Gianni Infantino poszedł drogą tyranów
Wzorem najbardziej obrzydliwej propagandy, realizujący transmisje meczów z ostatniego mundialu dostali polecenia, by w każdej przynajmniej raz zaprezentować szefa FIFA Ganniego Infantino, ale pod bardzo precyzyjnie wskazanymi warunkami.
Nie było chyba kibica, który nie zastanawiałby się, dlaczego podczas każdego spotkania katarskich mistrzostw świata kamera przynajmniej raz pokazuje szefa FIFA. Momentami dochodziło do kuriozalnych sytuacji, ponieważ spotkania trzeciej kolejki fazy grupowej rozgrywane były równolegle, a łysina Infantino błyszczała w obu spotkaniach. Nie był to sobowtór, prominentny działacz zdążył przemieścić się z jednego meczu na drugi, by tylko realizator zdążył umieścić jego wizerunek w przekazie. Okazało się, że był na wszystkich 64 spotkaniach, choć piłka nożna była chyba najmniej dla niego istotna.
W sumie to dość zabawne, ale z drugiej strony trąci propagandą w najbardziej obrzydliwym stylu, w najlepszym razie pokazuje skalę narcyzmu i zepsucia piłkarskich władz, których egzemplifikacją jest właśnie Infantino. Przez kilka meczów było to jeszcze znośne, później niesmaczne, aż wreszcie budzące niepokój, bo jeśli wczytać się w instrukcję, jaką dostali realizatorzy meczów, a którą ujawniły w piątek brytyjskie media, dojdziemy do wniosku, że Infantino poszedł drogą światowych tyranów, których wizerunek pielęgnowany był w mediach w podobnym stylu.
ZOBACZ TAKŻE: Wytrawny gracz czy zwykły kabotyn? Kim pan jest, panie Infantino?
Wytyczne dotyczące używania wizerunku Infantino pochodziły od HBS, szwajcarskiej firmy Host Broadcast Service wynajętej przez FIFA na mundial. Zostały rozesłane do dyrektorów odpowiedzialnych za relacje z meczów. Realizacje HBS trafiały do wszystkich oficjalnych nadawców, w Polsce na anteny telewizji publicznej.
Jak czytamy w publikacji Martyna Zieglera, wyłuszczono trzy punkty, według których Infantino mógł pokazać się światu. Należało go pokazywać przynajmniej raz, ale co gorliwsi realizatorzy na tym nie poprzestali. Za nic w świecie nie można było pokazać Infantino, kiedy rozmawia przez telefon komórkowy. Dlaczego? Raz - nie uchodzi, dwa – telefonowanie w trakcie meczu kojarzy się z jak najgorszymi domniemaniami korupcyjnymi, o czym w Polsce doskonale wiemy. Trzecia zasada była najbardziej tajemnicza, otóż kiedy Infantino siedział obok któregoś z szejków, nie można było robić ujęć poniżej kolan. Autor tekstu wskazuje, że jeden z realizatorów nie dotrzymał warunków, pokazał szefa FIFA z telefonem w ręku. Został upomniany, ale nie wiadomo, czy ukarano go finansowo.
Ani FIFA, ani przedstawiciele HBS nie chcą komentować sprawy. Poza protokołem mówią jednak, że to normalne, iż każde widowisko sportowe ma swój scenariusz, a jego bohaterowie nie powinni być narażani na szwank wizerunkowy. W przypadku Infantino wiadomo było, że trzeba było znaleźć złoty środek – z jednej strony narcystyczny działacz nie mógł oprzeć się pokusie swojej promocji, z drugiej obawiał się reakcji fanów na stadionie, kiedy jego twarz zdobiła telebimy. Najbardziej odczuł to podczas grupowego starcia Anglii z Walią, kiedy został niemiłosiernie wygwizdany.
Ale troska o wizerunek Infantino nie jest spójna. Kontrowersyjny działacz nie widział problemu, by siadać na trybunach obok tak nikczemnych historycznie postaci jak Władimir Putin, albo fotografował się przy otwartej trumnie z ciałem zmarłego kilkanaście dni temu Pelego. Za totalną wpadkę należy również uznać zaproszenie na płytę stadionu sprzedawcy ekskluzywnych steków, który skradł show świętującym zdobycie mistrzostwa świata Argentyńczykom. Nazajutrz można było oglądać zdjęcie niejakiego Salt Bae z samym Infantino, co oznacza, że żyją w dobrej komitywie, a steki są ulubionym daniem szefa FIFA.
Ujawnione przez brytyjskie media rewelacje dotyczące Infantino na pewno nie poprawią jego postrzegania przez kibiców. Już teraz ma on opinię zakłamanego, popadającego w hipokryzję działacza piłkarskiego w najgorszej definicji tego słowa. Jego próby uwiarygodniania Putina, bagatelizowanie praw człowieka przy okazji mundialu w Katarze przysporzyły mu wielu wrogów. Teraz dodatkowo szef FIFA naraził się na śmieszność.
Przejdź na Polsatsport.pl