdów SSV (UTV).
W środę uczestnicy rajdu mieli do pokonania długą trasę z Haradh do Shaybah, ale odcinek specjalny był krótki i liczył tylko 114 km. Rajdowa karawana dotarła tego dnia do Empty Quarter, czyli największego na świecie obszaru piaszczystej pustyni.
"W końcu zaczęły się bezkresne wydmy. Jest trudno, technicznie – to najbardziej mi się podoba, tutaj można pokazać umiejętności. Nic nam dzisiaj nie przeszkadzało, jechało nam się świetnie. Po drodze wyprzedziliśmy kilka Mavericków, więc tempo było dobre. Walczymy dalej!" – podkreślił Marek Goczał, który w klasyfikacji generalnej jest czwarty.
Zadowolony był także trzeci na środowym odcinku jego syn Eryk, który jest wiceliderem Dakaru w kategorii SSV.
"Wspaniały etap, w końcu zaczął się prawdziwy Dakar. Dojechaliśmy do takiej trochę +większej piaskownicy+. W +Pustej Ćwiartce+ nie ma nic oprócz piachu! Świetnie się czuję w tym terenie, tak samo nasz Maverick. Nie trzeba tutaj aż tak uważać na samochód – mogę po prostu słuchać pilota i jechać najszybciej jak się da. Dzisiaj czułem, jakby nasz Can-Am nic nie ważył. Świetna jazda, mnóstwo skoków, niesamowita frajda i wynik też jest bardzo dobry" – przekazał 18-letni kierowca zespołu "Energylandia".
Problemy na trasie miał natomiast trzeci z rodziny Goczałów - Michał.
"Generalnie odcinek był bardzo ciekawy i myślę, że mieliśmy dzisiaj dobre tempo. Testowaliśmy kilka rozwiązań i naprawdę byłem zadowolony z efektów. Niestety, w pewnym momencie opona zeszła nam z felgi i straciliśmy na tym około pięciu minut, bo musieliśmy zmienić koło. Ale generalnie wszystko było dobrze i jutro walczymy dalej" – podsumował Michał Goczał, który w środę zanotował 11. rezultat.
W czwartek uczestnicy pokonają 427 km, z czego 274 km to odcinek specjalny. Dotrą do biwaku na Empty Qarter, a dzień później powrócą do Shaybah. To dwudniowy etap maratoński, podczas którego zawodnicy nie skorzystają z serwisu i samodzielnie będą musieli sobie radzić w wszelkimi usterkami.