Michał Białoński: Kulesza próbuje upiec dwie pieczenie na jednym ogniu
Trudno odeprzeć wrażenie, że PZPN przy okazji wyboru selekcjonera, próbuje upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Wybrać dobrego fachowca, który rozwinie reprezentację Polski, a jednocześnie zadowolić opinię publiczną, bo inaczej nie da się wytłumaczyć w tym wyborze ograniczenia się do zagranicznych trenerów. Byle tylko z tych wyborów nie wyszedł zakalec – przestrzega dziennikarz Interii Michał Białoński.
Po MŚ w Katarze, choć kadra narodowa uzyskała upragniony od 36 lat awans do 1/8 finału, pod ostrzałem znalazł się nie tylko ówczesny selekcjoner Czesław Michniewicz, ale też PZPN. Związek dość długo zwlekał z decyzją w sprawie Michniewicza, a także nie zareagował na czas, gdy wybuchł pożar – spór o podział wirtualnych milionów obiecanych przez premiera.
ZOBACZ TAKŻE: Robert Lewandowski wywalczył pierwsze trofeum z FC Barcelona
Widać, że teraz związek za wszelką cenę chce poprawić swój wizerunek. Pewnie dlatego w wyborze selekcjonera stawia na obcokrajowca, bo chce iść z prądem, a nie pod prąd. Prezes PZPN-u Cezary Kulesza ogłosił w minionym tygodniu, że bierze pod uwagę tylko kilku trenerów zagranicznych i szczegółowo ich sprawdza, negocjuje z nimi. Nowego trenera ogłosi do końca stycznia.
Szewczenko i Nawałka przed rokiem byli na świeczniku. Teraz wypadli z grona kandydatów
Wydaje mi się, że prezes wybierałby głównie wśród Polaków, gdyby nie było owego parcia ze strony wielu ekspertów na fachowca z zagranicy. Najlepsze jest to, że panuje kompletna cisza wokół ubiegłorocznych liderów w wyścigu po posadę trenera kadry narodowej. Andrij Szewczenko nie został nim tylko dlatego, że był związany kontraktem z Genoą, z kolei Adama Nawałkę na ostatniej prostej wyprzedził Michniewicz. Pewnie głównie dlatego, że środowisko, włączając w to piłkarzy reprezentacji, za bardzo naciskali za Nawałką, a prezes Kulesza ma taką cechę, że nie lubi być stawiany pod ścianą.
Zarówno Nawałka, jak i Szewczenko, który rok temu był trenerem z marzeń dla prezesa Kuleszy, są wolni. Natomiast nikt ich nie bierze pod uwagę, jakby przegrali kilka ważnych batalii przez minione 12 miesięcy.
Wybaczcie, ale moja kibicowska dusza jest jeszcze skaleczona praktykami Paula Sousy w roli trenera Polski, dlatego jestem pełen obaw, gdy widzę, że próbujemy sią wpakować w kolejnego zagranicznego maga, dla którego „Biało-Czerwoni” nie będą największą przygodą w życiu, tylko przystankiem w trenerskiej karierze.
Prezes Kulesza chce zaspokoić apetyty fanów, opinii publicznej, a nawet przysłowie głosi, że jeszcze się taki nie urodził, który by wszystkim dogodził.