Zawodnicy krytykują rozszerzenie mistrzostw świata. "Nie ma tylu dobrych drużyn"
Najlepsi szczypiorniści coraz głośniej krytykują decyzję Międzynarodowej Federacji Piłki Ręcznej (IHF) o rozszerzeniu mistrzostw świata z 24 do 32 drużyn. Zawodnicy podkreślają, że mecze, w których faworyci wygrywają ogromną różnicą goli, nie przyczyniają się do rozwoju ani popularyzacji piłki handballa.
Rada IHF podjęła decyzję o rozszerzeniu światowego czempionatu w październiku 2018 roku, a pierwszym turniejem z większą liczbą uczesnitków były mistrzostwa w Egipcie w 2021 roku. Wyniki niektórych spotkań sprzed dwóch lat, a także tegorocznych meczów fazy grupowej, sprawiają, że najlepsi zawodnicy świata coraz głośniej krytykują 32-drużynowe mistrzostwa.
ZOBACZ TAKŻE: Niecodzienny problem przed MŚ w piłce ręcznej. "Pod zawodnikami zawaliły się łóżka"
- Od początku byłem przeciwny temu pomysłowi. W pierwszych fazach jest zbyt wiele spotkań, w których dysproporcje między zespołami są ogromne - powiedział Jim Gottfridsson, środkowy rozgrywający reprezentacji Szwecji, tuż po spotkaniu z Urugwajem, wygranym przez Skandynawów 47:12.
Ze zdaniem zawodnika Flensburga zgodził się Luka Cindrić, były zawodnik Vive Kielce, grający obecnie w Barcelonie.
- Na świecie nie ma aż 32 dobrych drużyn. Różnice między czołówką a resztą ekip są zbyt duże - zaznaczył Chorwat.
Norweg Harald Reinkind dodał, że władze IHF powinny rozważyć okrojenie liczby uczestników przynajmniej do poprzedniego stanu.
- W mistrzostwach świata powinni grać najlepsi. Będzie może mniej meczów, ale za to rywalizacja będzie bardziej zacięta - podkreślił gracz THW Kiel.
Międzynarodowa Federacja Piłki Ręcznej tłumaczy, że decyzja o rozszerzeniu mundialu była podyktowana chęcią spopularyzowania handballa na świecie. W kuluarach mówiło się również o tym, że status szczypiorniaka jako dyscypliny olimpijskiej może być zagrożony, gdyż nie jest ona "wystarczająco ogólnoświatowa".
Przejdź na Polsatsport.pl