Patrycja Maliszewska przed ME: Short track to piękny i widowiskowy sport
- Niech się cieszą tym co robią, bo to ma sprawiać przede wszystkim radość. Zdaję sobie sprawę, że każdy ma inne cele i jest na różnych etapach przygotowań, więc tutaj w Gdańsku będą mieli swoje inne założenia do zrealizowania. Najważniejsze, aby po zawodach mieli pełną satysfakcję z dobrze wykonanej pracy – mówi w rozmowie z Polsatsport.pl najbardziej utytułowana polska łyżwiarka rywalizująca w mistrzostwach Europy na krótkim torze, Patrycja Maliszewska.
W rozpoczynających się w Gdańsku mistrzostwach Europy w short tracku wychowanka Juvenii Białystok wystąpi w nowej roli. Transmisje zawodów na żywo w Polsacie Sport Extra i Polsacie Sport News.
Zobacz także: Nicola Mazur przed ME w short tracku
Grzegorz Michalewski: Twój dorobek na mistrzostwach Europy to pięć medali, cztery w rywalizacji indywidualnej i jeden w sztafecie. Do tego w pięknym stylu wygrany Superfinał na 3000 metrów, choć akurat tutaj medali nie przyznawano. Przyznasz, że te liczby robią wrażenie.
Patrycja Maliszewska: To prawda. Na samą myśl o tym wszystkim przychodzą mi do głowy same miłe wspomnienia.
Te pierwsze związane były z mistrzostwami Europy w Heerenveen, gdzie zdobyłaś swój historyczny srebrny medal na dystansie 500 metrów.
Jak spojrzymy na moje starty w ME, to właśnie z Holandią mam najpiękniejsze wspomnienia. W Heerenveen byłam pewna, że ten medal wreszcie zdobędę. Trzy lata wcześniej na mistrzostwach Europy rozgrywanych na Łotwie wygrałam finał na 500 metrów, ale zostałam zdyskwalifikowana i rywalizację na tym dystansie zakończyłam wtedy na czwartym miejscu. Wtedy w Holandii w finale była czysta sytuacja i kiedy mijałam linię mety, to wiedziałam że wreszcie dopięłam swego i mam ten medal. Pamiętam, że pierwszą rzeczą jaką zrobiłam po tym sukcesie, to zadzwoniłam do mamy, żeby podzielić się swoją radością i szczęściem.
Dwa lata później w Malmoe wywalczyłaś dwa brązowe medale. Pierwszy na swoim koronnym dystansie 500 metrów, a drugi startując z koleżankami w sztafecie.
Finał „pięćsetki” był bardzo szybki i miał bardzo mocna obsadę. Wiedziałam, że aby zdobyć medal będę musiała zaryzykować i dać z siebie wszystko. Nie było łatwo, ale na szczęście dopięłam swego i zdobyłam medal. Wynik sztafety był dla wszystkich ogromnym zaskoczeniem. Byłyśmy bardzo dobrze przygotowane do tych zawodów i to potwierdziłyśmy w każdym wyścigu. Tam nie było żadnego przypadku w postaci upadków przed nami zawodniczek z innych ekip czy też poprzez awanse sędziowskie. Trener John Monroe, który nas wtedy prowadził mówił nam żebyśmy się tym bawiły i przejechały jak najszybciej swoje wyścigi. Zdjął z nas tę presję i dzięki temu było nam łatwiej zdobyć ten historyczny medal. Był z nas dumny za wynik i styl w jakim go osiągnęliśmy.
Faktycznie Holandia jest dla Ciebie szczęśliwym krajem, bo w 2015 roku na mistrzostwach Europy w Dordrechcie potwierdziłaś swoją przynależność do elity zdobywając brąz na 500 metrów. Zaskoczyłaś jednak wszystkich wygraną w Superfinale na 3000 metrów, która dała Ci brązowy medal w wieloboju. Był to historyczny krążek w tej konkurencji dla polskiego łyżwiarstwa szybkiego zarówno na krótkim jak i długim torze.
Byłam gotowa fizycznie i psychicznie aby zdobyć ten medal w rywalizacji na 500 metrów. Potwierdziłam to we wszystkich startach, z każdym wyścigiem nabierając jeszcze większej pewności siebie. Jeżeli chodzi Superfinał, to zrobiłam coś, czego nikt się nie spodziewał, łącznie ze mną. Wygrałam ten wyścig i to pozwoliło mi awansować na pozycję medalową w wieloboju. Byłam w szoku!
Jesteś sprinterką, więc rywalizacja w Superfinale na dystansie 3000 metrów nigdy nie była Twoja mocną stroną. W tym wyścigu miałaś genialny plan – zaryzykowałaś tuż po starcie „dublując” rywalki. Plan się powiódł i minęłaś linię mety jako pierwsza, a to dało Ci upragniony medal w wieloboju.
Przed startem wiedziałam, że nie mam nic do stracenia, bo byłam daleko w klasyfikacji wielobojowej. Nie wiem czy byłam wtedy na to gotowa, ale zaryzykowałam. Mój pomysł na „dubla” zakładał ucieczkę już początku wyścigu, a nie po dziewiątym okrążeniu. Ten bieg był wyczerpujący i dałam z siebie wszystko. Musiałam zostawić całą siebie na lodzie, żeby poczuć ile wart jest to podium i ile wysiłku trzeba włożyć, aby zdobyć medal wielobojowych mistrzostw Europy. Ten dystans jest dla mnie za długi, ale na szczęście wszystko potoczyło się po mojej myśli. Rywalki z góry założyły, że nie wytrzymam tego tempa i mam za mało punktów, aby cokolwiek zrobić. Na szczęście dojechałam do mety jako pierwsza i zdobyłam ten historyczny medal.
Pamiętasz wtedy swoją reakcję, gdy minęłaś linie mety jako pierwsza?
Byłam bardzo zmęczona. Ten wyścig kosztował mnie mnóstwo sił i długo do mnie nie docierało, że ja tego naprawdę dokonałam. Pierwszą osobą, która mi uświadomiła czego dokonałam była Holenderka Lara van Ruijven, która podjechała do mnie i pogratulowała mi tego wyczynu. Wtedy powoli zaczęło do mnie docierać co udało mi się osiągnąć. Pamiętam, że się rozpłakałam. Ze szczęścia.
Czego można życzyć Biało-Czerwonym w najbliższy weekend w Gdańsku?
Niech się cieszą tym co robią, bo to ma sprawiać przede wszystkim radość. Zdaję sobie sprawę, że każdy ma inne cele i jest na różnych etapach przygotowań, więc tutaj w Gdańsku będą mieli swoje inne założenia do zrealizowania. Najważniejsze, aby po zawodach mieli pełną satysfakcję z dobrze wykonanej pracy. Robienie „ciśnienia” nikomu nie pomaga i dobrze, że ten balonik nie jest pompowany. Short track to piękny i widowiskowy sport, ale też nieprzewidywalny, bo też nie wszystko będzie od nas zależało.
Przed Tobą debiut w mistrzostwach Europy, ale już w nowej roli, bo tutaj w hali Olivii skomentujesz piątkowe kwalifikacje. Praca w roli telewizyjnego eksperta nie będzie dla Ciebie czymś nowym.
Tak, to prawda. Komentowałam już igrzyska olimpijskie, ale nie robiłam tego, będąc na miejscu rozgrywania zawodów. Tremy nie mam, bo przecież wiem, o czym będę mówiła. Już się nie mogę doczekać tych zawodów.
Transmisje zawodów na żywo w Polsacie Sport Extra i Polsacie Sport News.
Przejdź na Polsatsport.pl